Hadvar, mimo niewygody, nie protestował, kiedy usnęła mocno weń wtulona rozumiejąc, że tego właśnie potrzebuje. Rano obudzili się jednocześnie, nadal ciasno objęci.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką spotkałem – powiedział, gładząc jej miękką skórę.
– Mmm... nie wiedziałam, że z ciebie taki komplemenciarz – wymruczała, przeciągając się.
– Ja też nie – odparł zaskoczony. – Powiedziałem ci szczerą prawdę.
– Nordowie są znani ze skłonności do poezji – roześmiała się, ale jego słowa bardzo poprawiły jej nastrój – i z pięknych kobiet.
– Nie spotkałem piękniejszej od ciebie – powtórzył, patrząc jej w oczy.
Na takie stwierdzenie mogła tylko spłonąć rumieńcem i odwrócić wzrok.
Zanim wstali jeszcze kilkukrotnie udowodnił jej, jak mocno działa na niego piękno.
W domu nie było nikogo, ale zapobiegliwa Sigrid zostawiła im śniadanie na stole. Jedli w milczącym porozumieniu, by nie komentować tego, co zaszło między nimi. Kończyli posiłek, kiedy przyszedł Alvor.
– Wstaliście? Dobrze. Rozmawiałem z innymi. – Usiadł ciężko na krześle. – Zgodzili się, że trzeba wysłać kogoś do jarla. Rzeczna Puszcza nie poradzi sobie ze smokiem.
– Zaraz! – Em była zaskoczona. – To jeszcze nikogo nie wysłaliście? Minęły trzy dni od zniszczenia Helgen! Przecież Hadvar...
– No właśnie... Hadvar. – Alvor zrobił kwaśną minę.
– Widzisz, nie wszyscy są skłonni uwierzyć legioniście. – Żołnierz uśmiechnął się cierpko.
– Ale ty byłeś w Helgen! Uciekłeś przed smokiem! – Ze wzburzenia aż wstała.
– Niektórzy myślą, że po prostu uciekłem – tłumaczył jej spokojnie. Wiedziała jednak, że ten dumny mężczyzna nie mógł przyjąć oskarżeń bez gniewu.
– A teraz już mu wierzą? – spytała Alvora zdumiona.
– Twoja opowieść potwierdza wersję mojego bratanka – wyjaśnił kowal.
– Nawet jej nie słyszeli! – zdumiała się.
– No... bo widzisz... chciałem cię prosić... – plątał się Alvor.
– Dobrze – westchnęła – pójdę z tobą i im opowiem „moją wersję". – Była to winna Hadvarowi za uratowanie życia i jego rodzinie za pomoc i opiekę. – Tylko daj mi chwilę, dobrze? – Niejasnym gestem pokazała swoje splątane włosy.
– Och, jasne. Przyślę ci Dorthe do pomocy. – Wyszedł z całkiem zadowoloną miną.
– Kto to Dorthe? – spytała Em.
– Córka Alvora. Spała już, kiedy przyszłaś. Niezła z niej łobuziara – roześmiał się Hadvar, lecz w jego głosie słychać było dumę i miłość – a jak ci przygada...
W tym momencie drzwi chaty otworzyły się i weszła ładna jasnowłosa dziewczynka.
– Witaj, jestem Dorthe – przedstawiła się bez cienia nieśmiałości. – Tata powiedział, że mam ci pomóc.
– Będę bardzo wdzięczna, Dorthe. Mam na imię Em.
– Powinnaś się uczesać! Mogę to zrobić, czasami czeszę mamę – zaproponowała mała.
– Ile masz lat? – spytała Em, kiedy już siedziała na zydlu przed kominkiem.
– Prawie dziewięć – odparła Dorthe. Jej małe dłonie pewnie trzymały grzebień. Była bardzo uważna i delikatna.
YOU ARE READING
Smocza Lilia [Skyrim]
FanfictionCo jeśli najdziwniejsze rzeczy spotykają nas w odpowiedzi na własne modlitwy? A usilne starania, by uniknąć przeznaczenia, rzucają prosto w objęcia Losu? Nad tym właśnie zastanawiała się Em, kiedy próbując uciec przed kłopotami w Cyrodil, wpadła w...