Ak. 4 - przyjaciele mechanika (REMASTERED)

64 6 3
                                    

~Odnowiona wersja 4 akapitu. Nie podobało mi się wcześniej. Będzie także druga część później.~

 Właśnie biegłam między rozwalonymi stertami gruzu. Przedzierałam się przez rozkruszone ściany bloków i szczątki elektrycznego złomu. Powietrze było pełne od woni ruin.  Lecz moje nozdrza zdążyły się już przyzwyczaić do tego zapachu. Zatrzymałam się na chwilę w miejscu. Postanowiłam się rozejrzeć. Spojrzałam w stronę, w którą przed chwilą zmierzałam. Wiedziałam, że powinnam być już niedaleko. Rozejrzałam się po kawałkach złomu. Wygięte blachy metalu wydawały się bezużyteczne. Na niektórych pozostawała ruda rdza. Przeszłam się chwilę tędy, ale później uznałam, że dam sobie spokój. Było wszystko, czego brunet potrzebował. Znowu zaczęłam zbliżać się do znajomego budynku. Otarłam pot z czoła. Palące słońce raziło mnie w oczy, gdy podnosiłam głowę. Atmosfera była bardzo gorąca.  

 Byłam już parę kroków przed celem. Włóczyłam noga za nogą, pewnie stawiając kolejne kroki. Gdy zatrzymałam się. Usłyszałam coś. Słyszałam kroki, dobiegające ze strony garażu. Nie wiedziałam, co to ma znaczyć. Czego mam się spodziewać. Serce zaczynało mocniej bić. Próbowałam uspokoić oddech. Brałam głębokie wdechy. Kiedy się uspokoiłam, wytężyłam słuch. Nadal słyszałam przesuwanie butów chodzących osób. Odróżniłam tępa.

- Raz, dwa... trzy... - liczyłam.

Były tam trzy osoby. Ale jeszcze nie wiedziałam, kim były. Nie miałam pojęcia, czy jedną z nich był Yusei. Scenariusze mogły być różne. Mogli nie mieć dobrych zamiarów.  Przygryzłam dolną wargę. Trochę się obawiałam. Wytężałam słuch dalej. Nigdy nikogo nie było z nim. Przysłuchiwałam się jeszcze chwilę. Kroki były spokojne. Później usłyszałam głosy. To były japońskie słowa. Po tonie i barwie głosu wiedziałam, że byli to chłopacy. Brzmienie nie wskazywało złości ani zarozumiałości. Później usłyszałam radosny śmiech. Śmiech Yuseia. Padały kolejne słowa. Moje obawy się rozwiały. Poszłam pod drzwi już pewniej. Energicznie zapukałam w wejście. Czekałam chwilę. Usłyszałam strzępek rozmowy, a później zapadła cisza. Kilka stuknięć i drzwi się otworzyły. Osobą, która w nich stanęła, był Yusei. Uśmiechnął się lekko.

- Och, Julia, cześć. - dobrze mu szło. 

Ukrywał emocje. Zmarszczyłam brwi w geście pytania: "Co się stało?" Zauważył to. Zobaczyłam lekki rumieniec na jego policzkach. 

- Cześć, Yuseiu, - zaczęłam. - chyba nie jesteś sam. Jest z tobą dwóch facetów.

Na chwilę się zdziwił, a później skinął głową z uznaniem. Poruszając się tu, także musiałam być czujna. Otworzył drzwi na oścież, usuwając się z przejścia. Wpuścił mnie do środka. Pewnym ruchem weszłam do pomieszczenia. Zobaczyłam dwie osoby. Nie myliłam się. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Było to dwóch młodych mężczyzn. Może byli w wieku szatyna. Kiedy stanęłam w pomieszczeniu faceci odwrócili głowy. Obaj spojrzeli się na mnie. Jeden rudy właśnie opierał się o blat biurka. Był trochę niższy niż Yusei. Ale ta różnica nie była wielka. Jego rude włosy nienaturalnie stały. Nosił na głowie czarną opaskę, trzymającą je w szyku. Spojrzał na mnie lazurowymi oczami. Kiedy poruszył głową zauważyłam przekuwające jego uszy kolczyki imitujące wygląd nakrętek na śruby. Ubrany był w pomarańczową bluzkę bez rękawów nakrytą brązową, skórzaną kamizelką. Na nogi nałożone były morskie jeansy z paskiem i wysokie, skórzane buty, a na kolanach założone miał ochraniacze. Na dłonie miał zaciągnięte długie rękawiczki bez palców, sięgające trochę za łokcie, a na ramionach czarne paski. Drugi chłopak stał nieopodal. Był to wyższy blondyn z włosami zaczesanymi do góry. Jego raczej krótkie włosy miały jednak z dwóch stron dłuższe kosmyki związane fioletowymi gumkami. Spod grzywki blondyna wyglądały fioletowe oczy. Jego uszy były przekute dużymi kolczykami w kształcie litery A. Nosił na szyi czarną obrożę. Na jego pierś opadał duży srebrny naszyjnik. Na sobie nosił długi, biały płaszcz z fioletowymi elementami i podszyciem, również z jasnym, szarym pasem w biodrach. Ubrany był jeszcze w czarne, dresowe spodnie, na które nałożone były wysokie, białe buty do kolan. Niższy z nich powiedział:

Mój kumpel, YuseiWhere stories live. Discover now