Wstęp

149 14 1
                                    

Wąsock-średniej wielkości miasto. Ciche, nie odznaczające się niczym szczególnym, oprócz wielkich targów w czwartki. W czwartek to miasto tętni życiem. Kupcy, handlarze niewolnikami i rzemieślnicy zbierają się na głównym placu żeby sprzedać swoje artykuły. Wtedy można kupić tu wszystko, od pysznej kapusty, po dobrze wyszkolonego najemnika. Nie wszyscy się tu pojawiali. Kreatury uznawane za złe takie jak gobliny, orkowie, szkielety itp. nie miały wstępu. Dlatego w ciemnych uliczkach, niedaleko targu, powstawały takowe czarne markety, gdzie "złe stworzenia" mogły zakupić im potrzebne materiały. Czasami chodząc przez miasto można było ujrzeć oczy zerkające z ciemnych uliczek na przechodzących. Niektórzy gdy podeszli za blisko zostawali "wciągani" do uliczek, gdzie byli obrabowani z dóbr. W jednej z uliczek było słychać lekkie krzyki.

- Dobra, dawaj to co masz w sakiewce, a nikomu nic się nie stanie. - warknął oprawca.
Był to średniego wzrostu (na pewno nie 180 cm, więc kobiety, nie ma sensu się z nim zadawać) szkielet. Jego kości były szarawe, jakby spopielone. Poobijany, lekko potłuczony, widać że takowa ofiara losu. Przyodziany w fioletową pelerynę. W prawej ręce trzymał on kostur z czaszką jakiegoś zwierzęcia. W oczodołach znajdowały się małe światełka symbolizujące oczy. Groził on wieśniakowi przy pomocy małego nożyka bardziej służącego do ucinania młodych pędów niż zadawania ran.
- Ale...ale ja...nic nie mam - jąkał się wieśniak. Jego ciało drżało jak wibrator.
- Dobra, dobra... jestem Wither, robię to pierwszy raz, więc proszę pana uprzejmie o podanie mi sakiewki w której posiadasz płatki bielunia dziędzierzawy, albo skończy się to uszczerbkiem lub śmiercią - rzekł szkielet ze spokojem.
- C.....c....co? - jąkał się dalej wieśniak.
- GHHHHH! - ryknął Wither przybliżając nóż do gardła
- ZOSTAW GO...KLESZCZU! - krzyknął jakiś potężny głos. Szkielet aż z wrażenia upuścił nożyk. Na uliczce stanęła dobrze zbudowana sylwetka. Był to człowiek o wielkich mięśniach, twarz w kształcie trójkąta z lekkim zarostem. Ma brązowe włosy ułożone w pędzel. Jego oczy były koloru zielonego, na lewym oku ma bliznę jakby od cięcia mieczem.
- Przepraszam bardzo, kim ty jesteś? Nie widzisz, że mam tu spotkanie z kumplem...jak się nazywasz? - szepnął do wieśniaka
-J... Janek... - odpowiedział
-Z Jankiem... wiec proszę uprzejmie wypier... znaczy, iść stąd - mówił z lekkim podenerwowaniem Wither
- Zwą mnie Koj z Zadupia, jestem wiedźminem i widzę że nie jest tak jak mówisz - odpowiedział z spokojem.
Nastała krótka cisza, po czym szkielet odepchnął Janka i skupił się na napastniku. Oczodoły z kostura się rozświetliły
- Czyli niechcesz załatwić tego pokojowo jak widzę - rzekł wiedźmin po czym dobył miecza.
- Zawsze możesz szybko zginąć - odpowiedział szkielet po czym rzucił kulą mroku. Wiedźmin zrobił unik.
Koj użył na Withera znaku Igni. Kiedy opadła chmura ognia szkielet stał niewzruszony.
- Nie tędy droga - rzekł po czym odepchnął Wiedźmina ciężkim podmuchem. Wiedźmin się przewrócił. Wither stanął nad nim i zaczął kartkować szybko jakąś książkę.
- Hmm to wygląda fajnie...nie używać bez odpowiedniego przeszkolenia? A uj co mi tam.-rzucił książkę za siebie po czym zaczął coś mamrotać pod nosem.
Na ziemi wyrył się średniej wielkości pentagram.Wiedźmin wstał i odsunął się od niego jak poparzony. Kiedy Wither przestał mamrotać z pentagramu zaczął sączyć się dziwny gęsty płyn.
- I to tyle? - wymamrotał szkielet
- Cóż no nic - powiedział Koj i przygotował się do wykonania cięcia. Wtem z pentagramu "coś" wyskoczyło rozrzucając ciecz na lewo i prawo. Zakryła ona oczy Wiedźminowi a czarnoksiężnik pod naciskiem się przewrócił. Było słychać ciężkie zachrypnięte oddychanie po czym to "coś" szybkim krokiem odeszło.
Wiedźmin otrząsł się szybko, lecz szkieletowi trochę to zajęło.
- Fuj atrament - powiedział plując nim
- Co..co to było? - wyjąkał Wiedźmin
- Nie wiem nie mój problem-odpowiedział Wither odczołgując się z pobojowiska.
- Może nie twój, ale pomożesz mi się tego pozbyć - powiedział Koj heroicznie
- Kurwa...

Zjebadło: O dwóch debilachWhere stories live. Discover now