8. Seria niefortunnych zdarzeń

38 2 0
                                    


Było wcześnie rano, a choć słońce wzeszło jakiś czas temu, jego blask nie przebijał się przez sine chmury. Wilgoć i chłód ciągnęły znad jeziora.

– To dokąd teraz? – spytała Lydia, kiedy brama Pękniny zamknęła się za nimi.

– Mamy ponad tydzień na dotarcie do Białej Grani, nie musimy się spieszyć. – Em stanęła niezdecydowana obok stajni, szczelniej otulając się płaszczem.

– Mogłybyśmy wynająć wierzchowce... – zaproponowała huskar bez wielkiego przekonania. Już kilkukrotnie namawiała Cesarską na kupno, ale Em była przeciwna. Nie podała wyraźnego powodu i Nordka po cichu zastanawiała się, czy dziewczyna boi się koni. A może nie umie jeździć wierzchem? – Ten chłopak, Shadr, dałby ci niższą cenę.

– Mam lepszy pomysł – zapewniła Dovahkiin, ciągnąc Lydię w stronę brzegu jeziora. – Pamiętasz Grostę z tartaku? Mogłybyśmy ją odwiedzić. Mieszka sama z synem...

– Przecież ciągle się tam kręcił ten strażnik – przerwała jej Lydia.

– Strażnik był tam służbowo, my ją odwiedzimy prywatnie, po przyjacielsku.

– Służbowo... – Lydia uśmiechnęła się kpiąco, ale dała się zaciągnąć nad jezioro, choć nie bez oporu.

– Jeśli nie ukradli mojej łódki, to będzie znacznie szybciej...

– TOBIE mieliby ukraść? Przecież to niezgodne z zasadami Gildii.

– A TY skąd o tym wiesz? – Em zatrzymała się gwałtownie, patrząc przenikliwie na Nordkę spod zmarszczonych brwi.

– Daj spokój, nie jestem głupia! – zniecierpliwiła się tamta. – Nawet jeśli mnie nie zabierasz ze sobą, to czasem opowiadasz...

– TEGO ci nie mówiłam! – zareagowała ostro Em. – Z kim jeszcze rozmawiałaś?

– Z nikim – zaprzeczyła Lydia, ale na jej policzki wypełzł podstępny rumieniec.

Dovahkiin porzuciła niewygodny temat. I tak wyciągnie z dziewczyny informacje, ale nie musi tego robić teraz. Podczas podróży będzie wiele okazji...

Łódka kołysała się łagodnie, uwiązana przy niewielkim pomoście poniżej murów miejskich. Cesarska wskoczyła do środka zgrabnie i naturalnie, jakby robiła to przez całe życie.

– No, na co czekasz? Wsiadaj! – poganiała Nordkę. – Będziemy u Grosty przed obiadem.

– Zaraz... – marudziła wojowniczka i niepewnie przymierzała się do wejścia na łupinkę.

– Nie umiesz? – Dovahkiin miała ochotę wybuchnąć śmiechem, ale w porę się powstrzymała i podniosła z ławeczki, podając Lydii rękę. – To tylko się wydaje trudne. Spokojnie, złap mnie za rękę...

Kiedy już usadziła swoją huskarl, chwyciła wiosła i wprawnymi ruchami pchnęła łódkę ku głębinie. Nie było sensu dodatkowo  stresować dziewczyny nauką sterowania.

– Znasz się na tym – zauważyła Nordka, kiedy nieco się odprężyła i zaczęła zwracać uwagę na otoczenie.

– Wychowałam się w Anvil, nad morzem. – Em uśmiechnęła się do swoich wspomnień.

Ileż razy dostawała burę, gdy zamiast uczyć się, lub wypełniać świątynne obowiązki, podkradała łódkę i wypływała w morze. Najbardziej lubiła to robić o zachodzie słońca, choć nie patrzyła wtedy na opadającą w wodę czerwoną kulę, a na płonące czerwienią i różem miasto. Jej miasto, które nigdy nie podniosło się po zniszczeniach z czasów Wielkiej Wojny...

Smocza Lilia [Skyrim]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن