05.

2.3K 154 16
                                    

Przez cały dzień miałam ochotę iść do Louis'a i powiedzieć mu o wszystkim, ale zaraz rezygnowałam z tego pomysłu. Wiem, że zrozumiałby mnie, ale miałam jakąś blokadę. Po prostu nie mogłam tego zrobić. Westchnęłam ciężko i oparłam się plecami o fotel. Nawet nie mogłam powiedzieć tego Ryan'owi. Był moim najlepszym przyjacielem, ale ja po prostu się bałam. Bałam się, że zaraz poleci z tym do Niall'a, a wtedy blondyn znienawidziłby mnie do końca życia. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc krzyknęłam ''proszę'', a po chwili w gabinecie pojawił się mój brat.

- Mercy, możesz iść - powiedział. 

- Co? Przecież jeszcze nie ma piątej - powiedziałam i spojrzałam na zegarek, który wskazywał czternastą dwa. 

- Robię to...

- Louis, czy mógłbyś choć na minutę zapomnieć o tym co się wydarzyło? Wiem, że jestem twoją siostrą, ale nie martw się, jest już dobrze, nic mi się nie dzieje - powiedziałam. - Wiem, że się przeraziłeś, ale to przez...

- Przez? - podniósł brwi do góry. 

- Nie ważne - machnęłam ręką. - Dzisiaj jest spotkanie, tak? - zmieniłam temat. 

- Zaczyna się za piętnaście minut - mruknął.

- Będę gotowa - powiedziałam i zaczęłam szukać potrzebnych papierów. 

- Mercy, powiedz mi co się dzieje, proszę - podszedł do mojego biurka. 

- Nic się nie dzieje, po prostu wtedy źle się poczułam.

- Mercy, dużo schudłaś.

- Po prostu zaczęłam ćwiczyć, żeby wyrobić sobie ciało - spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. 

- Mercy, zawsze byłaś chuda, ale nie tak.

- Louis - westchnęłam i odłożyłam papiery, żeby całą uwagę skupić na moim bracie. Spojrzałam na niego, a jego twarz wyrażała jedynie zmartwienie. - Wszystko jest w porządku. Wtedy to było spowodowane niskim ciśnieniem, doskonale wiesz jak reaguje na tak gwałtowne spadki ciśnienia, a schudłam dlatego, że zaczęłam ćwiczyć i zdrowo się odżywiać. Nie martw się, proszę.

- Przepraszam, Mers - westchnął. 

- Wiem, że starasz za wszelką cenę mnie chronić i dobrze, bo jestem twoją młodsza siostrą, ale jestem również już dorosła kobietą, która poradzi sobie w życiu - odparłam. - Inaczej nadal mieszkałabym z tobą i Eleanor - dodałam, a brunet się zaśmiał. 

- Kocham cię, Mercy.

- Też cię kocham, Lou - uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Zawiesiłam ręce na jego szyi, po czym cmoknęłam go w policzek. Brunet objął mnie w talii i wtulił mnie w siebie. 

- Wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść, gdyby coś było nie tak - powiedział.

- Doskonale o tym pamiętam - mruknęłam. - A teraz pozwól, że znajdę te papiery - odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam się lekko. 

- Pomogę ci - zaoferowałam.

- Louis, poradzę sobie - zapewniłam go. Brunet uśmiechnął się lekko i odwrócił się. 

- Za pięć minut pod moim gabinetem - powiedział za nim wyszedł. 

- Tak jest, szefie - powiedziałam z uśmiechem. Louis pokręcił głową i wyszedł z gabinetu, a ja odetchnęłam z ulgą. 

Nienawidzę okłamywać ludzi. 

***

Wróciłam do domu o szóstej trzydzieści. Niall już był w domu i oglądał telewizję. Podeszłam do niego i cmoknęłam go w usta, a on pociągnął mnie na swoje kolana.

- Jak było w pracy? - spytał. 

- Dobrze - uśmiechnęłam się. - Louis jak zwykle panikuję.

- Po prostu się o ciebie martwi, tak jak ja - powiedział i cmoknął mnie w nos. 

- Przecież nic takiego się nie stało - wywróciłam oczami. - To była jednorazowa sytuacja - dodałam. 

- Mercy, gdyby coś...

- Gdyby coś się działo od razu bym ci to powiedziała - przerwałam mu. - Byłbyś drugą osobą zaraz po moim bracie, której powiedziałabym co jest nie tak. 

- Wiem - uśmiechnął się. - Kocham cię. 

- Też cię kocham - powiedziałam i cmoknęłam go w usta. - A teraz idę zjeść obiad, umieram z głodu - poklepałam się po brzuchu, a blondyn się zaśmiał. Wstałam z jego kolan i ruszyłam w kierunku kuchni. Jednak za nim do niej weszłam odwróciłam się w stronę blondyna i uśmiechnęłam się lekko.

Jeszcze raz przepraszam Niall. 

***

- Więc moja kochana siostrzyczko...

- Co ty robisz tutaj o siódmej rano w sobotę? - przerwałam mojemu bratu, który bez zaproszenia wszedł do mojego domu. 

- Jak dobrze pamiętasz lub nie - prze ilustrował mnie wzrokiem. - Nasz ojczym Mark, kojarzysz gościa? 

- Louis - warknęłam. 

- Ma niedługo urodziny - powiedział. 

- Wiem i dlatego tu jesteś?

- Tak, musimy kupić mu prezent - powiedział i opadł na kanapę. - Więc ubieraj swój zgrabny tyłek w spodnie i jedziemy na zakupy - powiedział. 

- Jest siódma rano, wszystko jest zamknięte - powiedziałam. 

- Ups - wzruszył ramionami. 

- Zabije cię - syknęłam i odwróciłam się na pięcie. 

- Też cię kocham - krzyknął, gdy byłam już w korytarzu. Weszłam na górę do sypialni, gdzie Niall siedział na łóżku i przeciągał się.

- Kto to? - spytał zachrypniętym głosem. 

- Ktoś kogo zwą moim bratem, choć nie wiem czy to prawda - powiedziałam, a blondyn się zaśmiał. - Jedziemy na zakupy - poinformowałam go. 

- Ja jadę do kancelarii - powiedział i wygramolił się z kołdry. - Mam dzisiaj trzy spotkania - dodał i podszedł do mnie. Cmoknął mnie w usta i po chwili zniknął w garderobie. 

Jestem beznadziejna. 

XXXX

Witam :) 

Marcelina x 

Lawyer 3||n.h. ✔Where stories live. Discover now