- Muszę już iść. - mówiła mama. - Spóźnię się do pracy.

- A tak, ja też. Która to godzina? - powiedział tata i spojrzał na rękę, gdzie powinien być zegarek lecz jednak go tam nie było. - Ja już jestem spóźniony.

Oboje zaczęli się szykować i mieli już wychodzić, ale ich zatrzymałem.

- Najpierw powiedzcie mi o co chodzi. - ustałem im na drodze.

Zapadła chwilowa cisza. Wiedziałem, że coś ukrywają i wiedziałem, że muszę jak najszybciej się dowiedzieć co.

- Kochanie... - zaczęła mama.

- Tylko bez kłamstw. - przerwałem jej.

- Powinieneś porozmawiać z Lydią. - wtrącił Noah.

- Wiem. - odparłem po minutowej ciszy.

- Więc, dlaczego tego nie zrobisz?

- Bo... - urwałem. - Lydia nie będzie chciała ze mną rozmawiać...

- Dlaczego tak mówisz? - spytała Claudia.

- Nabroiłem, mamo. - spojrzałem na kobietę. - Zraniłem ją... I to bardzo.

- Wiesz synu... - tata podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. - Kto jak kto, ale Lydia na pewno będzie chciała z tobą porozmawiać. I nawet jeśli nabroiłeś, i przeprosisz, czego jestem oczywiście pewien... Ona ci wybaczy, zobaczysz.

- Wątpię...

- Wierz mi na słowo. - dodał i poklepał mnie po ramieniu.

Rodzice skierowali się do drzwi, ale ja zatrzymałem ich ponownie.

- Wiedzieliście, prawda? - spytałem.

- Ale o czym? - spytała Claudia.

- O darze Lydii. - odparłem, a oni zamarli.

- N-nie wiem o czym mówisz. - zająkał się tata. - Jakim darze?

- Tato... Nie musicie udawać. - westchnąłem.

Ponownie wymienili spojrzenia.

- Skąd wiedziałeś?

- Domyśliłem się.

- Nie mówiliśmy ci, bo uznaliśmy, że lepiej będzie jeśli to Lydia powie ci całą prawdę. - wtrąciła mama. - I zrobiła to, prawda?

- Tak. - odparłem.

- I o to się pokłóciliście? - domyślił się tata.

- Tak. - spuściłem głowę w dół. - Nie uwierzyłem jej, nie wiem nawet dlaczego.

- Wiesz... - mama podeszła do mnie. - Powinieneś dać sobie trochę czasu, na...

- Miałem go nazbyt dużo, mamo. - przerwałem jej i spojrzałem na nią. - Nie mogę jej stracić. - dodałem i poczułem, że łzy napływają mi do oczu. Starałem się je ukryć.

- Nie stracisz jej. - odparła po chwili mama i przytuliła mnie, a ja oczywiście odwzajemniłem uścisk.

***

Gdzieś o 15.00 tata napisał do mnie, że mój jeep jest już naprawiony i, że mogę go odebrać. Ucieszyła mnie ta wiadomość, bardzo się stęskniłem za moim Roscoe. Warsztat nie był wcale tak daleko, więc postanowiłem, że się przejdę. Włożyłem słuchawki w uszy i ruszyłem w drogę. Po drodze mijałem dom Lydii, nie dostrzegłem by ktoś był w środku. Muszę z nią porozmawiać, ale najpierw odbiorę mojego jeep'a, a później kupię jej kwiaty. Słuchałem właśnie piosenki "Fall Out Boy - My Songs Know What You Did In The Dark", po chwili jednak zaczęło mi się zdawać, że słowa wcale nie pasują do piosenki. Głosy znowu powróciły.

- Dziękuję, że tu jesteś. - głosy ponownie odbiły się echem w mojej głowie.

- Jak d..ąd...spotkałem...ty... - nie zrozumiałem zbytnio słów, więc nieco pogłośniłem je. - Jak dotąd nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty. Cieszę się, że cię poznałem i nie żałuję żadnej chwili spędzonej z tobą. - w tle tych głosów przewidywała mi się twarz Lydii.

- Chciałbym...

- Wiem... - usłyszałem jej głos, a później nagły pisk, jakby pisk opon.

Otrzeźwiałem w samą porę, bo o mały włos nie wpadłbym pod samochód. Kierowca zatrąbił, dzięki czemu się ocknąłem. Wyjąłem od razu słuchawki i schowałem do kieszeni. Podczas dalszej drogi już nie słuchałem muzyki. Spuściłem głowę w dół i szedłem tak zamyślony. Wspomnienia wracają. Pamiętałem moment, w którym pierwszy raz spotkałem Lydię, jako duch. Wróciły też i inne wspomnienia. Niektóre powróciły już całkowicie, a niektóre były jeszcze niewyraźnie. Szedłem tak zamyślony, że w pewnym momencie zderzyłem się z kimś.

- Ops, przepraszam. - powiedziałem od razu.

- Nie szkodzi. - odparł nieznajomy, spojrzałem na niego. Był to ciemnowłosy chłopak, mniej więcej w moim wieku.

Minąłem go i skręciłem w drogę do warsztatu.

- Hej, zaczekaj! - zawołał za mną nieznajomy. Zatrzymałem się i spojrzałem na niego. - Ty musisz być Stiles, prawda? - spytał.

- Taa... A my się znamy? - spytałem zaskoczony. Co prawda wydawał się trochę znajomy, ale...

- Tak, znaczy nie. Nie do końca. Jestem kolegą twojej dziewczyny. - odparł, a mnie zamurowało.

- Mojej dziewczyny? - dopytałem.

- No tak, Lydii. - odparł. - Jestem Matt. - wyciągnął rękę w moją stronę, którą po chwili namysłu uścisnąłem na przywitanie.

Dopiero teraz zaczęło mi się coś przypominać. Pamiętałem moment, w którym Lydia miała wypadek, a moment wcześniej rozmawialiśmy właśnie z nim i ze Scott'em. Miała dość tego, że ciągle ją podrywał, więc powiedziała, że jestem jej chłopakiem. Chociaż zdziwiło mnie trochę, że mnie poznał, bo byłem pewny, że nie widział mnie jako ducha.

- A, tak. - odparłem. - Ale wiesz, nie przypominam sobie, żebyśmy się kiedykolwiek spotkali.

- Widziałem jak Lydia czuwała przy tobie, kiedy leżałeś w szpitalu. - wyjaśnił.

- Naprawdę?

- Tak, musi cię naprawdę kochać. I ty ją zresztą też, prawda?

Było to prawdą. Kochałem Lydię, ale nie miałem odwagi, żeby jej tego powiedzieć. Muszę jak najszybciej to nadrobić.

- Prawda. - odparłem całkowicie szczerze. - Wybacz, ale trochę się śpieszę. - powiedziałem, po czym pożegnałem się z nim i poszedłem po mojego jeepa.

W drodze powrotnej dostałem SMSa od Scott'a.

- Gdzie jesteś i kiedy będziesz? - napisał.

- Wracam z warsztatu, będę za jakieś 10 minut. - odpisałem.

***

Gdy tylko przyjechałem do domu, Scott czekał już tam na mnie.

- Cześć, co się...

- Musimy porozmawiać. - nie dał mi dokończyć.

Weszliśmy do środka.

- Powiem wprost. - zaczął McCall. - Jak mogłeś być tak głupi?

- Ale o co ci chodzi? - spytałem nieco zdezorientowany.

- Nie o co, ale o kogo! - zawołał.

- Lydia. - domyśliłem się.

- Tak, stary... - podszedł do mnie. - Przecież ty ją kochasz!

- Naprawdę, kiedy to odkryłeś?

- Nie zgrywaj się tylko słuchaj uważnie, bo sytuacja jest naprawdę poważna i jeśli nie chcesz jej stracić to lepiej...

- Co się stało? - przerwałem mu. - Coś się stało Lydii? - dopytywałem.

- Nie. - odparł. - Tak jakby...

- Stary, o czym ty mówisz do cholery?! - niecierpliwiłem się.

- Stiles... - chłopak spojrzał mi w oczy. - Lydia wyjeżdża... - dodał, na co ja zamarłem.

Another Chance | STYDIA (PL)Where stories live. Discover now