Mike/Alan/Polly/Emily - 20

68 21 4
                                    

Mike kroczył ulicami Camilliestone, wdychając rześkie oraz lodowate powietrze. Śnieg skrzypił pod jego stopami. Czuł się wyzwolony.

Zaplanowanie ucieczki z domu, aby pojawić się wieczorem na imprezie, nie było trudnym zadaniem. Musiał jedynie poczekać na moment, w którym jego rodzice zanurzą stopy pod pościelą. Co prawda położyli się oni trochę później, niż się spodziewał, lecz podejrzewał, że i tak nie ominęło go zbyt dużo.

Nie znał Christiana oraz nie wiedział, w jakim towarzystwie mógł się on obracać, lecz podejrzewał, iż skoro posiada on tak wielką popularność, to na imprezie muszą pojawić się narkotyki. Ręce zatrzęsły mu się na samą myśl o choćby jednym buchu.

***

Światła były przygaszone, a z głośników leciała jakaś losowa muzyka. Ludzie snuli się po salonie, podczas gdy siedzący samotnie na kanapie Alan przypatrywał im się z butelką piwa w ręce. Ludzie się upijali, flirtowali oraz kołysali biodrami, imitując przy tym taniec. Nie mógł pojąć, jak można lubić taką atmosferę - lecz czyż to nie on był tym chłopakiem, który podczas poprzednich wakacji, rok temu, przebywał stale na różnorakich imprezach? Czy nie jest już zmęczony tym stałym udawaniem? Czy nie czuje się teraz bardziej trzeźwy niż na co dzień? Czy to dzięki alkoholowi snuje takie rozmyślania?

Alan odchylił głowę do tyłu, zamykając przy tym oczy. A co gdyby tak teraz zasnął? Czy obudziłby się nad rankiem, a może już o drugiej? Czy po przebudzeniu jego twarz byłaby przyzdobiona flamastrem?

A co gdyby tak teraz umarł? Czy miałoby to jakiekolwiek znaczenie? Przecież on nic nie znaczy. Jego istnienie nie ma sensu. Jest tu niepotrzebny. Jest bezwartościowy. Jest wewnątrz taki pusty i jednocześnie przepełniony stłamszonymi emocjami.

***

Polly nie miała najmniejszej ochoty na tę imprezę. Żołądek podchodził jej do gardła, gdy tylko pomyślała o samej możliwości zjawienia się na niej. Tak bardzo nie chciała słuchać głośnej muzyki, znaleźć się wśród tych wszystkich upojonych alkoholem ludzi oraz musieć patrzeć, jak Anna po raz kolejny pije wódkę z gwinta. Jednakże zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo jest ona uległa wobec wszelakich propozycji ludzi, a zwłaszcza swojej przyjaciółki, oraz jak bardzo niewielki ona ma wpływ na innych. Więc pomimo próśb ciemnowłosej, dziewczyny udały się razem wieczorem do Christiana.

Polly za wszelką cenę nie chciała ruszyć się nawet o centymetr bez Anny. Chodziła za nią, krok w krok, niczym wierny piesek u boku swej pani. Nawet wtedy, gdy bondynka oznajmiła, iż idą wziąć udział w zawodach w piciu - co było jedną ze stałych i głównych atrakcji na imprezach Christiana - dziewczyna poszła wraz z nią.

Pomimo swojej słabej głowy oraz złych wspomień z poprzedniej imprezy, kiedy to skosztowała trefnego alkoholu - Polly chwytała tamtego dnia kolejne kieliszki napełnione wódką, próbując nadążyć za tempem pozostałych uczestników - w tym i również swojej przyjaciółki. Jak co roku drugie miejsce zajął Ben Walker, natomiast pierwsze Anna Smith. Ku zaskoczeniu wszystkich, Polly zajęła trzecie miejsce. Dzieliło ją naprawdę niewiele od czwartego miejsca, lecz chłopak, który początkowo ją wyprzedzał, zwymiotował pod koniec na dywan. Gdyby Polly miała być szczera, najchętniej zrobiłaby to samo.

Żałowała, iż to zrobiła, ulegając propozycji Anny. Na dodatek podejrzewała, że tak to się skończy. Zastanawiało ją również, jakim cudem zdołała wypić aż tyle w tak krótkim czasie.

Banda Bachorów [✔]Where stories live. Discover now