Rozdział 3

202 15 0
                                    


Chłopak skupił się na grze tak bardzo, że nie zauważył nawet kiedy jego taksówka przyjechała. Kierowca czekał chwilę w samochodzie, jednak wysiadł i postanowił poszukać osoby odpowiedzialnej za jego przyjazd. Jako iż minęła godzina od zakończenia zajęć lekcyjnych to zbyt dużego wyboru nie miał. Na początku nie dostrzegł Quinten’a, jednak po chwili rozglądania się zauważył go.
- To ty zamawiałeś taksówkę chłopcze? - zapytał stojąc naprzeciwko niego. Jednak nie uzyskał żadnej odpowiedzi, ponieważ uczeń miał założone słuchawki, w których muzyka z gry zagłuszała wszystko. Taksówkarz wywrócił oczami w geście zirytowania i lekko pacnął chłopca w ramie. Quin czując czyjś dotyk wzdrygnął się i szybko spojrzał w górę. Zauważywszy taksówkarza wyciągnął słuchawki z uszu i podniósł się z ławki. Wyprostował spodnie i strzepnął niewidzialny pyłek z ramion.  Zanim jeszcze ruszył w stronę pojazdu, zabrał swoją torbę z ławki. Nie czekając na taryfiarza zaczął iść do auta. Mężczyzna zdziwiony zachowaniem młodzieńca stał jeszcze chwilę w miejscu i patrzył się na jego plecy. Dopiero kiedy Quinn odwrócił się na pięcie, spojrzał na taksiarza i uniósł jedną brew, ten ocknął się z transu i skierował swoje kroki w stronę pojazdu. Otworzył drzwi przy fotelu kierowcy i spojrzał się na tylne siedzenie, na którym, z telefonem w ręce siedział Quin.

- Gdzie jedziemy? - zapytał kierowca i szykował się do wypowiedzenia regułki, której musiał się nauczyć - Proszę zap- przerwano mu.

- Proszę zapiąć pasy, ponieważ pasażer płaci mandat. To chciał Pan powiedzieć? - zapytał retorycznie Quinten wciąż zapatrzony w telefon. Pamiętał tą sentencje doskonale, ale z jego “taksówkowym stażem” to nic dziwnego. - 24 Abercrombie St. - Powiedział wciąż nie patrząc na mężczyznę.

- Dobrze - odpowiedział grubszy mężczyzna odpalił silnik i ruszyli z miejsca.

W pojeździe panowała głucha cisza, a atmosfera była okropna, tak jakby siedział z nimi sam szatan, a przynajmniej tak wydawało się kierowcy. Quinten, który siedział na tylnym siedzeniu.
Quinten, który siedział na tylnym siedzeniu nie zwracał uwagi na otaczający go świat i miał w planie pozostać w takim stanie aż nie wróci do domu. Jego plany szybko i skutecznie zostały przerwane przez rozładowanie się konsoli.
- Kurwa… - zaklął cicho, jednak nie dlatego, że tak nie wypada, po prostu nie chciał słuchać wykładu kierowcy o przeklinaniu.
Taksówkarz jednak postanowił zignorować złe nawyki ucznia i po prostu modlił się aby ta podróż już się skończyła.

Quinten siedział z głową opartą o okno i ze znudzonym wyrazem twarzy oglądał widoki. W pewnym momencie westchnął i schylił się po plecak. Otworzył pokrowiec na Nintendo, jednak tylko po to by wyjąć słuchawki, które podłączył do telefonu. Włożył słuchawki do uszu i włączył najgłośniejszy utwór na jego playliście. Aby zagłuszyć wszelkie odgłosy świata prawdziwego ustawił głośność na maxa i z powrotem oparł głowę na szybie.

Siedział tak nieruchomo, aż do przyjazdu pod dom. Zapłacił i bez słowa wyszedł z samochodu, wcześniej zabierając swoje rzeczy. Z słuchawkami wciąż wetkniętymi do uszu wszedł do przed pokoju. Schylił się by ściągnąć buty i wtedy coś przykuło jego uwagę. Buty ojca. Quinten lekko się spiął i jak najciszej ruszył przed siebie. W momencie kiedy był w połowie drogi do schodów na wyższe piętro domu coś złapało go za szyję. Ciepły i charakterystycznie pachnący policzek dotknął tego jego, kiedy napastnik położył głowę na jego ramieniu.
-Quinn… czemu tak późno? - zapytał ojciec wciąż się do niego przytulając.
- Nie było wolnych taksówek i musiałem czekać. - wyjaśnił próbując wyrwać się z niedźwiedziego uścisku - Puścisz mnie w końcu?
-Czemu jesteś taki niemiły? Dawno się nie widzieliśmy, bo ja wracam z pracy kiedy ty jesteś poza domem. - zaczął marudzić tata chłopaka.
-Tak, tak. Cokolwiek. - zignorował to - Jest coś do jedzenia? - zapytał podchodząc do dwuskrzydłowej lodówki.
W środku było pełno warzyw i jakiś innych zdrowych rzeczy, na które przeszły go ciarki. Jego matka ma fioła na punkcie zdrowego odżywiania po tym jak jej siostrzenica zakrztusiła się gumą w kształcie kulki (bo brokułami nie można się zakrztusić). Westchnął tylko i zamknął lodówkę. Dobrze, że u siebie mam jakieś normalne jedzenie. Ruszył w stronę pokoju ignorując pytania ojca skierowane w jego stronę.

SociopathWhere stories live. Discover now