8.Your hands around me like a Panda

91 5 1
                                    

Męskie perfumy niby znane jednak dziwnie inne, ciepło czyjegoś ciała obok mnie i ciepły oddech w moich rozpuszczonych czarnych włosach.
Jego ramię oplata i Przytula mnie do siebie tak jakby bał się mnie puścić.
Sytuacja niby bardzo mi znana Ale jednak obca. Umysł zalewa fala wspomnień. Łzy aż cisną się do oczu jednak wytrzymuje to.
Wszystko niby Tak bardzo do siebie podobne Ale jednak inne.
Nie czuję alkoholu w jego oddechu, nie czuję łez na moich policzkach. Moje ciało nie jest teraz pokryte siniakami. Nie czuję od niego damskich perfum.
Myśli błagały o szybką śmierć.
Ciało drgało.
Krew która płynęła po udach właśnie mijała kolano.
Jego oddech z moimi kolejnymi drganiami robił się coraz to bardziej niespokojny.
I właśnie wtedy stało się coś co jest jedyną podobną rzeczą do tego co miało miejsce kilka lat temu.
Jedno jest takie samo.
Moje policzki tak jak kiedyś są czerwone.
Wtedy czerwień na policzkach spowodowana była brakiem powietrza oraz złością mojego partnera.
Wtedy Czerwień na policzkach miała idealny ślad jego dłoni. Policzki piekły na kształt jego ręki.
Teraz czerwień na moich policzkach spowodował Maciej.  Jego ciepłe słowa, zachowanie, ruchy które wykonuje w moją stronę.
Ogromna różnica pomiędzy tym co było kiedyś a jest teraz.
Mały buziak w czoło i kilka słów które dla niektórych nie mają żadnej wartości dla mnie były czymś ogromnie ważnym.

-Jestem przy tobie Amy...Chce się żebyś wreszcie trochę oddetchnęła.  Spróbuję zastąpić ci na chwilę te tabletki...  Przy mnie nic ci nie grozi. Wiesz o Tym, prawda Amy?

Cicha muzyka z radia i równie ciche rozmowy.
Stukanie kluczy w bagażniku. Opony lekko ocierają o dach vana.
Lekkie kołysania samochodu po prawdopodobnie nierównej drodze.
Wnętrze busa wciąż ciemne, wciąż oświetlene niewielkimi światełkami. Ciepło od ciała Maćka i kocu sprawia że powoli zamykają mi się oczy. Maciek jakby to wyczuł bo przyciągnął mnie bliżej siebie.
Kołysanie które prawie ponownie mnie uśpiło zniknęło w momencie zatrzymania się samochodu.
Z wysokości w której się znajdowałam na widziałam tylko kostkę i kawałek bramy.
-Obudź ich. Jesteśmy na miejscu.
Padło z ust kierowcy nieco głośniej niż wcześniej.  Jeden z jego mechaników wyszedł z samochodu tylko po to by za chwilę pojawić się w przesuwanych drzwiach i nie pewnie próbując zabierać się do swojego zadania.
-Nie musisz...- Szepczę cicho przy okazji czując, że mam zaschnięte gardło. -Sama go obudzę.- Uśmiecham się w jego stronę i lekko podciągam się do góry tak aby nie uderzyć głową o sufit.
Chłopak kiwnął mi głową i poszedł do swojego kolegi pozostawiając otwarte drzwi. Zimno wlało się do środka sprawiając że za żadne skarby świata nie chciałam wychodzić.
Mimo to przetarłam ręką twarz, ziewnęłam przeciągle i szturchnęłam lekko Maćka w brzuch. Sama ześlizgnęłam się z samochodowej kanapy i zaczęłam się przeciągać.
-Wyglądasz jak taki kot...- zachrypnięty głos Maćka i jego późniejszy cichy śmiech upewnił mnie w tym że chłopak już nie śpi a ja mogę wreszcie zaczerpnąć świeżego powietrza w całości.
Zmiana samochodów była najgłupszym pomysłem na jaki  wpadłam ostatniego czasu. 
Ale dosłowne wyskoczenie z samochodu do najmądrzejszych też nie należało.
Najpierw poczułam chłód na odkrytych ramionach a chwilę potem po zetknięciu się moich nóg z ziemią  poleciałam jak kłoda w przód na skutek bólu w nodze.
Nie przemyślałam tego, że poranne problemy z kostką w lewej nodze mogą mi przeszkodzić w wykonaniu tego jakże efektywnego wyjścia.
-o Kurde..- Śmiech chłopaków i szybkie kroki w moją stronę. Mogę pisać poradniki dla takich kalek życiowych jak ja. Albo zostać komikiem profesjonalistą. -Wszystko w porządku? Znaczy... -Zaczął jeden jednak powiedział to po polsku i zaraz chciał się poprawić.
-Domyślam się o co chciałeś zapytać... -Śmieję się cicho i siadam na kamienistej drodze.- Nic sobie nie zrobiłam. Jeszcze. Chyba.-Puszczam mu oczko po czym ponownie wybucham śmiechem.
-Co tam się dzieje ? - Słyszymy z głębi busa. Chwilę potem z drzwi wychyla się do nas blond czupryna Maćka. -Amy? Co ty robisz? - Zdziwienie na jego twarzy było cudownym wynagrodzeniem upadku. Jeszcze lepsza była późniejsza wiadomość że któryś z dwójki jego mechaników zrobił mu wtedy zdjęcie.
-Chodź, daj mi rękę, pomogę ci wstać.- jego zeskok z samochodu sprawił, że znowu zaczęłam się cicho śmiać z mojej durnej akcji.
Maciek stanął przede mną z wyciągniętą dłonią i lekkim uśmiechem na ustach.
-Jak się spało księżniczko? -Zapytał kiedy chwyciłam jego dłoń.
-Bardzo dobrze... Dziękuję. - Odpowiadam dopiero kiedy stoję już w na równych nogach koło niego. Uśmiecham się w jego stronę i mocno tule się w jego bok. Pierwszy raz od bardzo dawna nie obudziłam się z przeświadczeniem, że ktoś mnie obserwuje albo że on jest gdzieś w pobliżu.
-Miło mi to słyszeć. - Uśmiechnął się w moją stronę a chwilę potem spojrzał na chłopaków -. Musicie się dogadać który śpi gdzie. Do wyboru kanapa i leżanka w salonie.
-Co im powiedziałeś?- Szpnęłam widząc jak chłopcy nagle bez większego zastanowienia zaczęli grać w papier, kamień, nożyce.
-Że muszą się dogadać kto będzie spał na kanapie a który na leżance.
-A nie mówiłeś mi kiedyś, że śpią na zmianę w pokoju gościnnym? - patrzę na niego zdziwiona. Jestem w stu procentach pewna, że tak mówił. Może zrobił tam przemeblowanie i ma tam teraz siłownię albo coś.
-No tak, ale ty też musisz spać. No ja cię przepraszam ale nie wyślę cię na tą kanapę. -Schyla się i dodaję mi na ucho.- Jest strasznie nie wygodna.
-Ja mogę spać z tobą. -Mówię od razu. Maciek spojrzał na mnie dziwnie przez co doszłam do wniosku że albo niepodoba mu się ten pomysł albo zrobiłam jakąś głupią minę albo ogólnie jestem tak głupią że lepiej nie gadać. Postanowiłam się więc szybko poprawić i dodałam:-Znaczy się jeżeli ci to nie będzie przeszkadzać. Oni też muszą odpocząć. Pół przytomni mogą narobić szkód, a w tym sporcie lepiej unikać takich sytuacji. Zresztą będę miała któregoś na sumieniu, że ja sobie śpię wygodnie, a on jechał, czuwał całą drogę i musi spać na kanapie a skoro mówisz że jest niewygodna to tym gorzej. -Mówię szybko patrząc to na chłopaków, to na niego.
- A ja myślałem, że już masz mnie dość. Najpierw mnie bijesz, potem uciekasz a teraz ty mi tu rzucasz jakieś ciekawe propozycje. Nie znałem cię od tej strony Amy. -Rusza sugestywnie brwami na co dostaje ode mnie kuksańca w bok.
-Mówię poważnie, bez żadnych podtekstów. -Mruczę pod nosem. Na co ja się zgodziłam? Mogłam siedzieć w wygodnym ciepłym busie Taia. Mogłam wytrzymać jeszcze chwilę skoro niedaleko miałaby być kolejna stacja.
Zresztą to bez znaczenia Maciek jak chce to znajdzie sposób żeby mnie przekonać do różnych rzeczy.
-Jeszcze raz... Uważnie, raz, dwa, trzy...-Chłopaki wciąż grali i prawdopodobnie poszłabym  im przerwać gdyby nie powiadomienia które zalały mój telefon robiąc z niego na krótką chwilę wibrator.
Wyjęłam urządzenie z kieszeni co spotkało się z niezadowoleniem Maćka.
Szybkie  zerknięcie na telefon i moim oczom ukazał się istny spam na każdym z moich zalogowanych  Social mediach. Snapchat, Facebook, Instagram, Twitter, Pinterest i masa innych.
Nie wiem komu się nudziło ale albo to jakiś stalker któremu coś nie wyszło, albo jakiś ukryty pierwszy fan.
Najtrudniejsze hasło świata blokowało mnie od odkrycia tożsamości znudzonego życiem jegomościa.
Szybkie stukanie hasła w ekran przerwało jego nagłe wyrwanie z mojej ręki.
-Ey! No Co ty robisz? -Moje nieporadne krzyki zaschniętym gardłem były niczym rozmowa z butem. -Maciek... Janowski no!- Mój język aż bolał od wymawiania jego imienia Ale wiedziałam że na niego to zadziała. Bądź co bądź Ale Magic uwielbia jak mówię jego imię. Kiedyś mi mówił że za młodu uważał swoje imię za przekleństwo, było dla niego zwykłe, pospolite. Kiedy usłyszał je z ust obcokrajowców nagle doszło do niego że nie jest takie zwykłe. Spodobało mu się i znalazł jakąś dobrą rzecz w nim.
W moim przypadku wiem że chłopak je uwielbiam bo Ponoć ja mówię je najśmieszniej.
Co nie jest niczym dziwnym w momencie kiedy to nosi się aparat na zębach i jest się obcokrajowcem.
Zwykłe słówka angielskie czasami sprawiają mi problem a nie wspominając już o Polskich.
To jest język idealny na tworzenie jakiś szyfrów albo kodów.
-Tak się właśnie nazywam.. znaczy zakładając, że miałaś na myśli Maciej Janowski bo wiesz ciężko cię zrozumieć.- Schyla się i krzywiąc nieznacznie twarz podaje mi mój telefon. Kiedy miałam go prawie w rękach chłopak ponownie mi go wyrwał.
-Magic No..- Jęknęłam. Byłam w trakcie obliczania jak skutecznie wespnąć się na chłopaka i zabrać telefon kiedy ten zaczął mówić.
-Dostaniesz go Ale użyjesz dopiero jak pierwsza dobiegniesz do drzwi mojego domu. -Zaśmiał się i u już ustawiał do biegu kiedy szybko złapałam go za rękę.
-Stop. Ja nie wiem który to budynek.- Zmarszczyłam brwi i zaczęłam się rozglądać. Trochę ich tu było mimo wszystko.
-Ja ci nie powiem.-Zaczął się śmiać i czekał aż ja również ustawie się do biegu.
Ja jednak nie miałam narazie takiego zamiaru. Nie mam zamiaru biec w nieznane. Jeszcze wpadnę do domu jego sąsiadów i z tego wstydu nie będę chciała tu już więcej przyjeżdżać.
Zrezygnowana zaczęłam się powoli ustawiać patrząc z prośbą w oczach na chłopaków.
Ci widząc mnie od razu pokazali rękami odpowiednimi dom.
-Start!- Krzyk Maćka i moja determinacja kotłowały mi sie w jeszcze nie do końca obudzonym ciele.

-Ey to nie fair. Oni ci pomogli. Gdyby się dało podłożyliby mi kłody pod nogi. -Maciej Jękął zaraz po dobiegnięciu do swoich drzwi.
-Nie fair było to że nie powiedziałeś mu który twój dom dupku. Dawaj telefon. -Wytknęłam mu język i wystawiłam język w jego stronę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 04, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Czarny Charakter | Jason Doyle Where stories live. Discover now