Rozdział 22. ,,Wieczór wybaczenia"

78 7 11
                                    

Czytasz, daj mi znać! ❤️

12.12.2015

   Stałam wpatrzona w Morze Alborańskie, czując morską bryzę na buzi. Słońce powoli zachodziło, pozwalając zmierzchowi zapanować nad bezkresem nieboskłonu. Płakałam, a ludzie zbierający się z plaży, patrzyli na mnie jak na okaz nieszczęścia.

    Nigdy nie czułam tak wielkiej nienawiści, tak wielkiego żalu. Gdy tylko zaczynałam myśleć, miałam ochotę rzucać wszystkim, co znajdywało się w moim otoczeniu.

   Umierałam. Powoli.

   Sama nie wiem, czemu nikomu wtedy nie powiedziałam ani, czemu nie powiedziałam też tobie po latach. Siedziałam cicho, z podkulonymi nogami i czekałam. Tak jak teraz.

   Wystarczyło powiedzieć wtedy cokolwiek, a może udałoby mi się nas wtedy uchronić.

   Nie udało się.

[...]

    — Tam jest wolny stolik — Eric wskazał gestem głowy na znajdujący się pod samą ścianą, drewniany mebel.

   Tak jak zawsze w barze u Floop'a człowiek znajdował się na człowieku, przypominając stado zamkniętych sardynek w puszce. Mimo wszystko kochaliśmy ten klimat i za nic nie chcieliśmy zdradzić naszego nastoletniego świata alkoholowej libacji. Nie braliśmy nawet innej opcji pod uwagę, by iść, gdziekolwiek indziej.

   — O kurwa, masz przejebane, są obie — rzucił Ojore, który zaczął się podśmiechiwać pod nosem. — Wygrałem zakład, Eric dycha dla mnie.

   Chyba każdy z nas zdawał sobie sprawę z tego, że nie był to za dobry pomysł, by tu przyjść, ale od ostatniego spotkania z Sanchą minęły prawie trzy tygodnie, a samej Jo nie widziałem jeszcze dłużej. Mimo wszystko to naprawdę sporo czasu, więc liczyłem na zapomnienie.

   Pojęcia nie miałem, skąd właściwie brał się ten abstrakcyjny strach, przed jakąkolwiek konfrontacją. Dlaczego miałbym niby świecić oczami przed kobietami, których ta sprawa pośrednio nie dotyczyła? Żadna z nich nie należała do mojej rodziny.

   — Dajcie spokój one mnie nie obchodzą — dodałem, nie przejmując się ani trochę ich obecnością.

   Dobre kłamstwo.

   Nawet na nie nie spojrzałem. Chciałem się napić i dobrze zabawić z przyjaciółmi, z którymi od kilku dni właściwie się nie rozstawałem. Spędzaliśmy naprawdę dużo czasu ze sobą, a jednak ciągle było mi mało. Gdy znowu zostawałem sam, mój świat zwalniał, a ból wracał niczym bumerang. Okazało się, że lekarstwem na moje cierpienie nie było odcięcie się od innych, co początkowo uszlachetniałem. Potrzebni mi byli przyjaciele, którzy zajmowali moje myśli.

   Cóż za niecodzienne odkrycie.

   — Nie? To masz problem, bo nasza kochana Jo właśnie tu idzie — odezwał się Eric, który zaczął wskazywać na idącą rudowłosą palcem.

   — Knight! — wrzasnęła z dwóch metrów, zaciskając ręce w pięści.

   Podeszła do mnie, jak najbliżej tylko mogła, a następnie bez zawahania podniosła rękę, by sprezentować widowni, soczysty czerwony ślad na moim prawym policzku.

   Naprawdę to zrobiła! Spoliczkowała mnie przy wszystkich! Bez żadnego zawahania.

   Przez chwilę patrzyła na mnie wzrokiem lwicy gotowej do upolowania swojej ofiary, a ja sam skołowany jej atakiem, zacząłem odczuwać pewien strach i dezorientację. Szybko jednak zrezygnowała z wbitego we mnie spojrzenia. Wzbudzałem w niej jedynie obrzydzenie, a padlina nie była dla niej. Odwróciła się na pięcie i pozostawiła mnie skonfundowanego, przybitego solidnymi gwoździami do podłogi.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 01 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ścieżką wspomnień [The path of memories]Where stories live. Discover now