Rano obudził mnie budzik. Odwróciłam się na plecy i westchnęłam ciężko. Kolejny beznadziejny dzień. W sypialni nie było Niall'a, a mnie zrobiło się smutno.
Jestem taka beznadziejna.
Usiadłam na łóżku i przetarłam twarz dłonią. Skopałam na bok kołdrę i zeszłam z łóżka. Przeciągnęłam się i ruszyłam w kierunku garderoby. Weszłam do środka i zabrałam czyste ciuchy. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do łazienki. Umyłam twarz i szybko się przebrałam. Rozpuściłam włosy i rozczesałam je. Umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i od razu poczułam zapach kawy. Wiedziałam, że Niall nadal jest w domu. Weszłam z wielkim uśmiechem do kuchni, ale on szybko znikł.
- Dzień dobry Mercy - uśmiechnęła się Pani Caroline.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się. - Gdzie Niall? - spytałam.
- Wyszedł jakieś piętnaście minut temu - odpowiedziała.
- Sam? - spytałam.
- Nie powinnam.
- Nie wydam Pani - powiedziałam i usiadłam na krześle.
- Wyszedł z poprzednią Panią Horan - powiedziała, a mnie zrobiło przykro. Chciałam go przeprosić, ale to już nieaktualne. - Zjesz coś na śniadanie?
- Nie - mruknęłam. - Jakby Pani mogła zrobić mi herbatę w termicznym kubku - poprosiłam, a ona przytaknęła głową. Zeszłam z krzesła i wyszłam z kuchni. Weszłam schodami do mojego gabinetu i zabrałam z niego potrzebne dokumenty. Weszłam do sypialni i zabrałam swoją torebkę. Zeszłam schodami na dół i w korytarzu założyłam swoje buty. Weszłam do kuchni i odebrałam od Pani Caroline mój kubek. - Proszę przekazać mojemu mężowi, że wrócę dzisiaj później, niech na mnie nie czeka - powiedziałam.
- Oczywiście - odparła. Pożegnałam się z Panią Caroline i wyszłam z kuchni. Wyszłam z domu i od razu wsiadłam do swojego samochodu. Odetchnęłam głęboko i odpaliłam silnik. Wyjechałam z posesji i ruszyłam w kierunku mojego miejsca pracy. Byłam zła. Nie ja byłam wściekła. Niall wyszedł z domu ze swoją byłą żoną, która tyle razy chciałam zniszczyć nas związek. I gdy wszystko zaczęło się układać, ona znowu musiała się pojawić. Miałam tego cholernie dość. Zaparkowałam pod wielkim szklanym budynkiem i zabrałam swoje rzeczy. Wyszłam z samochodu i zamknęłam go. Usłyszałam dzwonek telefonu, więc wyciągnęłam go z kieszeni i odblokowałam.
Od James: masz dzisiaj czas?
Przygryzłam wargę i szybko odpisałam na wiadomość.
Do James: będę o siedemnastej
Weszłam do środka i od razu ruszyłam w kierunku windy. Wiedziałam, że czeka mnie dzisiaj dużo pracy. Kiedy byłam już na odpowiednim piętrze od razu ruszyłam w kierunku mojego biura. Rzuciłam wszystkie rzeczy na biurko i usiadłam na fotelu. Westchnęłam głęboko i nawet nie miałam ochoty zabierać się za te papiery. Po chwili w moim biurze pojawił się mój brat, jak zwykle w świetnym humorze.
- Jak ty to robisz? - spytałam.
- Co? - zdziwił się.
- Jesteś...taki szczęśliwy - powiedziałam.
- Mercy pracuję w tej branży już prawie dziesięć lat, musiałem się uodpornić - odparł, a ja się zaśmiałam. - Coś nie tak? - spytał i usiadł na krześle.
- Nie- mruknęłam i włączyłam swój komputer.
- Przecież widzę.
- Niall.