VII. Kiedy spotykacie zwierzątko

635 45 19
                                    

Soul Eater Evans

Znowu odrabiałaś za swojego (już) chłopaka, nie które zadania. Mimo ewolucji waszej przyjacielskiej relacji, ciągle urządzaliście sobie mini zawody na cierpliwość. Zwycięstwa się wyrównywały, czasem ty wygrywałaś a czasem on. Czasem pojawiały się także proste żądania, typu po prostu przytulenie. Odetchnęłaś z ulgą, kiedy wreszcie skończyłaś pisać proces opętania duszy (razem z Soul'em, żeby nie było, że jesteś jego niewolnicą) i wyciągnęłaś się na kanapie.

- Jakim cudem masz takie zaległości? - spytałaś lekko rozbawiona i zirytowana. Bo w końcu kto musiał mu pomagać? Jako dobra dziewczyna, oczywiście, że ty! Zamiast denerwować [I/m] lub grać w gry, pomagałaś temu nieudacznikowi. Słodkiemu nieudacznikowi, to fakt. Soul odwrócił głowę, tak aby nie musiał patrzeć ci w oczy.

- Nie mogłem się skupić na niczym ostatnio. - westchnął, ale zaraz potem uśmiechnął się charakterystycznie. Miałaś dziwne wrażenie, że wiesz z jakiego powodu; na twoją twarz wpłynął cień uśmiechu. - Już skończyłaś?

- Mhm. - przytaknęłaś, przytulając do siebie poduszkę z kanapy. Białowłosy zsunął się z oparcia fotela, usiadł obok ciebie i objął cię ramieniem. Siedzielibyście tak pewnie jeszcze długo, gdyby nie Maka, która wpadła jak burza do mieszkania. Rozejrzała się gorączkowo po salonie, uspokajając się, kiedy zauważyła Soul'a. Podbiegła do was i wcisnęła chłopakowi w dłoń smycz. Po udzieleniu instrukcji, która przypominała bełkot, wybiegła z kamiennicy tak szybko jak się w niej pojawiła. Zdezorientowani spojrzeliście na czarnego pudla, wpatrującego się w was. Machinalnie odskoczyłaś od psa z cichym krzykiem i stanęłaś za rogiem. Wychyliłaś się ostrożnie.

- [Imię], boisz się psów? - spytał zaskoczony, ale i rozbawiony Soul. Zmierzyłaś swojego chłopaka morderczym spojrzeniem.

- Mów co chcesz, za nic nie podejdę do tej maszyny śmierci. - powiedziałaś wychylając głowę zza ściany. - Shinigami-sama weź mnie pod swoją opiekę...

[a/n - Z góry przepraszam wszystkie osoby które lubią psy. ;)]

Soul przewrócił oczami, czego nie zobaczyłaś, bo sama miałaś je przymknięte. Złapał cię delikatnie za rękę i nie zważając na twoje protesty, usadził cię znów na kanapie. Sam usiadł obok ciebie, trzmając twoje ręce abyś nie mogła ich cofnąć. Zacisnęłaś mocniej powieki, które po chwili uchyliłaś, czując wilgotny język pudla na dłoniach. Ciągle trochę się bałaś, lecz powoli wstępowała w ciebie odwaga. Pogłaskałaś psa po głowie i za uszami, zaledwie opuszkami palców.

- Właściwie jest dosyć słodki. - mruknęłaś, na co twój chłopak, obserwujący cię dotąd z uśmiechem, roześmiał się.

Black Star

Ostatnio najważniejsze dla ciebie dotąd miejsce - bibliotekę - zastępował park w Mieście Śmierci. Przychodziłaś tam, żeby odpocząć i się wyciszyć, a co ważniejsze obserwować. Albowiem placówkę zamieszkiwało mnóstwo gatunków ptaków. Zawsze przynosiłaś ze sobą trochę krakersów, aby nakarmić zwierzęta okruszkami. Te po jakimś czasie, zaczęły do ciebie bliżej podchodzić, a nawet siadać ci na kolanach. Niestety, uczyniłaś nagłupszy czyn w twoim życiu, ponieważ postanowiłaś zabrać twojego chłopaka, do twojego ulubionego miejsca. Wiedziałaś, że do najcichszych nie należał, ale pokładałaś w nim wielkie nadzieje. Przynajmniej będziesz wiedziała, że nie należy zaprowadzać go do twoich ulubionych miejsc. Zbaczając z tematu, nie miałaś pojęcia, że Black Star czasem cię śledził i znał wszystkie twoje miejscówki. Zwyczajnie chciał mieć pewność, że jesteś bezpieczna i nie spotykasz się z niebezpiecznymi typami. Wracając, właśnie dotarliście do alejki najbardziej oddalonej od głównej drogi, z której odchodziły wydeptane ścieżki. Skierowałaś się w jedną z nich i usiadłaś na swoim zwyczajowym miejscu. Ptaki odruchowo zaczęły zbierać się wokół ciebie, nawet kiedy jeszcze nie miałaś nic w rękach.  Niebiesko-włosy patrzył na ciebie nie obecnym spojrzeniem i po chwili przysiadł się do ciebie. Uśmiechnęłaś się kiedy złapał cię za rękę. O dziwo nie był głośno i jakiś mały ptaszek przysiadł mu na kolanie.

- Najwyraźniej już mnie lubią! - 'powiedział', na co ptak odskoczył trochę do tyłu.

- Albo chodzi o te okruchy, które masz na buzi. - odparłaś i strzepnęłaś kawałki jedzenia z twarzy Black Star'a.

- Tak, albo o to. - mruknął zawiedziony, na co ty objęłaś go ze śmiechem. Jak wcześniej lubiłaś samotność, teraz nie mogłaś wytrzymać jednego dnia bez swojego chłopaka. Zostaliście w parku około godzinę, karmiąc, a nawet głaszcząc ptaki. Najbardziej jednak lubiły was dwie kaczki, wychodzące ze stawu specjalnie dla was (to znaczy dla krakersów). Od tej chwili staliście się Władcami Ptaków, jak was nazwało jakieś dziecko.

Death The Kid

Ty i Kid nie widywaliście się przez cały tydzień, nie licząc krótkich przytulasków na powitanie i pożegnanie. Najwyraźniej obowiązki jeszcze nie przyswoiły tego, że jako para potrzebujecie czasu na spotkania. Bo przecież wszyscy muszą mieć zadań po równo. Żadnej taryfy ulgowej, czego ogromnie żałowałaś. Aby nadrobić zaległości, w sobotni ranek wybraliście się na spacer po Mieście Śmierci i okolicach. Cały czas trzymaliście się za ręce, przytulaliście się i ani razu nie wspominaliście o zadaniach na was czekających. Nie miało to zresztą większego znaczenia, bo i tak spotykaliście się u Kid'a i razem wszystko załatwialiście. Wasze bronie, tym czasem albo wam przeszkadzały (w przypadku twoich), albo zajmowały się własnymi sprawami. Był piękny, słoneczny dzień, co prawda po niebie przebiegały białe chmury, lecz nie niszczyły pogody. Mijaliście właśnie skręt w jakąś uliczkę, kiedy usłyszeliście trzask. Z kubła na śmieci spadła pokrywka, która potoczyła się pod wasze nogi. Od razu założyliście, że to jakaś dusza, mogąca sprawić kłopoty, lecz nie było przy was waszych partnerów. Chwyciłaś metalową pokrywę, używając jej jako prowizorycznej tarczy. Kid skrzywił się lekko, na co ty wywróciłaś oczami.

- Kid? Idziesz sprawdzić co to jest? - spytałaś, kiedy od dłuższego czasu tkwiliście w miejscu. Nie przyznawałaś przed sobą, że jednak troszeczkę się bałaś. Jednocześnie zżerała cię ciekawość. Co może być tak małego, że ukryło się pomiędzy koszami? W myślach już widziałaś szalonego bobasa, przypominającego trochę Dziecko Czasu z Wodogrzmotów Małych. Mimo wszystko, walka z takim przeciwnikiem, była by interesująca. A jednak pozostałaś w miejscu, nieco sparaliżowana strachem. Twój chłopak skinął głową i ruszył do przodu. Od razu poczułaś lekkie wyrzuty sumienia i w mgnieniu oka znalazłaś się przy jego boku. Jak się okazało, za kubłem skrywał się bezpański kocór.

- [Imię] nie radzę go dotykać... - zaczął Kid, lecz ty już go nie słuchałaś (jakbyś kiedykolwiek to robiła). Podniosłaś kota z ziemi, który od razu się w ciebie wtulił. Miał futro w kolorze kremowym z licznymi brązowymi plamkami. Pogłaskałaś go pod brodą i rozczuliłaś się, widząc jak próbuje złapać twoje [kolor] włosy. Kid uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłaś i przełożyłaś kota w jego ręce. Wzdrygnął się nieco, ale pozwolił zwierzęciu się w niego wtulać.

- I co, jest taki straszny? - spytałaś na zaczepkę. Kid mruknął coś niezrozumiałego i pochylił się chcąc odstawić zwierzę z powrotem. I właśnie wtedy dostałaś zawału, widząc jak kot przyciska swój pyszczek do policzka twojego chłopaka. A myślałaś, że nie może być bardziej uroczo.

____________________________________

Rozdział na szczęście, ponieważ jutro sprawdzian próbny z matmy. Przepraszam za błędy, jeśli jakieś są.

Wgl widziałam w empiku książkę pt. "Symmetry". Kid czy ty to widzisz? 😂

Sayonara!

Death Scenario💀Soul EaterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz