Rozdział 14

210 9 0
                                    

*Stiles*

Minęły trzy dni od ostatniej rozmowy z Lydią. Wiem jak bardzo zraniłem ją tym, że jej nie uwierzyłem. Starałem się, naprawdę starałem się, by sobie przypomnieć o niej cokolwiek. Odkąd wróciłem ze szpitala, mam sny związane właśnie z nią. Myślałem, że to sny, ale po tym wszystkim co mi powiedziała, wydaje mi się, że są to bardziej wspomnienia. Dzisiejszej nocy też mi się śniła.

- Stiles?! - usłyszałem jej głos, który odbijał się echem w mojej głowie. - Stiles, obudź się! Błagam Cię...

Wokół mnie rozlegały się dziwne dźwięki, słyszałem różne głosy, ale jej wydawał się być najbliższy. Czułem jak ktoś trzyma mnie za rękę i byłem przekonany, że to  była ona. Lydia.

Sceneria się zmieniła i nagle stałem wraz z Lydią w sali, która najwyraźniej należała do mnie.

- Wiesz jakbym się czuł, gdyby coś ci się stało? Byłbym zdruzgotany. - usłyszałem głos, który tym razem należał do mnie. Dziwnie było na to wszystko patrzeć. Z jednej strony to ja wypowiedziałem te słowa, a z drugiej zdawało się, jakbym zupełnie nic nie mówił, tylko się przyglądał całemu zajściu. - Nie chce stać na twoim pogrzebie i zastanawiać się czy życie bez ciebie ma sens...

- Dokładnie to samo, mogłabym powiedzieć do ciebie. - odpowiedziała po chwili Lydia.

Sceneria znowu się zmieniła. Widziałem ją jak rysuje, siedziała w blasku słońca. Wyglądała jak anioł. Wiatr rozwiewał jej włosy, a gdy na mnie spojrzała czułem, że zaniemówiłem i nie wiedziałem co powiedzieć. Kolejne co zobaczyłem to jej rysunek, na którym byłem właśnie ja.

Później kolejne wspomnienie i kolejne.

- Proszę... - błagała. - Wróć do mnie...

Każde głosy odbijały się echem, jakby pochodziły z bardzo daleka. Po chwili zdawały się przybierać na sile i zaczęły łączyć się z innymi.

- Obiecałeś...

Słyszałem jej płacz, słyszałem każde jej słowo, ale nie mogłem się obudzić.

- Przepraszam... - to były moje ostatnie słowa, które do niej powiedziałem, zanim obudziłem się ze śpiączki.

Nagle usłyszałem bardzo głośny pisk, nie mogłem go znieść aż w końcu obudziłem się ze snu.

***

Gdy tylko wstałem skierowałem się do kuchni by napić się wody. Zastałem tam moich rodziców.

- Cześć, synu. - przywitał się tata. - Dobrze spałeś? - spytał, ale gdy zobaczył jak wyglądam od razu dodał. - Zgaduję, że jednak nie.

- Masz koszmary? - spytała mama.

- Nie. - odparłem w tym samym czasie nalewając sobie wody. - Wręcz przeciwnie.

- To co ci się śniło? - spytał Noah.

- Nie co. - odparłem i usiadłem obok niego. - Lecz kto.

- Dobrze... - mama podeszła bliżej nas. - Więc kto ci się śnił?

- Lydia. - odparłem i napiłem się wody, a rodzice w tym czasie wymienili spojrzenia. - Co? - spytałem.

- Nic. - odparł mężczyzna. - To chyba dobrze, prawda? - dodał po czym zerknął jeszcze raz na mamę.

- Dobrze. - oni coś ukrywali, byłem tego pewny. - Co ukrywacie? - spojrzałem na nich.

- Nic. - odpowiedzieli jednocześnie i ponownie wymienili spojrzenia.

Another Chance | STYDIA (PL)Where stories live. Discover now