— Trzecia ławka, nie za dobrze się bawicie? — syknął Gabriel, z deka podirytowany. Nienawidził, kiedy ktoś mu wchodził w drogę i go dekoncentrował.

— Nie, prze pana, ależ skąd. Jakbym śmiał — tłumaczył się jeden z nich. — Max tylko się naćpał przeterminowanymi pierożkami babci Alix.

— Ja? Ja w porównaniu do ciebie nigdy nie spotkałem jej babci, natomiast ty, TY, brachu, widzisz się z nią w poniedziałki każdego tygodnia  w spa i na basenie, nie tak jest?

Kim wyglądał, jakby miał zamiar go udusić. Na daremno, bo jak tylko Gabriel dostrzegł jego mordercze spojrzenie, nakazał im usiąść w osobnych ławkach.

Adrien na chwilę oniemiał na wyobrażenie sobie pomarszczonej babci w stroju kąpielowym o morderczym spojrzeniu. Jedna zła decyzja i zginąłby od samego oddychania.
Gdy wystarczająco się ogarnął, spojrzał na swojego ojca, który w tamtym momencie wyglądał na okropnie znużonego. Wyraźnie pokazana była jego irytacja oraz pogrążenie się w codziennej rutynie, nuda, nuda i jeszcze raz nuda. 

— Jak macie się pozabijać, to nie tutaj. Jestem wrażliwy jeśli chodzi o krew. — odrzekł szorstko. — No, to teraz weźmy się w sposób właściwy za główny temat tej lekcji. Naprawdę musi być wam smutno z tego względu, że będzie to już przedostatnia nauka z mojej strony, ale nie bójcie się — szczerze wam życzę niepowodzenia z kobietami. A teraz wracając, etapy miłości. Tak, etapy.

Stuknął długopisem razów parę w biurko, drugą dłonią trzymał nadgryzioną wcześniej przez kogoś kartkę, a gdy z nosa zaczęły spadać mu okulary, położył przyrząd do pisania na miejsce i nałogowo je poprawił. Szczerze mówiąc, w tamtej chwili wyglądał jak prawdziwy nauczyciel, nie jak pokryty lateksem bad boy z obsesją na punkcie owianych grozą czarnych motylków.

— No to tak. Pierwszym etapem jest tak naprawdę przyjaźń. Może ona się nie zmieniać, jak i ma prawo (stety lub niestety) ruszyć w zupełnie innym kierunku, ale to później. — tłumaczył. — Na przykład, na początku jakiś tam głąb płci męskiej, czy też żeńskiej do ciebie podchodzi i pyta, czy lubisz się przebierać w damskie ubranka, a następnie się do ciebie dosiada i każdego dnia za tobą łazi, jak zawodowy prześladowca.

Wcale nie opisywał sytuacji ze swoją żoną, wcale.  To był tylko prosty zbieg okoliczności.

— Przez przypadek zaczynasz rozmawiać z tym dziwolągiem, po czym sam się przeobrażasz w idiotę i...

Chwila, czy ja właśnie przyznałem, że jestem idiotą?, pomyślał niepewnie.

— Dobra, może coś innego. — wydukał zawstydzony, choć nikt tak naprawdę nie wiedział, co kryje się za jego fałszywym wyrazem twarzy. — Na początku chcemy poznać drugiego człowieka ze względu na jego wygląd, nie na charakter. Stopniowo odkrywamy skryte wewnątrz niego tajniki, wady i zalety, i tak dalej, blah, blah. — machnął ręką. — I to jest przyjaźń. Chyba. Mniejsza z tym.

Ivan podrapał się niesfornie po głowie przypominając sobie chwilę odwagi, kiedy odważył się zagadać do Mylene. Było to ciężkie i pamiętne zdarzenie, które do teraz powodowało u niego ciarki, no, może także pewne zażenowanie. Kto normalny zamiast ułożyć dla kogoś poemat, drze się na cały głos, jaką wielką miłością pała do danej osoby? 
Na wspomnienie tegoż ewenementu naszła go ochota na pizze z sosem słodko-kwaśnym. Jedynie miłość może doprowadzić do takiego stanu. No, przynajmniej jego. W końcu był to nie kto inny, jak Ivan.

—  Szczerze mówiąc, mam w nosie waszą orientację, ale wiedzcie dobrze, że te lekcje mogą was czegoś nauczyć...

Nathanael nieco rozkojarzony, pod wpływem impulsu stanął w ławce z werwą i wykrzyczał:

Sztuka podrywu || Miraculous ✔Where stories live. Discover now