6. Nie drażnij smoka!

50 4 2
                                    


– Siedem tysięcy stopni! Siedem... tysięcy! Czy trzeba zamieszkać na najwyższym lodowcu, by dowieść, że się jest mędrcem? Nie można by tego robić w jakimś świętym gaju? Albo nad tymi gorącymi źródłami, o których mówił Hadvar?

Na myśl o legioniście, Em zrobiło się odrobinę cieplej, ale tylko w głębi serca, bo fizycznie strasznie marzła. Zawinęła się w gruby futrzany płaszcz z kapturem, na nogach miała futrzane owijacze założone na ciepłe, wyłożone kożuszkiem buty, a mimo to całkiem skostniała. Nie liczyła stopni, ale miała nadzieję, że już niedaleko. Właściwie na początku liczyła, ale dała sobie spokój, kiedy zaatakował ją troll. Ledwo go zauważyła w gęstej śnieżycy. Gdyby instynktownie nie użyła magii, ta podróż skończyłaby się w połowie szczytu.

Lydia, jej nowa towarzyszka, jej huskarl, została bezpiecznie w Ivarstead. Nie było sensu ciągnąć dziewczyny ze sobą, skoro i tak najpewniej nie zostałaby wpuszczona do siedziby Siwobrodych.

*****

Emerald długo ignorowała wezwanie starców z góry, które usłyszeli chyba wszyscy w Białej Grani krótko po pokonaniu Mirmulnira. Tygodniami zajmowała się drobnymi zleceniami dla jarla Balgruufa lub mieszkańców jego miasta i okolic. W swoich wędrówkach dotarła nawet do Falkreth, lecz nie zatrzymała się tym razem w Rzecznej Puszczy. Hadvar wrócił do Legionu i nie było sensu sobie o nim przypominać, skoro chciała, by on zapomniał o niej. Ignorowała „norskie nonsensy", jak Irileth nazywała opowieści Farengara o Smoczym Dziecięciu, smokach i Drodze Głosu. Nie dlatego, że w nie nie wierzyła, ale dlatego, że rozpaczliwie pragnęła, by nie okazały się prawdą. Wiedziała przecież, że jest nasieniem Akatosha, spadkobierczynią spuścizny Talosa. Lecz czy nieustanne zaprzeczanie własnej naturze sprawi, że się ona odmieni?

Poddała się po trzecim smoczym ataku. Były całkiem same z Lydią, nieprzygotowane, po środku trawiastej równiny z rzadka porośniętej rachitycznymi krzewinkami. Smok pojawił się nagle, w locie plunął ognistą kulą i odleciał. Szczęśliwie niezbyt dobrze wycelował i zdążyły odbiec od płonących krzaków, ale nie miały gdzie się ukryć. Smok zawrócił. Em już miała wizję własnej śmierci, kiedy coś odwróciło uwagę bestii. Mamut! Te olbrzymie, włochate zwierzęta przemierzały równiny Skyrim pod opieką swoich łagodnych pasterzy – Gigantów. Ci z kolei, choć z natury spokojni i nieagresywni, atakowali bez wahania każdego, kto zbytnio się zbliżył do ich trzody. Jeśli więc smok zaatakował mamuta, prawdopodobnie rozpęta się mała bitwa. Po kilkudziesięciu minutach, Lydii i Em zostało tylko dożynanie rannych. Zrobiły to bardziej z litości niż dla łupu. Smok jednak padł od strzały Cesarskiej. Coś się w niej odzywało, kiedy te skrzydlate bestie atakowały. Coś, co nie pozwalało pozostawić wyzwania bez odpowiedzi. Em bała się tego. Nigdy nie cechowała jej brawura, wręcz przeciwnie. Dawni kompani podśmiewali się, że ostrożne planowanie zajmuje jej więcej czasu niż sama akcja. Ale temu zawdzięczała życie. Druga smocza dusza, którą przyjęła, niosła olbrzymie pragnienie wiedzy. Miała się czegoś dowiedzieć, a Siwobrodzi mogli znać odpowiedź. Dlatego właśnie pięła się stromymi schodami na szczyt Gardła Świata.

*****

Lydia umilała sobie czas spędzony w Ivarstead na różne sposoby. Pierwszego wieczora piła z miejscowymi. Prawie zaprzyjaźniła się z Klimmekiem, któremu dovahkin zgodziła się pomóc, wnosząc zapasy dla Siwobrodych na szczyt góry. Mężczyzna obdarzył Lydię takim zaufaniem, że zwierzył jej się ze swojej nieszczęśliwej miłości do Fastred. Nieszczęśliwej, bo wybranka ostatnimi czasy darzyła łaskami Bassianusa Axiusa. Tego z kolei wojowniczka nie polubiła. Ledwo się odzywał do innych, a jeśli już, to traktował ich jak prowincjuszy. On, chłopak z Ivarstead! Przestała zwracać na niego uwagę.

Smocza Lilia [Skyrim]Where stories live. Discover now