Anna - 13

118 27 18
                                    

Gdzieś skrycie w sercu, czy też umyśle, Anna kryła wiele przekonań i uczuć względem pewnych ludzi.

Gdzieś tam w środku niej, niezbyt głęboko, ale też niezbyt na widoku, ukryte było pragnienie stałej wolności. Była to chęć swobody oraz odcięcia się od rzeczy lub ludzi, którzy mogliby nadać jej życiu odrobiny stabilności, ale też jednocześnie ograniczyć jej niezależność.

Dlatego też między innymi obawiała się możliwości przywiązania do jakiejkolwiek osoby.

Gdy Anna miała jedenaście lat, jakaś nowa uczennica, siedząca tuż za jej plecami, zaczęła obgadywać blondynkę - wyśmiewając się z jej uczesania czy czerwonego tornistra.

Pomimo niepewności co do wagi rzekomej opinii nieznajomej, poczuła się zraniona. Przyłożyła więc na pewną chwilę dłonie do uszu, powtarzając w głowie niczym mantrę „To nie jest ważne, to nie jest ważne, to nie jest ważne..."

Cisza oraz namiastka - jak to wtedy określała w myślach - nicości pomogły jej się uspokoić, przy czym sprawiły, iż poczuła się lepiej.

Ilekroć rodzicom zdarzało się pokłócić, stłukła jakiekolwiek naczynie, czy też niepoprawnie napisała sprawdzian - próbowała wyciszyć własne myśli oraz dochodzące do jej uszu dźwięki, powtarzając w kółko „To jest nieważne" czy też „To nie ma znaczenia", dochodząc przy tym do wniosku, iż obojętność - albo ignorancja - są najlepszym wyjściem z opresji.

Dlatego też, z biegiem lat, Anna umocniła swą umiejętność zachowywania obojętnego wyrazu twarzy czy opanowania - stając się przy tym coraz bardziej skryta. Co, jak twierdziła - pomagało przetrwać jej te najgorsze chwile.

Lecz w czasie najgorszego kryzysu oraz ostatecznego rozpadu pewnej części jej życia - kiedy to jej brat, wraz z ojcem, zginęli w wypadku samochodowym, a rodzina kompletnie się załamała - osiągnęła skrajność zamknięcia się w swojej osobie.

Choć miała wrażenie, iż już od pewnego czasu jej relacje z bliskimi oraz oni sami zaczynają obumierać, a kwestia załamania się ich dotychczasowej oraz chwejnej hierarchii była tylko kwestią czasu, to nie myślała, że dotyczyć to będzie tego niefortunnego wypadku spowodowanego przez pijanego kierowcę, który wjechał w auto jej ojca. Doszła do wniosku, iż było to swego rodzaju przeznaczenie - choć sama nie przyznałaby tego w żadnej rozmowie, a być może nawet przed sobą w lustrze.

Przez dłuższy okres po śmierci Jacka oraz taty Anna miewała okropne koszmary. Niektóre z nich ukazywały zlewające się ze sobą wspomnienia, które tworzyły dramatyczny pokaz przejść z najszczęśliwszych chwil jej życia do tych najgorszych. Niekiedy sny zdawały się również obrazować jej teraźniejszość czy też przyszłość, w której to nie doszło do żadnego wypadku, a jej rodzina zdawała się być cała, zdrowa oraz szczęśliwa, lecz zazwyczaj w finałowej części takiej wizji świat dziewczyny i tak się rozsypywał.

Aby zagłuszyć tę okropną względem niej serię zmor, zaczęła nierzadko spędzać pół, a czasem całą noc w towarzystwie wina, wódki, czy też wina.

Jej matka posiadała, co prawda, pewną słabość do alkoholu, lecz zazwyczaj pozostawała w stanie trzeźwości. Być może działo się tak z uwagi na otaczających ją ludzi, pracę lub też, przede wszystkim, męża, który starał się ją upominać po przekroczeniu pewnej ilości wypitych drinków albo lampek wina. Wyjątkami mogły pozostać wesela, tydzień, podczas którego ojciec Anny wyjechał na delegację, czy też jakiś wieczorny wypad matki do baru z koleżankami.

Być może wybrała taką drogę ucieczki od pewnego smutku naśladując swą rodzicielkę, która zaczęła opróżniać barek po stracie męża oraz syna.

***

Telefon blondynki stale wibrował na jej biurku od momentu, w którym spadł z krawędzi blatu. Ktoś ewidentnie próbował się do niej dodzwonić i właściwie mógł być to jedynie Alan, z którym umówiła się na spotkanie. Jednakże nie miała zamiaru odbierać żadnych połączeń.

Położyła się na łóżku zasłanym miękkim kocem, mając nadzieję, iż niemiłosierny ból głowy oraz męczące ją nierzadko lenistwo za chwilę jakby w magiczny sposób przeminie. Gdy usłyszała pukanie w szybę, z początku to zignorowała. Jednak gdy się nasiliło, niezadowolona, wzdychając, podniosła się do pozycji siedzącej, aby następnie podejść do okna i je otworzyć.

Alan wszedł do pokoju dziewczyny w typowy dla nich sposób - przez okno.

Anna zamknęła je, następnie kierując się ponownie w stronę łóżka, gdy chłopak złapał ją nagle za ramię. Zapadła cisza. Próbowała spojrzeć mu w oczy, lecz Alan spuścił głowę, kryjąc się przed jej wzrokiem - a czy to nie ona powinna stosować w tej chwili takie uniki?

- Odbierz następnym razem - rzekł.

- Myślałam, że to już taka nasza tradycja. Te wszystkie telefony, których nie odebrałam, i wiadomości, na które nie odpisałam - oznajmiła nieco żartobliwym tonem, lecz jednocześnie w jej głosie słychać było nutę zmęczenia.

- Jestem twoim przyjacielem, więc chyba choć tyle mi się należy. - Po tych słowach twarz Anny przybrała wyraz ogromnego zaskoczenia, bowiem Alan nie używał od dawna słowa „przyjaciel". Dziewczyna nie była do końca pewna, na czym polega ich relacja, oraz jak mocno są ze sobą związani - o ile mogłaby przyznać, iż łączy ich jakakolwiek więź. Perspektywa przyjaźni ją przeraziła.

- O czym ty, kurwa, mówisz? - na chwilę przerwała, jak gdyby szukała słów. - Po co w ogóle zadzwoniłeś?

- Stałem pod drzwiami, chciałem, żebyś mi otworzyła - oznajmił. - Źle wyglądasz - powiedział, podnosząc spuszczoną dotychczas głowę oraz spoglądając jej prosto w oczy. - W szkole było z tobą jeszcze wszystko w porządku. - Alan mimowolnie spojrzał na nią nieco badawczo.

- Nie piłam. To migrena - oświadczyła, zgodnie z prawdą, a po spojrzeniu chłopaka mogła wywnioskować, iż jej uwierzył.

Po chwili udali się razem do kuchni - po tabletki na ból głowy oraz dwa kubki gorącej herbaty. Normalnie Anna by protestowała, posiadając obawy na temat możliwej konfrontacji Alana z jej matką, lecz podczas gdy męczyła ją migrena prawie o tym nie myślała.

Ciepły napój oraz leki sprawiły, że Anna poczuła się o wiele lepiej. Obecnie oplatała dłońmi już prawie do dna opróżniony kubek, stale wymieniając z Alanem ukradkowe spojrzenia.

***

Uwierzcie mi, w tym upale, ciężko zebrać chęci do pisania oraz wenę.

Banda Bachorów [✔]Where stories live. Discover now