02. ,,Krok ku przyszłości''

792 54 5
                                    

Zmiana.

Chaos i niezrozumiałe poczucie niespełnienia nawiedziły go w środku nocy niczym najgorsza mantra dla dorosłego mężczyzny. Po otworzeniu pełnych niedowierzania rozpalonych oczu, ze spoconym czołem, głośno nabierając potrzebnych mu haustów powietrza, starał się zapanować nad rozszalałym biciem serca. Niestety, nic nie pomagało. To, co dane mu było zobaczyć, odebrało całkowicie zdrowy rozsądek, który zazwyczaj budził respekt wśród innych. Przegrał i to w dodatku niczym ofiara losu przez własną wybujałą wyobraźnię.

Słone krople potu spływały mu uporczywie od końcówek włosów, przylepionych do czoła, po podbródek. On jednak, nie ścierając swego wyniku słabości, jak najszybciej chciał pozbyć się jedynie tych jakże niepotrzebnych obrazów, z którymi nie będzie mu łatwo znów ją zobaczyć. Nie, kiedy sam czuje, jak bardzo mu zależy.

Wściekły na samego siebie, krzyczał w myśli, opierając swoją głowę na kolanach. - Idiota! Kretyn! W dodatku dzień przed powrotem!

Określenia, jakie sam kierował do siebie, były niezaprzeczalnie trafne. To, co się wydarzyło, nigdy nie powinno mieć miejsca, ani we śnie, ani co ważniejsze w rzeczywistości. Nigdy, przenigdy!

Wsłuchując się w bicie serca, samokontrola, jakiej przez lata używał do neutralizowania zbędnych uczuć, złagodziła jego gonitwę myśli. Wystarczyło tylko trochę czasu i skupienie zawarte w głębokim spojrzeniu w modre niebo. Bezlik świecących, migoczących gwiazd, wyróżniających się na ciemnogranatowym ,,dywanie" bezkresu, naprawdę przynosił ukojenie, nawet dla niego. Choć oczywiście niecałkowicie....

A wszystko przez ten cholerny niepokój przed jutrem! To na pewno było przyczyną, bowiem swe działania nadal kierował w stronę jedynego toru, z jakim już na zawsze będzie musiał się zmagać. Niestety, potrzeba innej alternatywy od dłuższego czasu była tak silna, że nogi nieustannie prowadzą go ,,tam" same, bez większej dozy dezaprobaty. Doszło do tego, iż zaczął zaprzeczać sam sobie.

****

Krok za krokiem.

Idąc za słowami brata oraz śladami jego ideologii, na nowo mógł ustosunkować się do otaczającej go rzeczywistości. Wprawdzie nie można przyznać, że jego poglądy na ówczesną cywilizację uległy drastycznej zmianie, co to, to nie. Poniekąd nadal uważał, iż ludzie to nic niewarte szuje, łaknące tylko władzy i pieniędzy. Mimo wszystko, w jakimś niewielkim stopniu, zniwelował to. Dał sobie szansę na zrozumienie, wyruszając w podróż po świecie, jakiego nie miał okazji poznać, nie pojmując własnych uczuć.

System shinobi, znany mu dawniej tak doskonale, uległ zmianie, podobnie jak stosunek panujący między krajami. Całokształt dawnego stylu życia nie miał już tego samego odzwierciedlenia, jakiego za pośrednictwem zemsty było mu dane oglądać. Czwarta Wojna Shinobi zmieniła praktycznie wszystko, co w przeszłości, dla tak zwanej siły militarne,j było normą.

Po latach nareszcie zapanował Pokój.

Jednakże tytuł określany jako - Shinobi, wbrew pozorom nie stracił na znaczeniu. Niebezpieczeństwo, choć może nie groziło już przy każdym przekraczaniu granicy sąsiadujących ze sobą Krajów i teraz miło rację bytu. Właściwie zawsze można było gdzieś napatoczyć się na jakiegoś fanatyka starych idei, bądź zwykłego szaleńca, mającego ochotę się ,,zabawić". Najgorsza niepewność brała się jednak z niedawnych wydarzeń. Po tym, jak księżyc zbliżał się w stronę ziemi, wszystko było już możliwe. Fakty były niezaprzeczalne. Gdzieś tam, pośród milionów mieniących się gwiazd we wszechświecie, żyli i oni, potomkowie ,,Matki chakry". Właśnie dlatego Sasuke w ramach zadośćuczynienia za wcześniejsze popełnione grzechy, zaczął dociekliwie szukać w międzyczasie jakichś informacji o Kaguyi, które stawały się jego rekompensatą dla osady.

|SasuSaku| - Aoi Aoi Ano SoraWhere stories live. Discover now