- To dlaczego Gemma nie chce mnie znać? Nie odbiera nawet cholernych telefonów, nic… - Harry wyglądał tak bezradnie, że Mayer, w przypływie złości na jego starszą siostrę miała ochotę jechać do samego Holmes Chapel i powiedzieć dosadnie, co o niej myśli.

- Myślę, że… - zatrzymała się na chwilę i odetchnęła, chcąc w jak najlepszych słowach przekazać mu swoje odczucia. Tak, aby nie miał żadnych wątpliwości – to jest jakiś jej sposób na poradzenie sobie z całą tą sytuacją. Niektórzy uciekają w imprezowanie, alkohol, żeby zapomnieć, a inni… czują się lepiej, gdy zrzucą winę na kogoś innego. Może tak jest w przypadku Gemmy.

- To wybrała sobie naprawdę najlepszą możliwą ofiarę – zakpił, uśmiechając się z goryczą.

- Jestem pewna, że w końcu zda sobie sprawę, jak bardzo nielogiczne jest jej zachowanie – powiedziała Darcy łagodnie – I zadzwoni.

- Zastanawiam się – powiedział nagle – dlaczego to ty jesteś zawsze świadkiem moich upadków. Znamy się zaledwie dwa miesiące, a widziałaś więcej niż chłopaki, których znam od trzech lat.

- Już taka jestem – stwierdziła, uśmiechając się lekko. A on stwierdził, że nigdy nie widział piękniejszego widoku – Przyciągam trudne przypadki jak magnes.

- Lubię być twoim trudnym przypadkiem – wymruczał Styles, przyciągając ją bliżej do pocałunku – Bardzo lubię – dodał jeszcze, gdy ich wargi ocierały się o siebie, zanim ostatecznie zamknął przestrzeń między nimi.

***

Dwa dni po nocy spędzonej u Darcy, Harry siedział w swoim domu przed telewizorem, bezmyślnie gapiąc się w szklany ekran. Coraz częściej przyłapywał samego siebie na bezwiednym dryfowaniu myślami w kierunku Mayer. Przez te czterdzieści osiem godzin nie widzieli się prawie w ogóle, nie licząc dziesięciu minut poprzedniego dnia, gdy Darcy czekała pod studiem na Liama. To nie tak, że był zawiedziony faktem, iż pogodzili się ze sobą. Po prostu… mimo deklaracji Darcy, mimo wyjaśnienia całej sytuacji między nią a Paynem, czuł, jak żółć podchodzi mu do gardła na samo wyobrażenie, co mogą teraz robić. Razem.

Starał się jednak za wszelką cenę tego po sobie nie pokazywać i względnie żył własnym życiem, chociaż wielokrotnie nachodziła go ochota zabrania swoich rzeczy, chwycenia kluczyków i naciśnięcia dzwonka do drzwi jej mieszkania. Nie mógł tego zrobić, nie mógł pokazać, jak bardzo się od niej… uzależnił? To chyba było najlepsze określenie na to, co się z nim działo. Ponieważ w jej obecności ten piekący ból w klatce piersiowej, który nie pozwalał oddychać, nagle ustawał. I mógł czuć nawet namiastkę szczęścia, gdy ich usta spotykały się ze sobą, a palce splatały.

Brzmiał najprawdopodobniej jak użalający się nad sobą, romantyczny dupek, ale cóż, tak właśnie czuł.

Bezmyślne śledzenie kolejnego sezonu „Misfits” i bezwiedne bębnienie w oparcie kanapy przerwał mu dzwonek do drzwi. Uniósł lekko brwi, odpychając się dłońmi od miękkiego materiału i stając na nogi. Nikogo się dzisiaj nie spodziewał, miał zamiar spędzić ten wieczór w pieprzonej samotności, więc co, do cholery…?

W progu powitało go przenikliwe spojrzenie jasnoniebieskich oczu Louisa Tomlinsona i jego nieśmiały uśmiech, gdy zza pleców wyciągnął skrzyneczkę piwa. Harry nie mógł powstrzymać lekkiego rozciągnięcia warg na ten widok.

- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo lubisz mnie rozpijać, Tomlinson – stwierdził z lekko uniesionymi brwiami, bez zbędnych ceregieli przesuwając się, aby wpuścić go do środka – Zawsze proponujesz mi alkohol.

breathless | h.s. (rozpoczęcie korekty-lipiec 2018)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz