Rozdział 2. ,,Sancha"

211 21 21
                                    

Czytasz, daj znać! ❤️

Kiedy jej stęsknione tęczówki ujrzały Leviego, nie liczyło się wokół nich już zupełnie nic, co ich otaczało. Nawet moje spojrzenie, które wywiercało jej głowę dociekliwością, czy tudzież niesmak ojca, nie przeszkodziły bratu i nieznajomej w delektowaniu się upojną chwilą spotkania. Byli dla siebie całym światem, w którym nie było miejsca dla osoby trzeciej, a tym bardziej brata bliźniaka, który na nowo wparował do życia rodzinnego, domagając się utraconej akceptacji.

Widząc ich szczęście, mogłem z łatwością stwierdzić, iż całe to wariackie odzyskiwanie przyjaźni i zaufania, które zaproponowała mi terapeutka, nie miałoby żadnego znaczenia, jeżeli całą uwagę Levi poświęcałby je swojej miłości. Z góry zostałem skazany na porażkę w tym temacie i coraz mniej chciało pakować mi się w to siły. Gdy tylko to do mnie doszło westchnąłem kwaśno, mrużąc oczy.

Młody Knight po ucałowaniu swojej ukochanej, odwrócił się i łapiąc subtelnie w talii swoją dziewczynę, skierował intensywny wzrok w naszą stronę, wypalając tył mojego krzesła. Dosłownie czułem żar na plecach, rozpalający moje zainteresowanie. Aż zaczynały pocić mi się ręce z podniecenia. Nie mogłem się już doczekać, aż w końcu będę mógł obrzucić tę dziewczynę pełnym spojrzeniem niepohamowanej ciekawości.

Pomimo wcześniejszych próśb, Levi nie był zbyt chętny, by przedstawić mi swoją lube. Początkowo go nie rozumiałem i robiłem trochę rabanu, ale Irina starała mi się to delikatnie wytłumaczyć, co nie powiem, nawet poskutkowało innym spojrzeniem na sprawę. Po jakimś czasie w końcu odpuściłem, ale dziś już wiedziałem, że głód, jaki czułem, przerodził się w wilczy apetyt. Jakże wielką miałem na nią chrapkę.

— Ojcze, przepraszam za tak nagłe przerwanie tej narady. Planowałem, by Sancha dojechała do nas jeszcze przed naszą rozmową, ale spóźnił jej się autobus — chłopak zerknął na mnie przelotnie, przyglądając się mojemu profilowi, po czym złączył usta w wąską kreskę, powracając wzrokiem do wymownego Ricka.

Widziałem, jak zaczyna napinać swoje mięśnie ze strachu, choć kompletnie nie pojmowałem dlaczego. Mimo wcześniejszych poważnych rozmów nadal miał obiekcje, co do mojego zachowania. Było to przykre. Nie zliczę już, ile razy go zapewniałem, że nie będę się nią bawił. Jakby nie patrzeć była moją przyszłą bratową, nie miałem w tym interesu, by ją od siebie odstraszać.

Zabawne.

— Naprawdę nie tak miało to wszystko wyglądać, ale dzisiaj wszystkie plany się pieprzą — westchnął ciężko, nabierając głośno do ust powietrza, przecierając sobie spocony kark dłonią.

Stary Knight splótł ze sobą ręce i położył łokcie na biurku, mocno wzdychając, a tym samym, wymuszając na nas pewną uwagę. Trwało to jednak zaledwie chwilę, bo zaraz potem z mocnym świstem odsunął jakże ciężki fotel. Podniósł się dostojnie i zaczął przechadzać po gabinecie. Niemal czułem, jak jego woda kolońska zaczęła się unosić po całym pomieszczeniu, zaznaczając swój teren. W końcu on tu rządził. Miało być jak chce.

— No cóż, na przyszłość wolałbym byś mnie uprzedził. Nie lubię takich niespodzianek — przymknął powieki, ukazując nam wszystkim, jak bardzo zawiódł się na własnym synu, szczególnie że ten zepsuł mu plan upokarzania mnie.

Dzięki Levi, czasem umiesz być dobrym bratem.

Czasem, to jednak za mało.

Skruszony chłopak zacisnął mocniej Sanchę w talii, a dziewczyna, chcąc dać mu nieco swojego wsparcia, odwzajemniając ten chwyt, pogłaskała go po ramieniu. Widząc ten czuły gest, mimochodem dostałem dziwnych mdłości, jednak dopiero wraz ze słowami brata, miałem ochotę naprawdę zwymiotować. Czułem, jak żołądek przekręcał mi się z lewej strony na prawą, zwężając w pętelkę.

Ścieżką wspomnień [The path of memories]Where stories live. Discover now