Przygoda w Warszawie

127 10 2
                                    

Naszym bohaterom udało się uciec od kompani Znow Hooda. Jednak wpadli z deszczu pod rynnę. Wbiegli do Warszawy.

- Kurwa... ale się zmęczyłem. - powiedział Wither
- Już od 10 minut nie biegniemy. - odpowiedział Wiedźmin - A poza tym  jesteś szkieletem i nie masz mięśni, więc nie ma co ci się zmęczyć
- Daj mi się chodź raz poczuć jak człowiek! Jestem jaki jestem!
- Skończ pierdolić i lepiej powiedz mi do jakiego gówna trafiliśmy.
- Jesteśmy w Warszawie
- Pierwsze słyszę - dziwił się wiedźmin
- To jest stolica deklu
- Aaa, to dlatego wygląda jak gówno.
- Co?
- No stolica... stolec
- Japierdole *facepalm*

Po tym poszli do kowala, od którego kupili srebrny miecz dla Koja, bo debil oczywiście o nim zapomniał.

Po wyjściu z budynku rozdarł się żeński krzyk:

- EJ! WY TAM!
- O kurwa... spierdalamy - ztchórzył Wither
- Czekaj - zatrzymał go Koj, chwytając za bark

Nagle ujrzeli ją. Kobieta około 20 lat. Miała długie włosy w kolorze kasztanowym. Jej cera była blada, a na jej twarzy gdzieniegdzie można było znaleźć piegi. Oczy miała duże i niebieskie. Ubrana była w lekką zbroję, na plecach miała tarczę, a przy boku miecz.
Nim jeszcze podeszła blisko wiedźmin powiedział do szkieleta:
- Zakład, że ją wyrucham?
- Pff... no spoko

- Pomożecie mi - powiedziała gdy już podeszła
- My? - zdziwił się Wither - Jesteśmy tylko zwykłymi chłopami
- Taaa... szkielet z fioletową peleryną i czarodziejskim kosturen, oraz typiarz z dwoma mieczami, w dodatku bardzo seksowny, na pewno są zwykłymi chłopami. -drwiła
- A czemu by nie? - udawał głupiego Wither, mimo, że taki był.
- Dbr skończ pierdolić Wither. Kim jesteś i czego od nas chcesz.
- Jestem Wiktoria Fiona Ellen Suchańska. Zostałam wyznaczona do obrony tego miasta.
- Ładne masz imię Wiktorio. Zawsze mi się podobało. - Wtrącił Koj
- Mmm, dzięki. Wracając. Zawsze wychodziło mi to, lecz niedawno wydarzył się pewny incydent. Warszawska Syrenka... ona... ożyła! I w dodatku oszalała! Mówi, że jest patriotką, dlatego pali wszystkie budki z kebabami i zabija wszystkich ludzi, którzy nie znaja Roty.
- PALI BUDKI Z KEBABAMI!? TAK NIE MOŻE BYĆ! - krzyknęli równocześnie Wither i Koj
- Czyli pomożecie?
- Z chęcią - odpowiedział Koj
- Naaah... niech ci będzie - wymamrotał szkielet.

Udali się do domu Wiki. Był bardzo nowoczesny jak na tamte czasy. Był duży i pomalowany na biało-czarno. W jednym z pokoi do których się udali był wielki stół z mapą całej Warszawy. Gdzieniegdzie na mapie były zaznaczone czerwone krzyżyki.

- Te krzyżyki to spalone kebabownie. - zaczęła Wiki - W całej Warszawie została jeszcze jedna. Więc pewnie to będzie jej następny cel.
- To chyba mam pomysł

30 MINUTES LATER

Koj i Wither udali się do kebabowni. Zamówili tam 3 kebaby z ostrym sosem (czyt. Tysiąca Wysp, bo byli ciotami) oraz 1 wegetariański z podwójnym mięsem. Szkielet nie umiał się powstrzymać i zaczął jeść.

- Jakim cudem ty jesz sko... -powiedział  wiedźmin, gdy nagle drzwi do budynku zostały wyważone i słychac było krzyk:
- America! Fuck yea!

Przez próg weszła, a raczej wleciała (ponieważ lewitowała) Warszawska Syrenka.

- To ty nie jesteś patriotką? - zdziwił się Koj
- Aaa no tak zapomniałam. Nie rzucim ziemi skąd nasz lud.
- Dobra kurwa skończ pierdolić. -rzekł wiedźmin i wyciągnał swój srebrny miecz

Syrenka już wcześniej miała wyciągnięta tarczę i miecz, więc pierwsza zaatakowała. Rzuciła się na Koja, jednak ten zdołał zdobić unik. Pchnął mieczem, lecz nie zdążył, ponieważ potworzyca podcięła mu nogi swoim ogonem. Wiedźmin tak łatwo się nie poddał. Szybko wstał i zaczął wykonywać młynek. Ten został łatwo sparowany tarczą przez syrenę. Tarcza pękła, lecz poczwara przewróciła przeciwnika.

-Aleś to kurwa zjebał! - zaśmiał się Wither siedzący obok i jedzący kebaba.
- Pomógłbyś mi, a nie tylko żresz.
- Mertus Arezma! - szkielet rzucił zaklęcie na syrenę, która momentalnie padła
- NIE MOGŁEŚ TAK OD RAZU!?
- Mogłem, ale jadłem. A poza tym zajebiście się klepaliście
- Szczym ryj. Ona żyje?
- Tak. Tylko śpi.
- Spoko. Zwiąż ją. Mam plan.

TEN MINUTES LATER

Syrenka w końcu się obudziła się przywiązana do krzesła.

- Co... co się dzieje? - zapytała
- A jak myślisz, przegrałaś - szyderczo zaśmiał się Koj - Po co to robiłaś... jesteś Warszawską Syrenką
- Po pierwsze, nie nazywaj mnie tak. Jestem Zou, a nie jakaś głupia Warszawska Syrenka. Kiedyś jakiś typiarz zamienił mnie w kamień i ustanowił symbolem swojego miasta. Po drugie, robię to, bo mogę.
- Dbr zamknij się. Żryj to! - powiedział Wither przykładając jej kebaba do twarzy
- O dzięki. Lubię kebaba
- Co kurwa!? - zdenerwował się Koj - To po jakiego chuja paliłaś te wszystkie kebabownie!?
- Bo mi się nudziło okej?
- I musisz robić akurat to!? Nie możesz się przenieść na śpiewanie Roty czy cuś?
- W sumie mogłabym.
- Nie wierze... ameba społeczna. - zażenował się Koj i wyszedł z kebabowni
- Dbr rozwiążę Cię pod warunkiem, że nikogo już nie skrzywdzisz. - zasugerował Wither syrence
- Niech ci będzie

Wither rozwiązał Zou i wyszedł z budynku. Czekał tam na niego Koj. Podszedł do niego i razem udali się do domu Wiki

- Wróciliśmy! - krzyknął w progu Wither

Wiktoria od razu zbiegła na parter już na schodach pytając, czy im się udało.

- Tak, łatwo poszło - rzekł Koj
- Ez - dopowiedział szkielet
- Dbr spierdalaj stąd. Chcę pogadać z Wiki
- A żeby ci kutasa odcięło - powiedział Wither i wyszedł
- Dbr to jak? - zaczął wiedźmin - Idziesz się ruchać?
- Czemu by nie? - zgodziła się i zaprowadziła go do sypialni

2 DAYS LATER

- Naprawdę musisz wyruszać? Nie możesz zostać tutaj ze mną? - rozpaczała Wiki
- Niestety nie. Muszę pokonać tego przebrzydłego demona.
- Ale ja chciałam założyć z tobą rodzi...
- Ej Wither. Tepnij nas jakieś 200 m stąd.
- Spoko, 200 to i tak mój max. Z hukiem, czy po cichu?
- Z hukiem!
- Mielibyśmy 3 dzieci. 2 dziewczynki i jednego chło...
- To papa Wiki! - krzyknął Koj. W tym momencie w bohaterów uderzył piorun i zniknęli, pozostawiając po sobie czarny ślad na ziemi.
- Kurwa...

Zjebadło: O dwóch debilachWhere stories live. Discover now