Rozdział XII

978 65 11
                                    

Nie wiedział tak naprawdę, kiedy zasnął. Ostatnie, co zapamiętał, to wymyślanie Riddle'owi za to, jakim palantem był. Potem było tylko zmęczenie, po którym nastąpiła ciemność. Jednak jego sen nie był spokojny – oj nie. Przypominał raczej zbiór urywanych drzemek, które przecinały niezrozumiane przez Harry'ego, mgliste sny. Nie tworzyły one jedności, a wybrane fragmenty nie miewały ze sobą nic wspólnego, co sprawiało, że jeszcze trudniej było je zidentyfikować. Nie żeby Harry w ogóle mógł to zrobić, bo większość wyparowała z jego umysłu zaraz po przebudzeniu, pozostawiając po sobie dziwne uczucie niepewności ściskające jego żołądek.

Poruszył się niespokojnie. Obudziły go stłumione głosy, dochodzące gdzieś z dołu. Chwila! Z dołu?

Usiadł gwałtownie, rozglądając się po otoczeniu. Jego okulary zaprotestowały na tak nagłe poruszenie, spadając mu z nosa. Zaklął cicho, zakładając je z powrotem i zamrugał kilka razy. Rozpoznał swój pokój, w którym spał poprzedniej nocy. Zapewne Riddle musiał go przenieść, nie mogąc znieść widoku śpiącego nastolatka w swojej kuchni – nie było innego wyjścia. Merlinie, mógł oddać swoją różdżkę, że zasnął w fotelu, który był na dole!

Z ociąganiem wstał z łóżka, które w tym momencie wydawało mu się  niezwykle wygodne. Wiedział, że było to dość tchórzliwie z jego strony, ale chciał z powrotem rzucić się na nie, po czym ponownie zasnąć, byle nie musieć znowu mierzyć się z Riddle'm. Jednak głosy dobiegające z dołu nie pozwalały mu na to. Jego gryfońska ciekawość znowu dała o sobie znać, nie dając mu upragnionego spokoju. Musiał dowiedzieć się, z kim rozmawia Tom. Domyślał się, że tą osobą jest tajemniczy ktoś, którego przyprowadzić miał mu Ślizgon, a to niestety jeszcze bardziej podsycało jego chęć poznania prawdy. 

Podchodząc do drzwi poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Czy to możliwe, że bał się nadchodzącej konfrontacji? Nie, raczej bał się niewiedzy samej w sobie. No i oczywiście tego, że pewnie znowu kogoś zawiedzie, gdyż nie będzie go pamiętać. Nie miał pojęcia, kogo może za chwilę zobaczyć, bo tak naprawdę mógł to być każdy – tutaj mógł się przyjaźnić, a przynajmniej tak się domyślał, że wyglądała ich relacja, z Tomem Riddle'm, więc czy mogło go czekać większe zaskoczenie? Nie sądził. Schodząc cicho ze schodów nawet nie spodziewał się, w jakim zaprzeczeniu trwał.

Im niżej się znajdował, tym wyraźniejsze stawały się głosy, dochodzące najprawdopodobniej z salonu. Dobiegały go fragmenty spokojnej konwersacji, więc domyślał się, że rozmówcy jeszcze nie usłyszeli, że mają dodatkowego słuchacza. Przynajmniej spodziewał się, że gdyby wiedzieli o nim, zaprzestali by swojej rozmowy, aby go powitać. A już na pewno zrobiłby tak Riddle – zawsze nienagannie uprzejmy. Nabrał nagle przemożnej ochoty, aby prychnąć pod nosem, ale nie chciał zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Nim się zorientował, znalazł się tuż obok wejścia do salonu, a rozmowa toczona w pokoju była dla niego całkowicie słyszalna.

– Jestem tego pewien. – Usłyszał odpowiedź na pytanie, które uciekło jego uszom. To niezaprzeczalnie był Riddle. Wszędzie rozpoznałby ten zdecydowany, pewny siebie głos. Tym razem jednak było w nim coś więcej, ale za nic nie mógł rozpoznać tej dodatkowej emocji. Nigdy nie był zbyt dobrym empatą.

– Skoro tak sądzisz. Niedługo pewnie zobaczę to na własne oczy – odpowiedział tajemniczy gość Riddle'a. Harry aż sapnął ze zdziwienia – ten głos... Był znajomy. Wiedział, że musiał już gdzieś go słyszeć, ale nie miał pojęcia gdzie. Nie mógł sobie przypomnieć, do kogo mógł on należeć, nie miał żadnego skojarzenia. Trybiki w jego głowie zaczęły pracować z zawrotną prędkością, próbując znaleźć rozwiązanie zagadki, kiedy właściciel ów głosu odezwał się ponownie: – Och, Tom, chyba nasz gość już się obudził.

Pętla CzasuWhere stories live. Discover now