The End {Destiel}

412 56 19
                                    

"Opowiem wam historię o tym jak słońce kochało księżyc tak mocno, że umierało każdej nocy po to by pozwolić mu oddychać..."

Tak samo było z pewnym aniołem, który bez zastanowienia szedł na śmierć tylko po to, aby ochronić prawego człowieka, którego wyciągnął z czeluści piekielnej. Dean nie wiedział o tym ile razy Castiel poświęcał się właśnie dla niego, gdyż zawsze myślał, że anioł robi to w imię wyższego dobra. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło. Castiel odszedł, ale nikt nie wiedział tego, że prawda była zupełnie inna. A potem... Potem do drzwi bunkra zapukała Śmierć. Skradała się cicho tak, aby nikt jej nie usłyszał, ale On wyczuł jej zamiary. Przyszła po niego... Po jego człowieka, po duszę tak czystą niczym łza, mimo tego, że była tak zraniona nadal pozostał jej blask, którego nikt nigdy nie mógł zgasić, bynajmniej tak mu się wydawało, aż do dziś. Patrzył na to jak śmierć stanęła obok łóżka Deana, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- Już czas - szepnęła jakby do siebie, ale mówiła do Castiela. Chciała, aby się pożegnał. W końcu Dean nie widział go długi czas. Minęło osiemdziesiąt lat, a on w dalszym ciągu czuł to samo do tego człowieka. Miłość jaka pojawiła się w dniu kiedy wskoczył do czeluści piekielnej, nigdy nie minęła, ale wzmacniała się każdego dnia. Dlatego musiał zniknąć.. Odszedł, ale tak na prawdę pozostał na zawsze. Niewidzialny jak cień, który kroczył za łowcą krok w krok, aby go ochronić, ale teraz...

- Zabierz mnie, a nie jego - błagał, a po jego policzkach zaczęły spływać słone łzy. Mógł paść na kolana i błagać, ale wiedział, że śmierć nigdy nie odpuszcza. Wkrada się nieproszona po to, aby zabrać swoją ofiarę. Niezależnie od wieku, ani zdrowia. Pojawia się, aby zakończyć nasze życie i już nigdy nie dowiemy tego co byłoby dalej. Nigdy nie dane nam będzie poznać jak wyglądałby nasz kolejny dzień. Czy byśmy się zakochali, a może ktoś złamałby nam serce? A może odwiedziłaby nas ciotka, która wycałowała bym nam policzki, na których zostałby różowe ślady szminki. Może zapomnielibyśmy wyłączył gazu i spalilibyśmy czajnik? Wszystko może się zdarzyć, ale dla nas to koniec. Nasz czas przemija, a my żyjemy tylko w sercach osób, które nas kochają. Więc co stanie się w momencie kiedy oni także odejdą? Czy wtedy pójdziemy w zapomnienie, jak niepotrzebny, wyrzucony przedmiot? A może ktoś pewnego dnia stanie nad naszym grobem i pomyśli o nas? Czy nasza dusza pójdzie do raju, a może czeka nas miejsce w piekle? A może narodzimy się na nowo? Nie wiemy tego, ale także nigdy nie znane nam będzie poznać odpowiedzi na to pytanie..

- Nie mogę tego zrobić, przeżył już wiele, ale... Możesz odprowadzić go do nieba - zaproponowała, a anioł zaprzeczył... Nie mógł pozwolić, aby jego łowca zginął. Nie dziś. Nie w dniu swoich urodzin. - Takie jest przeznaczenie Castielu...

- Dean nauczył mnie tego, że przeznaczenie można zawsze zmienić - przerwał wypowiedz śmierci, a następnie wyjął anielskie ostrze, które skierował w stronę jeźdźca.

- Chcesz mnie zabić tym? - zakpiła, ale on nie odpowiedział. Ruszył w jej stronę, ale nim się obejrzał ostrze wylądowało w jego piersi... Białe światło rozprysło się po bunkrowym pokoju, a jego oczy zaczęły świecić tylko po to, aby po chwili zgasnąć. Tym razem na zawsze... Jednak śmierć miała tego dnia dobry humor, dlatego nie odesłała go do pustki....

Otworzył oczy, a wtedy zauważył, że znajduję się w pokoju hotelowym. Nie rozumiał tego co się wydarzyło. Był pewny, że umarł, ale może śmierć po prostu go gdzieś odesłała. Chciał wstać i jak najszybciej znaleźć się przy Deanie, jednak wtedy stało się coś dziwnego...

- Cas przyniosłem nam piwo. Sammy ma zajrzeć do kostnicy. Podobno znaleźli nowe ciało - usłyszał głos młodego Deana, który wszedł do pokoju hotelowego. Ostawił sześciopak na mały stolik, o który się oparł i popatrzył dziwnie na Castiela. - Wszystko dobrze? - zapytał zmartwiony, ale anioł nie odpowiedział. Po prostu wstał i podszedł bliżej niego. Nie wiedział tego czy obydwoje nie żyją, a może to wszystko było tylko snem, ale wiedział, że musi zrobić to o czym marzył od dawna... Dlatego spojrzał w zielone tęczówki Deana, a następnie połączył ich usta w pocałunku.... Tak to zdecydowanie musiało być niebo, ale on w momencie kiedy Dean odwzajemnił jego pocałunek poczuł się tak jakby był trzy metry ponad niebem.... 

KONIEC

Miałam dodać one shota w tym tygodniu i dodaje. Nie wierzę sama, że napisałam to przed 1 w nocy, ale jak widać moja dziwna wena obudziła się w momencie kiedy powinnam iść spać. No cóż wyszło takie krótkie coś pewnie bez większego sensu, ale... Może chociaż trochę się wam spodoba. Dobrej nocy, bądź miłego dnia w zależności o której to czytasz :D 

ONE SHOT'S | SPNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz