10

24 5 0
                                    

Siedziałem z Jiminem na łóżku, trzymając się za ręce. Sehun stał chwilę w bezruchu, nie wiedzieliśmy co robić. Zza okna słychać było głośne "dawaj, schodź cieniasie" albo leciały różne inne, gorsze wyzwiska skierowane w naszą stronę. 

Tak naprawdę to Sehun był najodważniejszy z naszej trójki, zaproponował nam zejście i rozmowę. Powiedział nam, że na pewno dalibyśmy radę się z nimi dogadać. Jungkook i Taehyung byli najlepszymi przyjaciółmi. Niby tacy niewinni, spokojni... widać było, że byli ze sobą bardzo blisko. Wstyd mi gdy pomyślę, że Jungkook musiał oglądać, ratować cierpiącego Taehyunga. Aczkolwiek, wrócił po nas po dwóch latach. Jeśli nie odpuścił, oznacza to, że nie zamierza zrobić tego tak szybko. 

-Yoongi, może Hun ma rację- powiedział cicho Jimin odwracając się w moją stronę- pójdźmy tam i wszystko wyjaśnijmy, nie chcę żyć w ciągłym stresie.

Ma jebaną racje, ja też tak nie chcę żyć, chcę to wyjaśnić, żyć długo i szczęśliwie z Jiminem, bo to tylko jego kocham, jest dla mnie najważniejszy na świecie i to dla niego chcę jak najlepiej. Dlatego też wszyscy trzej spojrzeliśmy na siebie i przytaknęliśmy w tym samym momencie. Wstaliśmy, zeszliśmy po cichu po schodach. Próbowaliśmy być spokojni, aczkolwiek ze spokoju wybiły nas mocne uderzenia w drzwi i krzyki informujące nas o tym, że pożałujemy. Obok drzwi wejściowych znajdowały się dwa okna. Można było zauważyć tam chodzącego tam i z powrotem, trzymającego się za głowę i kopiącego w kamienie Jungkooka, oraz próbującego uspokoić go Taehyunga. Słyszeliśmy niski głos Taehyunga, który nas ostrzegał,

"Chłopaki, nie wychodźcie z domu, on was zabije!"

"Nie podchodźcie tu, Jungkook ma broń!"

Jeon odkrzykiwał mu, że ma się zamknąć, że pożałujemy za to co mu zrobiliśmy. Chciało mi się płakać. Miałem łzy w oczach. Staliśmy w objęciu przed schodami. Jungkook stanął przy oknie i nas zauważył.

-Jebane kurwy!- krzyknął, rzucając kamieniem prosto w szybę.- Myślicie, że uda wam się skryć? Przecież nie będziecie się ukrywać wieczność! Dopadnę was, prędzej czy później!

Odszedł. 

Zostawił Taehyunga samego, pod domem Sehuna. Za chwilę usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi. Postanowiliśmy podejść, w końcu Taehyung chciał nas uratować, ostrzegał nas przed jego agresywnym przyjacielem. 

Sehun otwarł drzwi.  

Zobaczyliśmy Taehyunga.

Twarz pełną bólu.

Tego bólu, którego my mu zadaliśmy.

Wspomnienia wróciły.

Kręci mi się w głowie.

Lekarza.

Świat wiruje.

To nie przez miłość.

Potrzebuję pomocy.

Halo?

Ktoś tu jest?

Popchnięcie.

Głosy.

Kopnięcie.

Ból.

Widzę...

Nie widzę go.

Jimin, gdzie jesteś?

Słyszę krzyki.

"Chyba nie sądziłeś, że wam odpuszczę tego bólu, którego mi zadaliście"

Krzyk Jimina.

Krzyk Sehuna.

Podły śmiech Taehyunga.

Ciemność.

Zemdlałem.

***

Dooobra dobra, witam po przerwie ^^ Straciłam wenę, a nie chciałam pisać na siłę hah ;*

мy lιттle prιnceѕѕ |уσσимιиOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz