⛅W stronę słońca⛅

Zacznij od początku
                                    

- Ja zaprosiłam, ja płace- odparłam wyciągając galeony- poprosze dwa piwa kremowe- odparłam do kelnerki pubu pod trzema miotłami.

- Z tą babą nie wygrasz- podniósł ręce do góry pokazując w ten sposób znak poddania się. A ja tylko puściłam mu oczko. Po kilku minutach chłopak popijając trunek spytał zaciekawiony:

- Powiedz, twój chłopak nie ma nic przeciwko że się spotykamy?

- Nie spokojnie- skłamałam- A z resztą jak zatęskni to pokocha- zaśmiałam się by odpędzić buzujące we mnie emocje przypominając sobie rozmowe z Purnellem.

Po chwili ciszy nagle wypalił:

- Chodź pokaże ci coś- złapał mnie za nadgarstek kierując w stronę wyjścia z pubu. Szliśmy zupęłnie nieznaną mi krętą dróżką wśród pokrytymi białym puchem drzewami. Nagle zatrzymał się przede mną mówiąc.

- A teraz zamknij oczy- myślałam że sobie żartuje lecz jego jak zwykle zimny wyraz twarzy nie utwierdził mnie w tym przekonaniu.

- O nie nie. Jeszcze uprowadzisz mnie do lasu.- zażartowałam zakładając ręce na piersi.

- Nie ufasz mi?- spytał wyzywająco.

- Niech ci będzie- westchnęłam szczelnie zatykając dłonią oczy.

- Tylko nie podglądaj- zakazał prowadząc mnie Merlin wie gdzie.

- Już możesz otworzyć- dostałam pozwolenie po czym ukazał mi się cudowny widok opuszczonego wesołego miasteczka przy którym znajdowało się rozpościerające się jezioro.

- Jak tu pięknie- na mojej twarzy zagościł banan. Obydwoje skierowaliśmy się na zardzewiały diabelski młyn. Mimo iż już się nie poruszał i nie wyglądał dość estetycznie to było w nim coś magicznego.

- Niedługo święta- przypomniałam siadając na jedno z krzesełek. To wspomnienie wprawiło mnie w rodzinną atmosfere. Poczułam zapach pierniczków, widok łamania się opłatkiem i pięnie przystrojoną choinkę.

- Nawet nie przypominaj- odparł chłodno jak na Riddla przystało.

- Nie gadaj że nie lubisz świąt?- spytałam zaszokowana.

- Poprostu nigdy ich nie obchodziłem- przyznałam spuszczając głowę.

- Ale że ani razu?- odębiałam. Jak jest to wogóle możliwe żeby nigdy nie obchodzić jednego z piękniejszych świąt jakim jest Boże Narodzenie.

- Ani razu- odparł. A ja wpadłam na nie głupi pomysł.

- A więc w tym roku będzie twój pierwszy raz- uśmiechnęłam się szczerze.

- O czym ty gadasz?- spytał podejrzliwie.

- O tym że tegoroczne święta spędzisz u mnie- wyjaśniłam nie przestając się szczerzyć.

- Nie Hope i jeszcze raz nie. Nie zamierzam robić ci kłopotu jeszcze w święta.- zaprzeczył lecz ja nie dałam tak szybko za wygraną.

- Kłopotu? Prosze cie moi rodzice napewno ciepło cię przygarną. No nie daj sie prosić.- zrobiłam oczy szczeniaczka kładąc głowę na jego kolana.

- Nie- próbował odwrócić ode mnie wzrok.

- Napewno?- spytałam jeszcze bardziej wysilając się na wyraz zbitego psa.

- Dobra niech ci będzie Adams- westchnął śmiejąc się co u niego jest raczej rzadkim widokiem.

- Jeden zero dla mnie- wypięłam się dumnie.

- Jeszcze to wygram- powiedział pewnie.

- Ciekawe w jaki sposób- prychnęłam ironicznie.

- A w taki- w tym momencie przeżucił mnie przez ramie biegnąc w stronę Hogwartu...


***

Witam!
Mam nadzieje że nie zawiodłam was z kolejnym rozdziałem. Nasz Riddle się zaczął uśmiechać a to chyba dobry znak co nie? XD Standardowo piszcie w komentarzach jaką macie opinie na temat rozdziału.
Pozdrawiam gorąco Black_cat221💙

RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz