Rozdział 6 „First snow in years"

231 26 5
                                    

>taaak tytuł angielski bo po polsku brzmiałby raczej kiepsko; poza tym, rozdział inspirowany piosenką Richarda Waltersa - First snow in years, dokładnie tak jak tytuł! Bardzo polecam przesłuchać, śliczna melodyjka.

Also, drugie ogłoszenie; pod koniec rozdziału jest wcięcie i mam nadzieje, że będzie kursywą. Ostatnio w innym opowiadaniu, też miałam coś kursywą i w wersji odczytu w ogóle tego nie było. W razie czego ten moment jest oddzielony myślnikami; jest to wspomnienie Kylo :}
Enjoy!<

Dokładnie tak, jak to przewidział, Hux był, mówiąc krótko... małą, wstrętną, rudą zdzirą. I Kylo prawie codziennie, rzewnie wylewał się o tym swojej przyjaciółce. Phasmie jednak przybywało zajęć z każdym dniem, i nie miała wystarczająco czasu by jednocześnie słuchać narzekań Kylo i szkolić szturmowców.

Kylo pozostawało jedno wyjście, które i tak przyszło mu z ogromnym trudem. Musiał pogodzić się z obecną sytuacją. Uświadomić sobie, że już nigdy nie będzie tak, jak było kiedyś.

***

-Raporty.
-Dziękuję, Ren. -raz, Kylo dostarczył generałowi stos ważnych papierów. Zaraz po tym miał odejść, ale czuł te zielone ślepia na sobie.

-O co ci chodzi, co? -spytał Hux, marszcząc brwi. Wyprostował się dumnie, czyli tak, jak miał w zwyczaju.

-Jak to o co? Zachowuję z tobą chłodne, typowo techniczne stosunki, chyba o to chodzi. -odparł spokojnie, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Hux odłożył papiery obok, na stół i jeszcze raz przyjrzał się masce Kylo.

-Słuchaj, mamy tutaj spędzić sporo czasu. Jeśli w dalszym ciągu masz zamiar traktować mnie jak powietrze, to chyba prędzej cię stąd wyrzucę. Masz mnie respektować. -ciągnął, a Kylo znudzony gadaniną, oparł się wygodnie o biurko.

-To wyrzuć. -uśmiechnął się. Hux zmarszczył się groźnie.

-I tak tego nie zrobisz. Potrzebujesz mnie tutaj, obok siebie. Nie wiedzieć czemu. -dodał za chwilę, wzruszając ramionami. Wyszedł bez oglądania się na niego. Hux tupnął po kryjomu nogą, jak rozwydrzony dzieciak który nie dostał tego, czego chciał.
Ren miał rację. Nie wyrzuciłby go, z wielu względów. Mimo, że go niesamowicie irytował, bo przechadzał się po JEGO statku jak po swoim, będąc niższym rangą często się nad nim wywyższał... to jednak coś w nim było. Coś takiego, czego Hux nie umiał określić. Coś, co istotnie sprawiało, że z Kylo u boku... czuł się bezpieczniej.
Generał chciał mu jeszcze coś powiedzieć, ale został sam, w towarzystwie zapracowanego dowództwa, przy swoich stanowiskach.

***
Lata misji mijały szybko. Baza StarKiller coraz bardziej przypominała coś, o czym marzył Hux. Planeta, pokryta białym puchem, a w swoim wnętrzu ukrywała coś, czego umysł zwykłego człowieka nie był w stanie pojąć.

-Dotknęłaś kiedyś śnieg? -Hux zwrócił się do Phasmy, gdy akurat na chwilę wstąpiła na mostek bazy, takie centrum dowodzenia.

-Słucham?
-Czy dotknęłaś kiedyś śniegu.
-...śnieg. Tak. -uśmiechnęła się pod swoim hełmem, smutno. Przypominało jej się... coś z dzieciństwa.

-Raz, gdy wraz z moim bratem, bawiliśmy się w domu, zaczęła się śnieżyca. W około dwie, trzy godziny, wszystko było pokryte śniegiem, a my mieliśmy śniegu po uda. Wybiegliśmy na zewnątrz, natychmiast! Ale nie mieliśmy wtedy ubrań takich, typowo zimowych. Przeziębieliśmy się strasznie i leżeliśmy przez miesiąc w łóżkach. Nasza najgorsza choroba. -opowiedziała, a Hux wysłuchał jej spokojnie.

-Gdzie jest twój brat?
-Keldo? On... zmarł jakiś czas temu. Nieistotne. -ucięła lakonicznie. Nie lubiła rozmawiać o przeszłości, zwracając szczególną uwagę na to, że w jej przeszłości nie było zbyt wiele pogodnych akcentów.

Od zawsze. Najwyższy Porządek. [SW]Where stories live. Discover now