28.

2.8K 274 147
                                    

HARRY'S POV:

Wszedłem do domu i zacząłem zdejmować kurtkę i buty. Odruchowo spojrzałem w stronę salonu szukając Louisa, a następnie kuchni, kiedy go nie znalazłem w tym pierwszym miejscu.

To właśnie tam ostatnio spędzał zdecydowaną większość czasu. Poszedłem więc na górę, gdzie od razu usłyszałem stłumiony przez drzwi szloch.

Szybo wszedłem do łazienki, z której dobiegał dźwięk i kucnąłem przy Louisie siedzącym na ziemi. Wokół było trochę brudno, nie mogłem twierdzić z czego, wyglądało jakby to jakoś posprzątał.

- Lou, skarbie, co się stało? - Zapytałem delikatnie z troską w głosie. Chwyciłem i zacząłem gładzić jego dłoń. - Spójrz na mnie, powiedz o co chodzi.

Byłem przestraszony, nie miałem pojęcia o co chodzi, a mój chłopak nawet, kiedy płakał przez nadmiar hormonów odzywał się do mnie.

Po chwili ciszy powili pomogłem mu wstać, a zaraz po tym przylgnął do mnie mocno przytulając i znowu zaczął płakać.

Starałem się go jakoś uspokoić, ale to na nic. Cały czas też prosiłem, żeby powiedział co się stało, ale wtedy tylko kręcił głową.

Dopiero kilka minut później zauważyłem niewytarty kawałek podłogi, gdzie siedział Louis. Krew?

Odsunęliśmy się trochę od siebie i chciałem spojrzeć mu w oczy, kiedy ten uciekał wzrokiem.

- Louis, nie jesteśmy w przedszkolu, musimy rozmawiać, na tym chyba polega związek, tak? - Kontynuowałem kiedy powoli pokiwał głową. - Więc nie zachowuj się jak pięciolatek i powiedz mi dlaczego na podłodze są ślady krwi.

Zawahał się przez moment, ale w końcu otworzył usta, a jego głos był lekko zachrypnięty.

- J-ja - zająkał się i znowu w jego oczach zaczęły zbierać się łzy, które starłem jak tylko wypłynęły. - Ja chyba, straciłem nasze dziecko.

Powiedział to tak cicho i szybko, że ledwo co zrozumiałem, ale zrozumiałem.

- Musimy jechać do szpitala, może wcale tak nie jest. Są różne sytuacje w ciąży.

- Ja nie chce - przewróciłem lekko oczami, bo naprawdę zachowywał się jakby miał pięć lat.

Nie dałem szatynowi wyboru i powiedziałem, żeby się przebrał i ma zejść do samochodu. Po upewnieniu się, że nie potrzebuje pomocy sam wyszedłem z domu.

Oparłem głowę o kierownicę wzdychając. To prawda, zmieniło się moje podejście co do dziecka. Zacząłem się przywiązywać do tej całej sytuacji. Dbałem, żeby oboje mieli jak najlepiej, a dwa tygodnie później mieliśmy poznać płeć.

Westchnąłem, kiedy Lou wszedł do samochodu i otarłem z policzków łzy, które nawet nie wiem, kiedy się tam pojawiły.

- Będzie dobrze - cicho powiedziałem i dałem dłoń na kolano młodszego. - Kocham cię.

Ruszyliśmy, ręka Tomlinsona powędrowała na moją i lekko ją ścisnęła.

Zaparkowałem na szpitalnym parkingu, ale odczekałem chwilę. Oboje musieliśmy chwilę się na to przygotować psychicznie, może nawet w myślach błagałem Boga, żeby wszystko było w porządku. Nawet jeśli nie jestem mocno praktykujący.

***

Czekałem niecierpliwie przed salą w której znajdował się Louis. Lekarka poprosiła mnie, abym mimo wszystko zaczekał na zewnątrz.

W końcu drzwi się otworzyły, więc automatycznie szybko wstałem i podszedłem do... niestety smutnego Louisa, dlatego po prostu przytuliłem go mocno i zacząłem gładzić po włosach. Zawsze działało na szatyna uspokajająco.

Po załatwieniu wszystkiego w końcu Louis został wypisany. Nie zwracałem uwagi na to ile to trwało, to nie było ważne.

Poszliśmy do samochodu, ja też ze łzami w oczach. Usiedliśmy i po prostu trwaliśmy w ciszy.

- Nie cieszysz się? Przecież nie chciałeś tego dziecka - zapytał słabym głosem.

- Jest mi cholernie przykro Louis, a ty jeszcze myślisz, że mógłbym się tym cieszyć? - Prychnąłem. - Jedźmy już.

<<<<>>>>
🙇🏻‍♀️

Sexy Instructor  LARRYWhere stories live. Discover now