Rozdział 9. ,,Środkowy palec "

101 13 23
                                    

Czytasz, daj znać! ❤️

Wiem więcej, niż myślisz Knight — to właśnie wraz z tymi słowami, moje serce prawie się zatrzymało, wyobrażając sobie Sanche, jako wysłannika samego Boga. Kogoś, kto mógł być bardziej pomocny niż rodzina, kogoś, kto pomógłby mi wyjść na prostą, nawet jeżeli miałbym podpisać piekielny cyrograf.

Milion pytań zebrało mi się w głowie, licząc, że ta dziewczyna zna na nie wszystkie odpowiedzi. Totalnie nakręcony, chciałem wypytać, czy znała mnie wcześniej, bądź, czy wiedziała, coś więcej o moim wypadku, a może nawet o tej dziewczynie z krainy snów. Każda cząstka mnie liczyła na to, że będę mógł tego wszystkiego się dowiedzieć, choć jak się okazało, na marne.

    W chłodnym pomieszczeniu samochodu, dochodzącymi, jedynymi, słyszalnymi dźwiękami, były jej słowa, bo moje ugrzęzły na języku, nie potrafiąc skonstruować choćby jednej sylaby.

    Splotła ze sobą palce na kierownicy, po czym zwróciła się ku mnie, lekko podnosząc kącik swoich pełnych ust, wyrażających przeogromną pewność siebie. Dosłownie, jakby tym jednym tekstem, podładowała sobie baterię i była gotowa na kolejną rundę słownych potyczek.

— Levi mówił mi, że tak naprawdę boisz się jeździć samochodem — westchnęła i przestała mówić, jakby dalsza część wypowiedzi miała sprawić jej kłopot. Wydała z siebie jęk irytacji i kontynuowała. — Po prostu musiałam się odpłacić pięknym za nadobne, ale to było chyba zbyt porywcze z mojej strony, ja, przepraszam — wydukała. — Czasem mnie ponosi, szczególnie gdy zachowujesz się w ten chory sposób...

Nie patrzyłem na nią. Wolałem nie odrywać wzroku od ulicy, bojąc się, że jeszcze jeden nagły ruch głową w jej stronę, zaprowadzi nas do piachu.

Ta dziewczyna miała w sobie coś zajmującego, a każde spojrzenie w jej kierunku, kończyło się zapatrzeniem, w te jej znajome mi tęczówki, tak piękne i zgubne. Dlatego jedynie cicho mruknąłem pod nosem, zdając sobie sprawę, że nie miała na myśli tego, co ja. Aż zachciało mi się śmiać z mojej własnej, wybujałej wyobraźni. Przecież całkowicie niepodświadomie stworzyłem z Sanchy postać niczym, jak z jakiegoś kryminału Agathy Christie, którą czytała moja mama. Czasem naprawdę mnie ponosiło. Tejże o to cnotce po prostu przyszło na wyrzuty sumienia związane z moją amnezją.

— Nieważne. Nie obchodzi mnie to — parsknąłem z dezaprobatą, słysząc jej żałosne przeprosiny, które w tej sytuacji nawet nie były przecież potrzebne.

W końcu nie robiła tego dla mnie, a dla swojego chłoptasia, chcąc zachować w minimalnym stopniu pozór, jakichkolwiek, dobrych relacji. Wiedziałem, że była nieszczera. A szkoda, bo, cały czas dawałem jej szansę, by naprostować naszą znajomość.

Gdzieś na końcu swej podświadomości, jak idiota wierzyłem, że wpuszczenie kolejnej osoby do tej pierdolonej farsy nie będzie takie trudne i może w końcu udałoby mi się zrobić coś dla brata, któremu naprawdę zależało.

    Niestety, nie byłem w stanie. Nawet dla niego, a tym bardziej nie dla niej. Nie, gdy ona zachowywała się jak rasowa furiatka, którą wystarczyło nakręcić jak pozytywkę.

Nawet wtedy nerwowo uniosła rękę, przykładając ją do czoła, po czym zapewne w akcie irytacji spowodowanej moją kpiną w głosie, warknęła. Z nią ewidentnie było coś nie tak.

— Teraz cię to nie obchodzi?! Jaki ty jesteś niemożliwy! Jeszcze gorszy niż z tych wszystkich opowieści. Człowiek chce dobrze, stara się, a ty wszystko niszczysz. Awww! — wydała z siebie dziwny dźwięk.

Ścieżką wspomnień [The path of memories]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz