Ak. 10 - nowy początek

18 4 3
                                    

Starałam się zrobić wcześniej... to ma około 2600 słów. To się ciężko pisze...

 Pierwszego dnia roku szkolnego nic się nie działo. W pewnym sensie wiedziałam, że już wszystko zostało zakończone. Natłok obowiązków i lekcji walił mi się na głowę. Właśnie wyszłam ze szkoły. 'Już zapewne nie będę mogła się z nim spotykać.' westchnęłam. Wyszłam z budynku technikum i kierowałam właśnie na przystanek. Przeciągnęłam się i westchnęłam na wspomnienie pysznej, niczym nie ograniczonej zabawy z chłopakami podczas lata. Żal mi ścisnął serce na myśl o jeździe motocyklowej. Pewne było, że długo nie będę mogła jeździć. Oparłam się plecami o siatkę ogrodzenia szkoły. Zamknęłam oczy, zaczęłam marzyć. Wyobrażałam sobie pęd maszyny, jej ryk, wiatr jaki wytwarzała. To było piękne. Nagle usłyszałam warkot maszyny. Myślałam, że to był sen na jawie. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Nie mogłam uwierzyć. Tylko jedna osoba miała taką maszynę. Już z daleka widziałam piękny, jasny połysk na czerwonej, stalowej karoserii jednośladu chłopaka. 

- Yusei! - krzyknęłam. 

Nie byłam pewna, czy mnie słyszał. Ale najwyraźniej tak. Uśmiechnął się, spoglądając w moją stronę. Zaparkował kilka metrów od bramy do wejścia liceum. Pomachał do mnie, kiedy już stanął na drodze. Podbiegłam do niego. 

- Cześć, Julia. - powiedział.

- Cześć, - odpowiedziałam mu.

Podeszłam bliżej i przytuliłam go. Objęłam go za plecami, ściskając jego barki. Nie spodziewałam się, że go spotkam. Po chwili on również mnie przytulił, otaczając mój tors ramionami. Pogłaskał moje plecy dłońmi.

- Już, już... - powiedział.

Puściłam go, odsuwając się od motocyklisty. Po chwili odwrócił się, szukając czegoś. 

- Jak tam było w szkole? – zapytał mimochodem.

- Wszystko jest w porządku. - powiedziałam.

Podobało mi się. Nie mogłam na nic narzekać. Odwrócił się do mnie i rzucił mi mój niebieski kask. Jak widać zabrał go. Złapałam przedmiot w rękach i przez chwilę przyglądałam się mu. Chłopak mruknął. Chyba odpływałam.

- Zakładaj go i wskakuj. - powiedział. 

Zamrugałam oczami. Po chwili skinęłam głową. Założyłam kask i usiadłam na siedzeniu za chłopakiem. Przez plecak on dociskał mnie do oparcia. Było dosyć ciasno, ale nie narzekałam. Nie było tak niewygodnie. 

- Skąd wiedziałeś jak tu dojechać? - zapytałam Yuseia.

Westchnął i zaśmiał się łobuzersko.

- Mam swoje sposoby. - mruknął pewny siebie.

No, tak, musiał mieć wtyki w mieście. Zawsze wiedzieć gdzie kogo lub czego szukać. Znajomość miasta pozwalała mu przetrwać. Musiał tylko dowiedzieć się, gdzie się uczę. Reszta była prosta. Chłopak robił co chciał. Westchnęłam na myśl takiego trybu. Wolność - to uczucie, którego mógł smakować. Może i nic nie miał, ale umiał sobie radzić. Widziałam przed oczami wspomnienia pościgu policyjnego. Uśmiechnęłam się do siebie. 'Fmm... to była świetna zabawa.' - pomyślałam ochoczo. Chciałam kiedyś to powtórzyć. Spojrzałam na przemijający krajobraz. Jechało się bardzo szybko. Był środek dnia, więc nikt nie musiał jeździć do pracy ani z niej wracać. Skończyłam lekcje akurat szybko. Był początek szkoły, więc zajęcia zatrzymały się na apelu i rozmową z wychowawcami. W autobusach i tramwajach można było zauważyć już uczniów w każdym wieku – dzieci z podstawówki, pewnych siebie gimnazjalistów, świeżo upieczonych licealistów i ciekawych świata studentów. Yusei już był u mnie kilka razy, więc wiedział, gdzie mieszkam. Teoretycznie nigdy nie zapraszałam go do domu, ale wiedział jak tam dojechać. I gdzie mnie szukać w razie jakby co.

Mój kumpel, YuseiWhere stories live. Discover now