Polly/Mike - 18

75 24 9
                                    

Polly zwinęła się w kłębek, opatulając się kocami oraz mocno ściskając poduszkę. Poprzedniego dnia jej rodzice bardzo się pokłócili. Matka musiała jechać nagle do pracy na nocną zmianę, co z jakiegoś powodu mocno nie spodobało się jej ojcu - tak nawiązała się dyskusja, z początku cicha, aż do momentu, gdy doszło do wypowiedzenia kilku przekleństw. Zdzierali sobie gardła, wydzierając się na siebie nawzajem, podczas gdy ich córka siedziała w swoim pokoju, cicho jak mysz pod miotłą, i szlochała, wpatrując się w szybę okna, za którym pruszył śnieg.

Najgorsze nadeszło jednak rankiem, kiedy to otrzymała wiadomość od ojca o treści Polly, nie martw się. Wziąłem mały urlop w pracy i wyjechałem odwiedzić brata.

Brat jej ojca - wujek Kevin - nie mieszkał wcale tak blisko, dziewczyna widywała go zazwyczaj raz lub dwa razy do roku, jeśli dobrze poszło to trzy. Ogarnął ją paniczny lęk, czy aby na pewno jej ojciec wróci, oraz kiedy ma zamiar zrobić to jej matka, która pomimo południowej godziny nie wróciła z nocnej zmiany.

Przed jej oczami zaczęły pojawiać się najmroczniejsze scenariusze: posiedzenie sądu w sprawie rozwodowej, kłócący się o prawo do opieki nad swoją córką rodzice oraz tęsknota za którymś z nich - matką lub ojcem.

Poczuła się osamotniona i opuszczona przez jedynych ludzi, którzy ją rozumieli.

Zdała też sobie sprawę, iż nie posiada już żadnej bliskiej osoby. Nie potrafiła się wyżalić Annie ani nikomu innemu - bo komu? Nie nawiązywała bliższych relacji z żadną znajomą jej osobą. Nie potrafiła zrozumieć Emilly - tego, jak jej unika, oraz tego, jak jest dla niej miła. Czuła, że Alan jest w jej stosunku bardzo oziębły, a Mike rozmawia z nią jedynie przelotnie lub gdy czegoś chce. Resztę ludzi znała właściwie jedynie z widzenia lub nielicznych imprez, na jakich była, czy też dlatego, iż jej blondwłosa przyjaciółka się z nimi kumplowała.

Natomiast jeżeli chodzi o rodzinę, to i z nią nie utrzymywała lepszego kontaktu. Większość jej członków mieszkała w różnych Stanach i widywali się oni jedynie okazjonalnie. Jej ukochana babcia nie żyła od czterech lat.

Polly podeszła do lustra ocierając łzy oraz układając włosy, stwierdzając przy tym jednocześnie, iż spacer może jej pomóc choć częściowo uspokoić natłok myśli.

***

Polly nie była jedyną niepocieszoną osobą w Camilliestone. Również tego samego dnia Mike przesiadywał na jednej z umieszczonych w parku ławek, ubolewając równocześnie nad własnym losem.

Nie dość, iż jego matka przyłapała go wydzierającego się na cały dom pod wpływem narkotyków oraz stracił jakąkolwiek szansę powrotu do byłej dziewczyny, to na dodatek zgubił klucze do domu - akurat wtedy, gdy jego rodzice musieli wyjechać poza miasteczko.

Przemarzał na zimnie od godziny, czekając na cud. Nie miał bladego pojęcia, gdzie mieszka Alan lub ktokolwiek kto przygarnąłby go pod swój dach choćby na jedną noc. Nie miał przy sobie nawet telefonu.

Na dodatek nie wiedział, co począć z aspektami własnego życia, takimi jak studia, rodzice, uzależnienia czy jakiekolwiek ambicje. Nie posiadał żadnych marzeń. Pragnął jedynie, aby ktoś powiedział mu, iż będzie dobrze - przy okazji posiadając rację. Chciał, by wszystko się ułożyło - podczas gdy odczuwał, że znajduje się w ciemnym zaułku, z którego nie ma wyjścia.

Nagle ujrzał przyglądającą mu się z bliska ciemnowłosą dziewczynę.

***

Kiedy chłopak wyjaśnił już całą sytuację Polly - naprawdę pragnął odmówić zaoferowanej mu przez nią pomocy. Jednakże zmarznięte ciało zdawało się przemawiać zamiast niego, kiedy to z jego ust wydobyła się taka, a nie inna odpowiedź.

Obecnie przesiadywał na sofie, skąd mógł zerkać na szykującą kanapki dziewczynę. Zdawała się być nawet uradowana z jego obecności - choć być może chodziło jedynie o czyjeś towarzystwo, niżeli konkretnie niego. Gdy tylko przekroczyli próg jej domu, wręczyła mu koc oraz zaparzyła herbatę.

- Smacznego - powiedziała Polly, wręczając mu jeden z talerzów, na którym znajdowały się kanapki.

- Nie rozumiem, czemu jesteś taka miła dla gościa, który gubi twoje długopisy - odrzekł Mike, wspominając wszystkie przybory do pisania, których ją pozbawił.

- Ostatnio ktoś był dla mnie tak samo miły - oznajmiła ciemnowłosa, wspominając niezrozumiałą dla niej dobroć Emily.

- Ktoś? Ale przecież nie ja.

- Tak, ktoś. Powiedzmy, że to jak z karmą za złe uczynki, załóżmy, iż te dobre czyny również się zwracają - odrzekła dziewczyna, na co pałaszujący kanapkę Mike odpowiedział jedynie skinieniem głowy.

***

Polly wręczyła Mike'owi gazetę oraz oznajmiła, że lodówka jest przepełniona jedzeniem, podczas gdy sama udała się na górę, aby nieco uprzątnąć swój pokój. Wróciwszy na dół, włożyła talerze do zmywarki oraz przetarła kuchenne blaty. Rodzice dobrze ją wychowali, zawsze przypominając jej o porządku.

Dopiero gdy znalazła się obok sofy, spostrzegła, iż przykryty kocem Mike już śpi, postanowiła więc przykryć go dodatkowo warstwą kordły. Lecz gdy tylko się nad nim pochyliła, ten zaczął mamrotać coś przez sen. Polly lekko pochyliła się więc nad jego ustami, aby móc rozróżnić słowa. Chłopak powtarzał „Hope" - z czego reszta była niezrozumiała.

Polly usiadła na dywanie, zatrzymując swój wzrok na twarzy chłopaka. Miał delikatne rysy, od których większość dziewczyn zapewne nie mogła oderwać wzroku.

Gdyby nie jego niezdarności - takie jak wieczny brak długopisu lub zgubienie kluczy - być może nigdy byśmy nawet nie porozmawiali - stwierdziła w myślach Polly, uśmiechając się sama do siebie.

Podczas spania wyglądał nawet uroczo.

Brunet zajął większość jej dnia - za co była mu naprawdę wdzięczna, bowiem gdyby nie on, w samotności mogłyby najść ją ponownie złe myśli. Dzięki niemu miała się przynajmniej czym - lub raczej kim - zająć.

***

Zbudzony przez krzyk Polly, Mike zerwał się na równe nogi. Gdy spostrzegł, iż tuż za rogiem, na schodach, dziewczyna kłóci się z kimś przez telefon, wpadł w osłupienie.

- Nie, Mamo! Nie! Mówię ci, że go tu nie ma. Boże, czemu mi to robisz?! - wykrzyczała, rozłączając się.

Podczas gdy zdziwiony brunet przysiadł obok niej na schodku, dziewczyna zaczęła szlochać, chowając twarz w dłoniach oraz nie mogąc się opanować. Mike czuł się przez dłuższą chwilę bezradny. Wpatrywał się więc po prostu w Polly, która wydawała się w tamtym momencie jeszcze bardziej drobna.

- Przepraszam, Mike. Przepraszam. Jestem żałosna - rzekła przez łzy.

- Co? Polly, co ty wygadujesz?

- Pokazuję ci się w takim stanie i... i... i... - zaczęła dziewczyna, nie mogąc dokończyć wypowiedzi z powodu jąkania.

- Spokojnie, Polly. Spróbuj się opanować i powiedz mi, co się stało.

Mike nie otrzymał już odpowiedzi, ponieważ Polly wybuchła ponownym płaczem, po czym wtuliła się w jego ramię, co chłopak odruchowo przyjął.

***

Niech ktoś mi powie, czy to jest chociażby dobre...Bo zwariuję.

Banda Bachorów [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz