- Ja zaprosiłam, ja płace- odparłam wyciągając galeony- poprosze dwa piwa kremowe- odparłam do kelnerki pubu pod trzema miotłami.
- Z tą babą nie wygrasz- podniósł ręce do góry pokazując w ten sposób znak poddania się. A ja tylko puściłam mu oczko. Po kilku minutach chłopak popijając trunek spytał zaciekawiony:
- Powiedz, twój chłopak nie ma nic przeciwko że się spotykamy?
- Nie spokojnie- skłamałam- A z resztą jak zatęskni to pokocha- zaśmiałam się by odpędzić buzujące we mnie emocje przypominając sobie rozmowe z Purnellem.
Po chwili ciszy nagle wypalił:
- Chodź pokaże ci coś- złapał mnie za nadgarstek kierując w stronę wyjścia z pubu. Szliśmy zupęłnie nieznaną mi krętą dróżką wśród pokrytymi białym puchem drzewami. Nagle zatrzymał się przede mną mówiąc.
- A teraz zamknij oczy- myślałam że sobie żartuje lecz jego jak zwykle zimny wyraz twarzy nie utwierdził mnie w tym przekonaniu.
- O nie nie. Jeszcze uprowadzisz mnie do lasu.- zażartowałam zakładając ręce na piersi.
- Nie ufasz mi?- spytał wyzywająco.
- Niech ci będzie- westchnęłam szczelnie zatykając dłonią oczy.
- Tylko nie podglądaj- zakazał prowadząc mnie Merlin wie gdzie.
- Już możesz otworzyć- dostałam pozwolenie po czym ukazał mi się cudowny widok opuszczonego wesołego miasteczka przy którym znajdowało się rozpościerające się jezioro.
- Jak tu pięknie- na mojej twarzy zagościł banan. Obydwoje skierowaliśmy się na zardzewiały diabelski młyn. Mimo iż już się nie poruszał i nie wyglądał dość estetycznie to było w nim coś magicznego.
- Niedługo święta- przypomniałam siadając na jedno z krzesełek. To wspomnienie wprawiło mnie w rodzinną atmosfere. Poczułam zapach pierniczków, widok łamania się opłatkiem i pięnie przystrojoną choinkę.
- Nawet nie przypominaj- odparł chłodno jak na Riddla przystało.
- Nie gadaj że nie lubisz świąt?- spytałam zaszokowana.
- Poprostu nigdy ich nie obchodziłem- przyznałam spuszczając głowę.
- Ale że ani razu?- odębiałam. Jak jest to wogóle możliwe żeby nigdy nie obchodzić jednego z piękniejszych świąt jakim jest Boże Narodzenie.
- Ani razu- odparł. A ja wpadłam na nie głupi pomysł.
- A więc w tym roku będzie twój pierwszy raz- uśmiechnęłam się szczerze.
- O czym ty gadasz?- spytał podejrzliwie.
- O tym że tegoroczne święta spędzisz u mnie- wyjaśniłam nie przestając się szczerzyć.
- Nie Hope i jeszcze raz nie. Nie zamierzam robić ci kłopotu jeszcze w święta.- zaprzeczył lecz ja nie dałam tak szybko za wygraną.
- Kłopotu? Prosze cie moi rodzice napewno ciepło cię przygarną. No nie daj sie prosić.- zrobiłam oczy szczeniaczka kładąc głowę na jego kolana.
- Nie- próbował odwrócić ode mnie wzrok.
- Napewno?- spytałam jeszcze bardziej wysilając się na wyraz zbitego psa.
- Dobra niech ci będzie Adams- westchnął śmiejąc się co u niego jest raczej rzadkim widokiem.
- Jeden zero dla mnie- wypięłam się dumnie.
- Jeszcze to wygram- powiedział pewnie.
- Ciekawe w jaki sposób- prychnęłam ironicznie.
- A w taki- w tym momencie przeżucił mnie przez ramie biegnąc w stronę Hogwartu...
***Witam!
Mam nadzieje że nie zawiodłam was z kolejnym rozdziałem. Nasz Riddle się zaczął uśmiechać a to chyba dobry znak co nie? XD Standardowo piszcie w komentarzach jaką macie opinie na temat rozdziału.
Pozdrawiam gorąco Black_cat221💙
CZYTASZ
Riddle
Fanfiction-Tom spójrz na mnie , ty nie jesteś zły... Autor książki: @Black_cat221 Autor okładki: @Black_cat221
⛅W stronę słońca⛅
Zacznij od początku