Ucieczka Muffet

82 11 3
                                    

Bohaterowie obudzili się na środku polany w środku lasu.

- Naprawdę wysłałeś nas do Puszczy Białowieskiej!? - krzyknął Koj
- Miałem wysłać w losowe miejsce w odległości 200 metrów - odpowiedział Wither
- Ale to jest więcej niż 200 metrów!
- Jak w losowe to więcej można.
- Zaraz wywalę ci ten badziew! - powiedział wiedźmin pociągając nosem - Jesteśmy w Zaułku Sosnowskiego. Pachnie barszczem.
- Nie słyszałeś o Warszawie, a słyszałeś o jakimś zjebanym Zaułku Sosnowskiego!?
- No słynna wojna Klanu Number One z Klanem Sebixów w 69 r. p. n. e.
- Skończ pierdolić i chodź - Powiedział szkielet kiwając ręką

Gdy wyszli już z polany i weszli do lasu nagle krzaki przed nimi zaczęły się ruszać

- No to powtórka z rozrywki - zażenowany rzekł Wither

Gdy to powiedział z krzaków wyskoczyło 10 mężczyzn z kompani Znowka. Zaczęli biec w ich stronę.

- EVERYBODY DO THE FLAP - szybko powiedział Koj i przewrócił się twarzą w stronę ziemi, a zaraz za nim cała reszta.

Ziemia zatrzęsła się i zawaliła pod nimi, zrzucając wszystkich w opuszczone kopalnie

- SHIIIIIIIIIIT!! - krzyczał wiedźmin spadając

- levioso! - rzucił zaklęcie Wither

"Przepraszamy, ale wszystkie serwery są aktualnie offline" - odezwał się głos z kostura

-Faaaa.... -krzyczał szkielet, gdy spadł na stalagmit.

Koj spadł na grubą, miękką pajęczynę.

- Ufff... mogło być gorzej - powiedział
- Spierdalaj! - krzyknął czarnoksiężnik
- Cii, słyszysz?

Z mroku wyszedł Webber, pół dzieciak, pół pająk. W ręku trzymał dzidę. Wither odruchowo rzucił w potwora różdżką. Ta się połamała, a dzieciak uciekł.

- Co za debil... - nie dowierzał Koj
- Odruch
- Dobra, spierdzielajmy stąd, póki miejscowi nie wiedzą, że można nas zjeść - rzekł otrzepał ubranie.

Kilka minut błądzili tak po jaskiniach szukając wyjścia.

- Po jaki chuj rzucałeś tą różdżką jełopie!
- Bo... aura Boża... oszołomienie... - jąkał się Wither, utykając. Jego kręgosłup był lekko wykrzywiony od spadku na stalagmit.

- Co? Będziesz tak utykał jak jakaś poczwara? - śmieszkował wiedźmin

- Zamknij ryjca! Weź mnie na barana.
- Mam lepszy pomysł - Koj chwycił Withera i rzucił nim w dal - Sruuuuu

- O! kręgosłup mi się wyprostował - powiedział szkielet, gdy już wylądował
- Oho. Patrz. - wiedźmin wskazał na wielką, gęstą pajęczynę przed nimi. - Zaraza... nienawidzę pają... - nie dokończył, bo jego wypowiedź przerwał cichy, kobiecy śmiech.
- Słyszałam, że ludzie nienawidzą pająków, lecz uwielbiają je deptać, zabijać i torturować odrywając nogi. Lecz widząc co okropnego robią, lubię ich smak, smak pełen trwogi, kiedy rozpuszczam ich wnętrzności...
- Nam na na nam na - zaczął nucić Wither by załagodzić sytuację
- Źle debilu!
- Nieprawda

- Prawda!
- Nie!
- Tak!
-Ehem... ja tu jestem - powtórzył kobiecy głos, jednak zjeby nadal jej nie słuchały.
- Nie!
- Tak!
- Wanna fight bro? - zdenerwował się szkielet i podniósł ręce do gardy.
- KONIEC!!! - Krzyknęła, a bohaterowie ucichli - Oho, od razu lepiej, jeżeli jesteście już cicho mogę zrobić to...

W ciemności zaświeciło się pięć fioletowych oczu, poniżej błyszczały dwa białe kły, takie jak u pająków jaskiniowych. Nagle wokół nóg czarnoksiężnika owinęła się pajęczyna, następnie przewróciła go i wciągnęła w mrok.

- Znajdź mi żonę i powiedz, że ją kochałem! - krzyknął
- Oddawaj go brzydka poczwaro! - krzyknął Koj dobierając miecz
- Oh... zostałam ostatnio wybrana na najładniejszego pająka. Czas to zakończyć

Wiedźmin usłyszał jak coś spadło za niego. Odwrócił się, aby spotkać się z tym czymś twarzą w twarz, ale dostał dość ciasną pajęczyną w twarz. Było mało tlenu w tym "worku na głowie", więc zemdlał.

NIEOKREŚLONA ILOŚĆ CZASU PÓŹNIEJ

- Ała... moja głowa... - co się stało? - mamrotał Koj

Wiedźmin wisiał do góry nogami, skrępowany od stóp do barków pajęczyną, w czymś w rodzaju celi. Ściana, ściana, ściana, ściana z otworem, zalepionym pajęczyną, sufit i podłoga. W kącie siedział Wither. Jego jedna noga była okryta pajęczyną. Bawił się on jeżdżąc po swoich żebrach palcem i wydając dźwięki.

-Tututututut tutu - nucił
- Cii, próbuję się wydostać.
- Tututut
- Cicho, bo nas usłyszą
- Tu utut ututut
- Szczym żuchwę!
- Chcesz się wydostać? Bo nie dosłyszałem
- TAK JEŁOPIE
- Okej

Wither wstał, odczepił sobie nogę, oderwał ją od pajęczyny, przymocował znowu i poszedł w stronę wiedźmina.

- Nie mogłeś tak od razu!?
- Nie, bo grałem na kostce.
- Dobra, teraz przetnij jakoś tę pajęczynę.

Wither pozbierał z podłogi krzemień i ją przeciął.

- Tada! - był z siebie dumny, bo w końcu mógł się przydać

- Ehh... chodźmy póki tego czegoś nie ma - powiedział Koj stojąc już na korytarzu.
- Ahuhuhu, nie lubię jak ktoś odchodzi przed obiadem! - zabrzmiał już znany bohaterom głos.

Zjeby zostali opleceni cali pajęczyną. Czuli jak coś ich ciągnie. Następnie Wiedźmin zemdlał z powodu małej ilości tlenu. Po chwili szkielet wyciągnął głowę z kokonu.

- Łaaał, ale tu ciepło. Jak w domu! - powiedział ucieszony - Pani pająku, gdzie pani nas ciągnie?
- Czekaj, co? - odwróciła się
- Witam serdecznie :)
- Jakim cudem ty nie zemdlałeś!?
- Wiesz... jestem szkieletem. A tak poza tym Wither - przedstawił się
- Muffet. Nie powinieneś być przypadkiem zły, że chcę zjeść twojego kumpla? - zastanawiała się pajączyca
- COOO!?
- No baa?

Czarnoksiężnik wziął krzemień i rozciął kokon wiedźmina. Następnie wziął jeden z jego mieczy i trzymał go obiema rękami w stronę potwora.

- I co mi tym zrobisz? - zaśmiała się Muffet

Wither pchnął mieczem. Królowa pająków odskoczyła do tyłu i strzeliła siecią. Szkielet zdołał uniknąć. gdy odwrócił głowę w stronę, gdzie wcześniej stała pajączyca już jej nie było. Przeskoczyła nad nim i strzeliła mu pajęczyną w tył nóg, tak aby się przewrócił. Zaczęła iść w jego stronę.

- Mała zabawa przed posiłkiem. Podoba mi się. - powiedziała

W ostatniej chwili jej klatkę piersiową przeciął srebrny miecz. Był to Koj, który właśnie się otrząsnął. Potworzyca upadła na ziemię i zginęła.

- Coś ty chciał jej zrobić stalowym mieczem? Nakarmić? - śmiał się z Withera wiedźmin - Ominęło mnie coś?
- Trochę, chodźmy później ci opowiem. Tam na końcu ścieżki chyba jest wyjście. I znowu mamy opóźnienie
- Kurwa...

Zjebadło: O dwóch debilachWhere stories live. Discover now