.I. Miedo

115 11 2
                                    


Dookoła ciemność. Na bezgwiezdnym niebie tylko sierp księżyca subtelnie oświetla ocean pustynnego piasku i martwe drzewa. Czy tak wygląda śmierć?

„Trafiłam do piekła... To na pewno piekło... Jest tak ciemno i cicho. Usiądę pod tamtym drzewem. Nic nie pamiętam. Jak tu trafiłam? Chyba było ciemno. Tak, to na pewno. Ciemno i zimno. Jakieś krzyki... chyba moje. Ktoś coś mówił. I ten ból... o tak, ten ból. To był koszmar. Jest tak, jakbym się właśnie przebudziła. Dobrze, że jest tu chociaż księżyc. Daje mi poczucie bezpieczeństwa. Ucieczki od tego koszmaru.

Tego strasznego koszmaru."



Drżącymi rękami objęła podciągnięte pod brodę kolana. W uszach słyszała przytłaczające dzwonienie wszechogarniającej ciszy. Dezorientacja tłumiła jej zmysły. Czuła krzyk rodzący się w jej trzewiach i pot występujący na skronie. Chciała zamknąć oczy. Zamknąć je na ten świat. Ale nie potrafiła. Strach niemal całkowicie odbierał jej zdolność panowania nad własnym ciałem. Rzuciłaby się do ucieczki, ale nie miała dokąd uciec. Pustynia zdawała się nie mieć granic. Wszystko było wielkie i małe za razem.

- Czuję, jakbym nie była sobą. - szepnęła do siebie, zrywając grubą kotarę ciszy - Jak to jest, że nie poznaję swojego ciała? Czy poprzednio to rzeczywiście byłam ja?

Chwyciła obiema rękoma wyschnięty pień drzewa i chwiejnie podniosła się na nogi. Powoli i ostrożnie, jakby bała się, że się złamią jak spróchniałe gałęzie.

- Mam nogi. - dotknęła ich opuszkami palców - Dwie nogi. Czy miałam wcześniej dwie nogi?

Wszystkie wspomnienia zlewały się w jedno, przenikały się, bledły, to czerniały. Nie sposób było złożyć ich w logiczną całość, ani odróżnić fałszywe od prawdziwych. Czy śmierć tak właśnie wygląda? Mętlik w głowie i powolna utrata zmysłów?

- Cholera, co mi jest? - mruknęła zaciskając dłonie na martwym drzewie. Kawałki wysuszonej kory upadły cicho na pustynny piasek.

Dwudziesty trzeci krok okazał się ostatnim. Przeforsowana upadła na ziemię i zacisnęła powieki usiłując opanować zawroty głowy. Świat wokół niej wirował. Gęsta mgła zasnuwająca jej wspomnienia powoli opadała, ujawniając fragmenty obrazów przeszłości. Niczym morze, którego fale odsłaniają grube drewniane pale wbite w ziemię, to znowu je zakrywają.

Jak się nazywasz? Pytał ktoś. Kto to był? Pamiętała jakieś stworzenie. Chyba zwierzę. Białe zwierzę. Wyglądało na groźne, ale nie zrobiło jej krzywdy. Nie zdołało. Ona też była biała. Czy była zwierzęciem? Nie, nie mogła być zwierzęciem, bo jakże stałaby się na powrót człowiekiem?

A może... człowiekiem wcale nie była?

Co mu wtedy odpowiedziałam? Zapytała swoich wspomnień. Ale nadeszła kolejna mglista fala i na nowo ukryła w swoich odmętach pale widm przeszłości. W oddali było więcej pali, lecz te całkowicie znajdowały się pod gładką taflą mgły. Im bardziej starała się ją odegnać, tym bardziej bolała ją głowa.

Na nowo spróbowała dźwignąć się na nogi. Ostrożnie stawiając jedną nogę za drugą, posuwała się naprzód. Wokół nadal było pusto. Głucha cisza uporczywie dzwoniła jej w uszach i chociaż księżyc dotrzymywał jej towarzystwa, w powietrzu dało się wyczuć coś złowrogiego. Jak gdyby jej strach kumulował się w olbrzymią bombę i za chwilę miał wybuchnąć, pochłaniając liche światło i resztki świadomości.

Nagle dzwon ciszy dotychczas bezlitośnie rozbrzmiewający w jej głowie zdawał się cichnąć. Z oddali dobiegał niegłośny pomruk. Odgłos nieznacznie nasilał się miarowo, jakby to coś, co go wydawało zbliżało się. I rzeczywiście, na horyzoncie zamajaczyła masywna sylwetka. Czegoś dużego, niebezpiecznego i rządnego krwi. Stawiało powolne kroki, od których drżała ziemia, jakby sama pustynia lękała się przybysza.

Dziewczyna przystanęła gwałtownie. Czuła, jak jej serce trzepocze się jak ptak zamknięty w klatce. Dłonie jej zwilgotniały. Nie miała siły uciekać, nie miała gdzie się schować. Żałosne strzępki śmiałości, których dotychczas kurczowo się trzymała, rozwiał pustynny wiatr.

Istota zbliżała się coraz bardziej. Z każdą chwilą była coraz bliżej. Coraz bliżej. Jej sylwetka zaczęła nabierać kształtów. Teraz można było zauważyć, że z wyglądu przypominała jaszczurkę. Mogła pochwalić się imponującym rozmiarem. Umięśnione tylne nogi utrzymywały cały ciężar ciała, a masywny ogon pomagał utrzymać równowagę, gdyż bestia stała na dwóch łapach. Przednie były groteskowo zmniejszone i podkurczone, sprawiając wrażenie lichych łapek jakiegoś malutkiego, niegroźnego zwierzątka. To wrażenie burzył tylko obraz potwornego, ogromnego pyska o dwóch rzędach ostrych jak najprzedniejsze miecze zębów, które z łatwością rozszarpałyby dorosłego człowieka, jak gdyby był szmacianą lalką.

- No, dalej. - szepnęła do siebie dziewczyna zaciskając zęby, kiedy bestia zbliżyła się jeszcze bardziej - Zrób to.

Istota stawiała ciężkie, opatrzone zakrzywionymi pazurami łapy nieśpiesznie. Oczekiwanie tonęło we wzbierającej grozie, paraliżując mięśnie. Jaszczur podchodził bliżej, wciąż bliżej. Teraz mogła wyciągnąć rękę i dotknąć jej pyska wykrzywionego w groteskowym uśmiechu. Zwierzę gwałtownie wypuściło powietrze przez nozdrza, które owiało twarz dziewczyny. Poczuła odór śmierci i grozy. Nie mogła poruszyć żadną częścią ciała. Stała sparaliżowana strachem, psychicznie przygotowując się na najgorsze. Jednakże nie żyła, więc jak mogła umrzeć ponownie? Choć wydawać mogłoby się to logiczne, w tamtym momencie jasność jej umysłu przyćmił lęk i wszystko wydawało się możliwe. Dosłownie wszystko.

- Widziałem cię tu wcześniej. - rzekł potwór niemożliwie ludzkim głosem

- Co? - zapytała gwałtownie wyrwana z transu, nie wierząc własnym uszom, czując, że chyba śni. Bestia nie zaatakowała jej. Czy była to pułapka? Może jaszczur chciał uśpić jej czujność, a może tylko wydawało jej się, że przemówił. - Co powiedziałeś?

- Gratuluję. Ludzkiego ciała.

Ściągnęła brwi nie będąc do końca pewną, czy aby na pewno słyszała to, co wydawało jej się, że słyszała. Do jej i tak już imponującego arsenału pytań dołączały wciąż kolejne. Piętrzyły się jak cuchnący stos śmieci na wysypisku, który niebezpiecznie zaczynał chwiać się i przechylać w jej stronę. Lada chwila i runie, grzebiąc ją żywcem w szaleństwie.

- O-o czym ty mówisz? - odważyła się zapytać mijającą ją bestię, która w odpowiedzi tylko się zaśmiała. Jej niski, gardłowy chichot rozbrzmiewał nadal, kiedy zwierzę odchodziło, ponownie zostawiając dziewczynę samą. Niczym samotną łódź bez steru, zdaną na łaskę wiatru i morza.



    ❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖

¡Hola! 

Długo nosiłam się z rozpoczęciem tego projektu. Jak dotychczas, począwszy od roku 2010 Pesadilla pojawiała się praktycznie tylko w parodii Espada Parody. Ale postanowiłam w końcu spiąć poślady i zacząć pisać jej historię "na poważnie" i bez śmieszkowania. No, a przynajmniej bardzo je ograniczyć. Do każdego rozdziału postaram się dobrać pasujący utwór muzyczny, głównie instrumentalny i z gatunku muzyki klasycznej. Co do samych rozdziałów, prawdopodobnie będą pojawiały się w dłuższych odstępach czasowych, gdyż zależy mi na jakości, a i mam mnóstwo innych zaczętych projektów i niewiele wolnego czasu.

Mam nadzieję, że będzie się wam podobać. 

la Reina de la NadaWhere stories live. Discover now