Rozdział VII

2.4K 157 8
                                    

Harry wpatrywał się w mały kawałek papieru, spoczywający na jego dłoniach. Tekstu nie było na nim zbyt wiele, bo tylko dwa krótkie zdania, ale i tak treść okazała się dla chłopaka szokiem.

"Porozmawiaj z nim. Jeśli kiedykolwiek mi ufałeś, wysłuchaj Toma."

Oczywiście, nawet bez podania imienia Harry doskonale wiedziałby, o kogo chodzi. Dziwiło go tylko, dlaczego Dumbledore każe mu rozmawiać z Riddle'm - akurat z nim! - skoro nigdy nie darzył go zaufaniem. Cóż, trudno darzyć zaufaniem Czarnego Pana, pomyślał Harry. Chociaż, Dumbledore nie lubił Toma już w jego - Riddle'a, oczywiście - czasach szkolnych, kiedy był jeszcze uczniem. O ironio.

Oderwał wzrok od listu, spoglądając na stojący nieopodal łóżka mały stolik.

To wszystko było tak beznadziejnie pokręcone, a najgorsze było to, że nawet nie wiedział, co tu się w ogóle dzieje, jak się tu znalazł, co ma robić dalej. Miał w głowie tak wiele pytań! Nie, poprawił sam siebie, najgorsze jest to, że odpowiedzi mogę dostać tylko od tej jednej, przeklętej osoby.

***

Od zawsze lubił dźwięk kropli deszczu lekko uderzających o szyby. Tworzyły przyjemny szum, który go uspokajał i przy nim lepiej mu się myślało.

W tamtym momencie jednak było inaczej, bo nie był to ani lekki deszczyk, ani nie uderzał on w szyby, tylko lał się niemal strumieniami, a do tego Tom nie znajdował się w pomieszczeniu. Nie miał więc żadnego schronienia przed strugami wody spadającymi z nieba, a nie zabrał ze sobą parasola, bo nic nie wskazywało na to, że pogoda ma tak gwałtownie się zmienić.

Szedł zatem przez jedną z bardziej parszywych ulic Londynu cały przemoczony i w okropnym humorze. Bądź co bądź, nie miał najmniejszej ochoty na zajmowanie się tak błahymi sprawami, jak ta, którą musiał załatwić u pewnego starego sprzedawcy. Najchętniej od razu wybrałby się do Hogsmeade. Jednak to musiało zaczekać, więc Tom po prostu przybrał obojętny wyraz twarzy i skręcił w mały, ciemny zaułek, w którym znajdował się dom starca.

Zrobił zaledwie kilka kroków, kiedy usłyszał jakiś niepokojący hałas. Stanął, aby spróbować wyłapać dokładniej ten dźwięk, jeśli miałby się zaraz powtórzyć. Nic takiego jednak się nie stało, zatem postanowił skupić się na tym, co do tej pory usłyszał. Zdawało mu się, że ów hałas dobiegał z końca ślepej uliczki, dlatego powoli i bezszelestnie wyjął swoją rożdżkę i postąpił dwa kroki naprzód. Rozejrzał się, ale zapadał już wieczór, więc w panującym półmroku niewiele zdołał ujrzeć. Wyciągnął przed siebie rożdżkę z zamiarem rzucenia zaklęcia Lumos. Wtedy właśnie powietrze wypełnił rozdzierający ludzki krzyk.

Pętla CzasuWhere stories live. Discover now