Początki zawsze są trudne

36 6 0
                                    

 Z trudem wciągnęłyśmy moje torby i walizki na parter, co dopiero mówiąc o wniesieniu ich na drugie piętro. Załamałam się, gdy zobaczyłam schody i swoje popakowane rzeczy. Co mnie podkusiło by tyle tego zabrać? Czym ja się sugerowałam?!

- Co ty tam masz? - Zapytała Kettelie. - Nie mów tylko, że to wszystko to ubrania, buty i kosmetyki...

- Aż tak źle to nie jest. - Uspokoiłam ją. - W największej są ubrania. Buty są w tej mniejszej. Kosmetyki są w tej małej kosmetyczce.

- To co jest w tych wszystkich pudłach? Zabiłaś kogoś i zwłoki przewozisz? Mogłaś mnie uprzedzić. Przygotowałabym zamrażarkę. - Zażartowała.

- Książki, amulety, laleczki... Wszystko co nazbierało się przez te kilkanaście lat. - Powiedziałam smutno.

- Praktykowałaś beze mnie? - Zapytała szczęśliwa. Nie widziałyśmy się od momentu jej wyjazdu po osiemnastych urodzinach.

- Tak... trochę. - Mruknęłam.

- To wspaniale! Twoje doświadczenie przyda się w moim sklepie. - Uściskała mnie. - Zwłaszcza umiejętność robienia laleczek. Masz do tego talent! Mam ich mało a zapotrzebowanie jest duże.

- Co? - Przez chwilę patrzyłam na nią niezrozumiale.

- Nie musisz płacić za mieszkanie u mnie ale w zamian za to będziesz po szkole i w dni wolne pracować razem ze mną w sklepie. - Uśmiechnęła się.

Jęknęłam. Poczułam wewnętrzny ból.

- Coś nie tak? - Zapytała zarzucając do tyłu swoimi długimi dredami.

 Zawsze byłam pod wrażeniem jej wyglądu. Długie ciemne włosy, które uplotła w mnóstwo dredów, ciemna skóra, idealne kości policzkowe. Była szczupła i wysoka. Miała długie nogi i ręce oraz smukłą szyję. Istna afrykańska piękność.

 A ja jestem zbuntowaną nastolatką w czerwonych włosach, jasną cerą i figurą gruszki...

- Nie. Z radością pomogę ci w sklepie - odpowiedziałam szczerze.

- Więc co cię męczy Marjorie? - Dociekała. Położyła mi ręce na ramionach i wpatrywała się we mnie tymi swoimi ciemnymi oczami.

- Naprawdę muszę chodzić do szkoły? Mam siedemnaście lat... - Westchnęłam.

- I dopóki nie zdobędziesz odpowiedniego wykształcenia musisz się uczyć. Nie martw się. Nie będzie tak źle. Poznasz nowych znajomych... - Zaczęła.

- Nie chcę nikogo poznawać. Pamiętasz co się stało ostatnim razem?! - Wykrzyknęłam.

- To nie była twoja wina. - Uspokoiła mnie.

- Wszyscy myślą inaczej. - Warknęłam.

- Wszyscy, mogą się w dupę pocałować. Gówno wiedzą. - Powiedziała Kettelie.

- Skoro tak mówisz... - Bąknęłam pod nosem.

- Nie myślałaś nad tym, żeby się zakochać? Jest tu sporo fajnych chłopaków... - Poruszyła znacząco brwiami.

- Jeszcze czego! - Oburzyłam się. - Chyba nie wiesz, co mówisz. Poza tym, ty jesteś sama. Nikogo nie masz. I żyjesz.

W odpowiedzi wybuchnęła śmiechem.

- Jeszcze się taki nie urodził, co by ze mną wytrzymał. I się nie bał. - Powiedziała.

- No właśnie. Boją się nas. W tym jest problem. - Zauważyłam.

- Właśnie tak ma być. - Uśmiechnęła się. - No dobra. Ładuj się na górę z tymi wszystkimi rzeczami a ja przygotuję nam coś na kolację.

- Nie pomożesz mi z tym?! - Zdziwiłam się.

- Będę cię wspierać mentalnie. Drzwi poznasz od razu. Zawiesiłam na nich twoją starą laleczkę, którą mi dałaś jak byłyśmy małe. - Powiedziała i zniknęła w głębi domu.

Spojrzałam jeszcze raz na to wszystko i na schody. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Kapłanka Voodoo [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz