Funtime

93 12 1
                                    

-Wither posprzątałeś tu? - spytał się Herman uchylając drzwi.

Sala była posprzątana, księgi ułożone i śmieci wyniesione. Tylko brak szkieleta i miotły, okno było otwarte, a z dworu słychać było jęki. Doktor podbiegł do okna, na ziemi leżał Wither, a obok niego złamana miotła.

-Ty masz downa czy udajesz ?-spytał się Herman, w jego głosie było słychać zażenowanie.
-Chciałem polecieć ale pomyliłem wymiary...ała... pomocy-odpowiedział szkielet skręcając się z bólu.
-Zaraz ktoś po ciebie przyjdzie... chyba-rzekł i odszedł nie spoglądając na niego więcej.

Następnie udał się do pomieszczenia dla personelu, był tam Koj, który siorbał sobie kawę i wpieprzał ciasteczka, bo za darmo hehe. Nie oderwał wzroku nawet wtedy, kiedy Herman wbił do pokoju. Zwrócił się do pielęgniarek, żeby zabrały Withera i go opatrzyły, po czym uderzył pięścią w stół. Koj wzdrygnął się tak, że aż upuścił ciastko.

-Przestań żreć-warknął na niego.
-Mhm dobra już, gdyby nie zakaz ruchania personelu to było by spoko...
-To dla twojego dobra.
-Chcesz mnie zabić.
-Nie, ale to nie huma... - krzyknął Herman ale coś mu przerwało. Był to Wither który otworzył drzwi, jego nogi wyglądały w porządku.
-Jak chcecie się kłócić to tylko ze mną-powiedział Wither
-Spierdalaj-krzyknęli obaj równocześnie.
Wither stał przez chwile wpatrując się w nich po czym wziął papiery ze stołu i ruszył pomagać personelowi.
-Dobra, koniec... możecie ruszać jutro w dalszą podróż ponieważ dziś ma być burza.-rzekł Doktor.
-Herman.... Mogę te ciasteczka? - spytał Koj.
-NIE !-odpowiedział Herman i wyszedł do pacjentów zamykając z hukiem drzwi.
Koj siedział przy stole nudząc się i próbując znaleźć jakieś zajęcie - rzucał papierkami, rysował kutachy ale to wszystko już mu się znudziło.
-Kurwa, poruchał bym se... ale nie mogę personelu, hm... ale mógł bym pacjentki... o, to akurat dobry pomysł... mógłbym udawać, że pomagam ale będę miał inne plany... oj bardzo inne... - obmyślał plan działania wiedźmin.

Jak wiedźmin obmyślał swój plan, tak Wither i Herman przyjmowali pacjentów. Dzisiejszy dzień był pełen ludu, można było myśleć, że szpital jest już przepełniony. A tu goblin co dostał w gębę po nieudanej kradzieży, zraniony Ork po walce z jaskiniowym drakiem, elf z zatruciem alkoholowym... Herman i Wither biegali do recepcji z recepcji na drugie piętro, na lewe skrzydło i tak dalej. Po dwóch godzinach Herman musiał zrobić sobie przerwę.

-Wither weź sprawdź czy nikt nowy nie przyszedł... i nie zabij siebie ani nikogo innego na schodach. Masz tu papiery, gdzie są jeszcze wolne sale. - sapiąc powiedział doktor i podał szkieletowi dokumenty.
-Tak jest, panie poruczniku-zasalutował Wither i ruszył z powrotem do recepcji.
-Poruczniku, hm ? Kiedyś się wykończę...-burknął pod nosem doktor, po czym udał się do swego gabinetu.

Wither zbiegł pędem po schodach i wbiegł do recepcji. Już miał wejść do okienka i krzyknąć te piękne słowo które uczyniłoby cały świat lepszym. To jedno słowo, a brzmiało one "Następny!" lecz ktoś go pociągnął za ramię. Był to cwel Koj.

-Daj se ryknąć "następny" - powiedział do szkieleta.
-Teraz moja kolej-oburzył sie Wither.
-Wiesz co nie chce mi się z tobą kłócić, mam zły humor...
-Zakaz dymania personelu...
-Tak, więc ekhm NASTĘPNY!
-TY KURWO -rzucił się na Koja szkielet lecz zanim zdążył mu coś zrobić odezwał się kobiecy głos.

Za biurkiem stał demon...długie czerwone włosy, szarawa skóra. Na oczach miała zakrwawiony bandaż, co oznaczało brak oczu. Na głowie dwa niewielkie różki, cała opleciona była w bandaże. Wither i Koj stali jak wdębieni. Wither dlatego, że pierwszy raz widział demona, który nie jest jakimś monstrum chcącym zjeść cały Zjebostan, a Koj z powodu urody i możliwości wypieprzenia demona.

-Pani godność? - spytał się Koj.
-Lilith - powiedziała słodkim głosem, wtedy w Witherze coś pękło.
-Khm przep-prze-przepraszam czy mogę prosić kolegę tylko na słówko-wyjąkał szkielet.
-Co sie stało? - szeptem spytał Wiedźmin.
-Bo... bo... - nie umiał wykrztusić z siebie słowa Wither.
-Co?
-Tttt...ttt...o-oo..
-Mów że kurła bo cię jebnę !
-To córka szatan jest no - powiedział Wither trzęsąc się.
-Uuuuuuuuu biore...
-Pojebało cię ? Życie ci nie miłe?!
-Słuchaj jak zgine będą o mnie mówić "O tym, który pieprzył córke diabła". Ale by to zajebiste było.
-Khmm już jestem, a więc co panią tu sprowadza ?-powiedział Koj do Lilith ignorując szkieleta który targał go za rękaw.
-Woda święcona... - powiedziała rumieniąc się
-Już zerknę na wolne sale, o sala 68 jest akurat wolna. Pozwól, że cię zaprowadzę. - rzekł wiedźmin.

Zjebadło: O dwóch debilachKde žijí příběhy. Začni objevovat