|i already caught you|

416 82 46
                                    

| hello | czy jesteśmy przed końcem?


- Gdzie idziemy, Chennie? - zapytałem cicho, kiedy starszy ciągnął mnie za rękę przez całą długość korytarza. Miał mnie malować, została godzina do koncertu. Jak zwykle czułem stres, ale Dae był mistrzem w uspokajaniu mnie. Masaże twarzy i makijaż momentalnie przynosiły relaks.

- Zaraz zobaczysz - mruknął tylko, przez co przytuliłem się bardziej do jego ramienia. Cały czas szliśmy bardzo szybko, jakby bał się, że ktokolwiek nas zauważy. W końcu wpuścił mnie do którejś sali, chociaż wydawało mi się, że była całkowicie losowa.

Rozejrzałem się po niej, mimo, że niewiele widziałem. Wszędzie panował półmrok, a jedynym źródłem światła były uliczne latarnie, których blask wpadał przez kilka okien. Zrobiłem kilka kroków w przód, nie wiedząc co chciał mi pokazać, ale zaraz potknąłem się o jakąś rzecz.

- Uważaj - ścisnął moje ramiona mocno, chroniąc mnie przed upadkiem. Moje ciało całe zadrżało, ale pomimo tego zdołałem obrócić się twarzą do niego. Położyłem dłonie na umięśnionym torsie, patrząc mu w oczy. Odznaczały się na jego twarzy, świecąc w kolorze gorzkiej czekolady. Tak bardzo je uwielbiałem. Ostre rysy twarzy sprawiały, że malował się na niej niesamowity cień. Powstrzymałem chęć przejechania palcami po kościach policzkowych starszego. - Więc? - dopytałem szeptem po dłuższej chwili, ciekawy odpowiedzi. - Zostało niewiele czasu, nie możemy tutaj siedzieć długo.

Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, ale jednocześnie czułem jego pewność. Zwłaszcza, kiedy nagle przycisnął swoje usta do moich. Otworzyłem szeroko oczy w szoku. Jego wargi... były niewiarygodnie miękkie i wilgotne. Idealnie skrojone, pełne, nie to co moje -asymetryczne i wąskie. Nogi pode mną ugięły się z emocji, jednak on wyczuł ten moment i chwycił mnie ponownie silnymi ramionami, kolejny raz ratując mnie od spotkania z podłogą. Dlaczego to robił? Czy on także...?

Poruszył swoimi ustami, ale kiedy nie odpowiedziałem, delikatnie się odsunął i pogłaskał mój policzek. Roztapiałem się pod tym dotykiem. Rozpływałem się pod jego dłońmi, czując się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie pomimo tylu pytań w głowie. Tyle niepewności... ale czułem, że moje miejsce jest tylko i wyłącznie przy nim. Najwidoczniej potrzebował mnie tak samo jak ja jego.

Po kilku sekundach, które prawdopodobnie dał mi na uspokojenie serca, ponownie mnie pocałował. Nie było lepiej, wręcz przeciwnie. Musnął moje usta, co niepewnie i bardzo pokracznie odwzajemniłem. Nie wiedziałem w ogóle jak to robić. Całusy widziałem tylko w tych wszystkich głupich dramach, które oglądałem. Oczywiście, wyobrażałem sobie jakby to było, gdyby Chennie miał coś takiego odwalić... Ale zawsze wydawało mi się, że różniłoby się to bardzo od tego, jak robiły to kobiety z mężczyznami.

Prowadził mnie, a ja, potykając się jak przed chwilą, starałem się go dogonić. Nie chciałem tracić ciepła jego ciała, warg, dłoni wplecionej w moje włosy. Koncert nie był już ważny. Fani nie liczyli się tak bardzo, nawet jeśli czekali kilka godzin. Tylko on... tylko on wyłaniał się spośród mgły moich myśli.

Czułem dokładnie, kiedy te idealne usta przejechały w dół mojej szyi, zostawiając tam mokre ślady i gdzieniegdzie drobne ugryzienia, które mogły być problematyczne do ukrycia. Mimo tego, cicho poprosiłem o więcej, przymykając oczy. Zacisnąłem dłonie na tych jego, owiniętych wokół moich bioder.

Dlaczego akurat teraz? Przecież mieliśmy tak mnóstwo czasu po koncercie... sami, w pokoju hotelowym, gdzie nikt nie mógł nas zauważyć ani usłyszeć. Zebrałem się już, aby o to zapytać, ale ostatecznie zrezygnowałem. Nie chciałem niczego popsuć. Tak jakby Dae mógł się w każdej chwili rozpłynąć.

Stałem grzecznie, kiedy zaczął rozpinać guziki mojej koszuli i tylko patrzyłem uważnie na jego twarz. - Daj sobie już spokój - wyszeptał, na co lekko zmarszczyłem brwi.

- Co takiego? - spytałem, upity wszystkimi emocjami, które mi towarzyszyły.

- Te ćwiczenia - odparł i przesunął dłońmi po moich ramionach, przez co momentalnie moja skóra pokryła się gęsią skórką, a koszula zsunęła się na ziemię. - Coś sobie wymyśliłeś, kiedy było najlepiej.

Pokiwałem głową od razu i owinąłem swoje dłonie wokół szyi Dae, patrząc tęsknie za tymi ustami. Nie czułem się pewnie, inicjując kolejny pocałunek, ale potrzebowałem tego. W palcach ściskałem brzeg jego koszuli, mając nadzieję, że się domyśli. Czułem się przy nim tak mały, jakim zwykł mnie traktować.

Odsunął się delikatnie i wwiercając spojrzenie we mnie, zaczął rozpinać guziki także swojej koszuli. Miałem ochotę odwrócić wzrok, zawstydzony, ale jego delikatny uśmiech w jakiś sposób przyciągał. Mimo tego czułem, że zaraz się rozpłaczę. Wyciągnąłem drżący palec w stronę jego brzucha, mimo, że sam do niedawna posiadałem taki sam. Ostatnio zacząłem podjadać trochę w nocy i moje ciało powoli wracało do poprzedniego stanu. Ale byłem na dobrej drodze, żeby znowu zacząć ćwiczyć dużo, tylko Dae...

Jego dźwięczny śmiech odbił się od ścian, a ja delikatnie się skuliłem, zabierając paluszek tak szybko, jak tam się pojawił. Przygryzłem boleśnie górną wargę. Wiedziałem, że jestem jeszcze dzieckiem, szczególnie mentalnie. Rozszerzyłem jednak oczy, kiedy sięgnął po moją dłoń i umieścił ją z powrotem na brzuchu, sprawiając, że dokładnie mogłem poczuć wszystkie mięśnie. To nie jest tak, że nie dotykałem ich wcześniej... ale po raz pierwszy Dae pozwolił mi na to. Miłe uczucie zaraz zamieniło się w osłupienie, kiedy palce dosięgnęły gumki bokserek starszego, a zaraz wsunęły się delikatnie pod nią.

Momentalnie chciałem zabrać rękę, ale druga ją tam mocno przyciskała. Byłem już na granicy płaczu, bo zacząłem czuć się niekomfortowo. Mój oddech znacznie przyśpieszył, a ja patrzyłem w podłogę, chcąc jak najszybciej się uwolnić.

- Spokojnie - powiedział cicho Dae, ale pokręciłem głową, wystraszony. Oparłem czoło o jego ramię, kiedy postanowił się przybliżyć i mnie objąć. Zostawił jeszcze większy bałagan w moich włosach i przyciągnął znowu do całusa. Na opuszkach palców mogłem dokładnie wyczuć puls poszczególnych tętnic, co odrobinę zachęciło mnie, aby poruszyć nimi w różnych kierunkach. Nie miałem jednak okazji, aby dokładniej się tym zająć, bo Chennie zniżył się i klęknął przy mnie.

Zadrżałem mocno, kiedy oddech starszego owiewał moją wrażliwą skórę na brzuchu i przeniosłem na niego wzrok, ciekawy. Po chwili dotknął ustami wyszukanego przez siebie miejsca, na co nogi znowu trochę mi się ugięły. Wbiłem paznokcie w plecy Chena, szukając tam odrobiny równowagi, ale natychmiastowo przestałem, słysząc głośny syk z jego strony.

- Przepraszam... przepraszam... - wyszeptałem, od razu głaszcząc to miejsce uspokajająco. Zapomniałem. Blizna. Tyle razy podglądałem Dae w najróżniejszych sytuacjach, nawet specjalnie zapominałem rzeczy z łazienki, żeby potem zobaczyć go pod prysznicem, ale wypadło mi z głowy. Przejechałem jeszcze kciukiem po niewielkim, podrażnionym miejscu na łopatce i znalazłem sobie inne, znacznie bezpieczniejsze.

Zachichotałem wniebogłosy, kiedy czubkiem nosa przejechał po moim wyczulonym punkcie. Miałem straszne łaskotki w okolicy talii i najwidoczniej nawet taka sytuacja nie była w stanie ich pohamować.

- Min, proszę cię - zaśmiał się w podobny sposób, patrząc w moje oczy.

- To ty mnie łaskoczesz, pabo! - uderzyłem go lekko w głowę, na co ponownie syknął. Zrewanżował się momentalnie, zasysając się mocno na moim podbrzuszu. - Nienawidzę cię - wycedziłem przez zęby, w niekontrolowany sposób drapiąc jego plecy pod wpływem tego, co ze mną wyczyniał. Pozwoliłem się oznaczyć także tam. Kompletnie nie dbałem o to, co będzie za godzinę. Pieprzyć to.

- A ja cię kocham - odparł Dae po dłuższej chwili, kiedy udało już mu się pozbyć mojego paska i rozpiąć spodnie.

- Co? - zdążyłem tylko jęknąć donośnie, czując zimno w okolicy wężyka.

cdn.

|xiuchen| i need some sugarWhere stories live. Discover now