Puszcza Białowieska

112 13 5
                                    

Nasi bohaterowie po sytuacji w Wąsosku wyruszyli w wyprawę. Po 5 dniach drogi doszli do Puszczy Białowieskiej. Drzewa rosły tam tak gęsto, że praktycznie nie dało się przemieszczać.
- Wiesz może gdzie idziemy? - spytał Koj
- Wiem. Zaufaj mi - odpowiedział Wither
- Mam ufać jakiemuś przebrzydłemu szkieletowi?
- Po coś mnie chyba zabrałeś z sobą
- Będziesz mi buffy nakładał
- JESTEM CZARNOKSIĘŻNIKIEM!
- Pff... Czekaj! Chyba coś znalazłem -powiedział wiedźmin pokazując na plamę atramentu - tędy szło to monstrum, które przywołałeś.
- Ejj, to nie moja wina. To ty mnie zaatakowałeś
-Bo obrabiałeś biednego Janka! I poza tym rzuciłeś zaklęcie, którego nigdy wcześniej nie używałeś!
- Ale gdybyś mnie nie zaatakował, to nie byłoby problemu
- *facepalm*
Nagle krzaki przed nimi się zatrzęsły. Nim wiedźmin zareagował i wyciągnął miecz z drzew coś na nich zeskoczyło i ogłuszyło. Ostatkiem sił tylko usłyszeli żeński głos "Związać ich i zanieść do bazy"

FEW MOMENTS LATER

-Ugh... moja głowa. Co się stało? - mamrotał Wither przywiązany do drzewa
-Psst, żyjesz? - szepnął Koj przywiązany z drugiej strony
-Pff... przeżyłem gorsze
-CISZA MI TAM! - krzyknęła kobieta, która wcześniej kazała ich związać.
Stanęła przed Kojem. Miała długie rude włosy. Jej twarz była blada, a oczy szaroniebieskie. Gdzieniegdzie na jej twarzy znajdowały się piegi. Ubrana w zieloną koszulę i zielone, obcisłe spodnie.
- Kim jesteście? - zapytała
- Jestem Koj z Zadupia. Jestem Wiedźminem.
Zaczęła szeptać do jednego z jej kompanów
- Rozwiążcie go. Z wiedźminami lepiej nie zadzierajmy.
- A co ze szkieletem?
- A kim on jest?
- Czarnoksiężnikiem! - krzyknął Wither
- Takich to palimy na stosie.
- Aaa... możemy pójść na układ? Wyrucham cie, a ty puścisz go wolno.
- No można, chodź za mną do mojego namiotu

PO RUCHANKU

Wiedźmin ubiera się i rozmawiam przy okazji z dziewczyną.
- Jak ty w ogóle masz na imię? - zapytał
- Znowek Hood
- A co wy robicie tutaj w lesie?
- Kiedyś żyliśmy w małej wiosce, o nazwie Pantolin. Została ona zaatakowana i spalona przez połączone siły goblinów i szkieletów. Od tego czasu żyjemy tutaj w puszczy i żyjemy z tego, co ukradmiemy z karawan i szukamy zemsty na tych nikczemnych kreatu...
- KURWAAA!!! - Zza namiotu było słychać krzyk Withera
- Chyba nie myślałeś, że puszczę go wolno? - zaśmiała się szyderczo dziewczyna.
Wiedźmin zapiął kurte, wziął swój miecz stalowy, zapominając o srebrnym i wybiegł z namiotu. Zobaczył szkieleta przywiązanego do drewnianego słupa stajacego na, jescze nie zapalonym, ognisku. Na około niego 6 mężczyzn. Koj podbiegł do nich i ich zabił, po czym uwolnił czarnoksiężnika z więzów. Zaczęli uciekać. Mijali uprowadzone wozy pełne różnych materiałów. Cała kampania zaczęła ich gonić. Na jednym z wozów Wither zauważył swój kostur. Zabrał go w biegu, odwrócił się i rzucił zaklęcie ściany ognia.
-Szlak! Uciekli! - zdenerwowała się Znow
W oddali było słychać tylko krzyki
-SPIERDALAJ! SZYBKO!

Zjebadło: O dwóch debilachWhere stories live. Discover now