.III. Alma inquieta

112 8 17
                                    


Dziecko. To było dziecko. Chłopiec. Nie mógł mieć więcej niż jedenastu lat. Kosmyki popielatych włosów opadały mu na czoło. Na sobie miał coś, co przypominało kościane płyty zbroi. Zupełnie jak te stworzenia, które widywała wcześniej. Ponad jego głową wznosił się wielki ogon uzbrojony w groźnie wyglądający i najpewniej śmiercionośny kolec. Widziała już kiedyś taki. Nie pamiętała dokładnie gdzie i kiedy, ale przez chwilę w jej głowie majaczył obraz niewielkiego pajęczaka, który upodobał sobie pustynne piaski, a jego kolec jadowy budził postrach nawet u największych, najgroźniejszych zwierząt. U ludzi.

Popielatowłosy chłopiec, podobnie jak osobliwe stworzenia, które dane jej było tutaj spotkać, miał maskę na twarzy. Ku jej radości jednak, nie była to cała maska, ale tylko fragment. Dzięki temu mogła widzieć jego prawdziwą twarz, a nie zimną, pozbawioną wyrazu kość, pod którą nie wiadomo było, jakie okropieństwa się znajdują. Fragment kościanej maski pokrywał jego nos, czoło i prawe oko. Ze zgrozą stwierdziła, że oko wywołuje w niej uczucie dyskomfortu i uwierającego niepokoju. Miało bowiem niemal zupełnie białą tęczówkę. Było jak trupie, puste jezioro szaleństwa. Niepokojące i fascynujące za razem. Niczym groźne zwierzę, które kusi kolorem lub zapachem mniejsze stworzenia. Niemal dało się słyszeć kuszący szept w głowie: chodź, chodź, podejdź, zobacz. Po czym było już za późno.
       - Kim jesteś? – wykrztusiła pytanie. Jedno, choć w jej głowie kotłowały się ich setki.
       - Ido. Ido Hanojantes* – odparł beztrosko, wyłaniając się zza krzewu. Uśmiechnął się niewinnie i przyjaźnie, jednak za cienkim woalem życzliwości kryło się coś, czego nie można było jednoznacznie nazwać. Coś złowieszczego. – Hahaha, nie rób takiej miny. Chodź, przejdźmy się. Wyglądasz na spragnioną. Pokażę ci strumień.
        Dziewczyna przez chwilę nie ruszała się z miejsca, ale ostatecznie poszła za chłopcem. Sama nie wiedziała dlaczego posłusznie za nim ruszyła. Nigdy nie była ufna. Zawsze spodziewała się najgorszego. Lecz ten tajemniczy chłopiec miał w sobie coś, co sprawiało, że skądś wiedziała, że może mu zaufać, mimo że niemal dało się dostrzec ostrzegawczy znak mówiący „Uwaga! Nie zbliżać się! Niebezpieczeństwo!". Nie zastanawiała się jednak nad tym długo. Szła za chłopcem, który nadal wyglądał na podejrzanie beztroskiego. Jakby nie był absolutnie w najmniejszym stopniu zdziwiony tym osobliwym miejscem, tym światem. Jakby nie dosięgnął go kryzys egzystencjalny spowodowany uciążliwym bezczasem czy bezsilność. Szedł dziarsko przed siebie, co chwila coś nucąc, jakąś dziwną melodię. W końcu odwrócił się do niej i uśmiechnął przyjaźnie. Dał znak ręką, by podeszła bliżej. Dotychczas szła kilka metrów za nim. Przyspieszyła kroku, by się z nim zrównać.
        - Jesteś tu chyba od niedawna, prawda? – zapytał nawet na nią nie patrząc, ale uśmiechając się.
        - Od... pewnego czasu. – odparła próbując policzyć w myślach ile dni, tygodni czy miesięcy mogła błąkać się po pustyni. Bezskutecznie, czas przecież nie miał tu zastosowania. – Nie wiem.
        - Nie martw się, przyzwyczaisz się. Ja na początku też nie mogłem się tu odnaleźć. Ale nie jest tak źle, jak się wydaje. Zobaczysz. Obiecuję.
         Szli dalej bez słowa, a Ido wciąż nucił jakąś melodię. Po pewnym czasie skręcili za wielki głaz porośnięty mchem i oczom ich ukazał się niezbyt szeroki strumień, który szeptał cicho swoje sekrety. Dziewczyna, nie zwlekając ni chwili, po prostu podbiegła do wody i rzuciła się na kolana. Zanurzyła obie dłonie w chłodnej wodzie, która wydawała się błogosławieństwem zesłanym z samych niebios. Strumyk był bardzo płytki, ale w tym momencie, zastanawianie się nad głębokością wody wydawało się niezmiernie głupie. Łapczywie nabierała wody w obie dłonie i piła ją, obmywając spękane usta i twarz z piachu. Zgarniała wodę obiema rękoma, razem z mułem, który krył się pod nią. Mimo to, miała wrażenie, jakby nigdy dotąd nie piła czegoś równie cudownego. Zamknęła oczy i uśmiechnęła do siebie. Chyba po raz pierwszy, od kiedy znalazła się w tym dziwnym świecie, spłynęła na nią iskierka szczęścia. Miała wrażenie, jakby po raz pierwszy w życiu los się do niej uśmiechnął.
        Ido usiadł obok. Spojrzała na niego, na jego wyprane z koloru oko. Zamknął je i uśmiechnął się.
        - Nie chcesz o nic zapytać? – odezwał się w końcu
Chciała. I to bardzo. Pragnienie poznania odpowiedzi na pytania kotłujące się pod jej czaszką, sprawiało niemal fizyczny ból. Lecz nie wiedziała od czego zacząć. Jednocześnie miała wrażenie, jak gdyby Ido i cała ta sytuacja była tylko halucynacją, fatamorganą wywołaną przez jej zmęczony mózg. W tej chwili ogarnęło ją coś na kształt spokoju. Przerażającego spokoju. Jakby zdała sobie sprawę z tego, iż w końcu się dokonało. Iż utraciła zmysły. I pogodziła się z tym. Niemal wyciągała ręce w kierunku czarnej masy szaleństwa, jak dziecko garnące się do matczynej piersi. Czuła, że to przyniesie wybawienie.
        - Nie wiem od czego zacząć. Nawet nie wiem jak się nazywam. – wykrztusiła w końcu
        - Hahaha – zachichotał nagle chłopiec. Spojrzawszy na dezorientację malującą się w jej oczach, urwał – Oh, wybacz. Mówiłaś poważne. Widzisz... Po śmierci każdy zaczyna z nową kartą. Jakby dostawał czysty pergamin i pióro, by móc ten pergamin zapisać. Od początku. Będąc tą samą osobą, a jednak tak inną. A zatem, każdy, kto tutaj trafia, jest bezimiennym. Imię wybiera się samodzielnie. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, pospiesz się. Nie chcę mówić do ciebie „ej ty".
        - Tutaj? – zapytała szybko – Czyli gdzie?
        - Hueco Mundo*. Ten świat to Hueco Mundo. Musisz wiedzieć, że...
        - A kim ty jesteś, tak w ogóle? A ja? 
        - Hahaha, niecierpliwa jesteś.
        - Mam mętlik w głowie... Tyle pytań...
        - Dostaniesz odpowiedzi. Wszystkie, jakie potrzebujesz. Ale nie tutaj i nie teraz.

la Reina de la NadaWhere stories live. Discover now