9. Spaliliśmy jednego gibona

1.3K 101 14
                                    


(Mateusz)

Wracaliśmy właśnie z Adrianem z pobliskiego sklepu z zapasami alkoholu do mieszkania. Jesteśmy trochę wystawieni ,ale to nam nie przeszkadza.

Zerkam na zegarek. Wskazuje on piętnaście po 22. Wydaje mi się ,że Ola powinna być już w domu ,zważając na to ,że wyszła o godzinie 17.
Mam nadzieje ,że jest przynajmniej trzeźwa. Ktoś nas musi upilnować ,no nie?

Po chwili jesteśmy już w mieszkaniu. Adrian rozgląda się zdziwiony po całym salonie. Właściwie też zaczynam się rozglądać. I faktycznie coś tu pusto.

Gdzie Igor?

— A ten gdzie się wybrał? - pyta zerkając na mnie. W odpowiedzi wzruszam ramionami. Był tu jeszcze przed naszym wyjściem i z tego co pamietam ,był całkiem trzeźwy.

— Sprawdź łazienkę. - rzucam. Odkładam alkohol na kuchenny blat. Zdejmuje kurtkę i rzucam ją na łóżko.

Otwieram drzwi od pokoju Dąbkowskiej i zastaje ją wraz z naszym zagubionym w dość dziwnej pozycji.

Igor leży na podłodze z nogami położonymi na łóżku. Ola leży z kolei na łóżku z jedną nogą zwisająca poza jego krawędź i twarzą niebezpiecznie blisko pasiastych skarpetek szatyna.

Po chwili znajduje źródło tego całego zajścia. Podnoszę wpół wypalonego skręta i kręcę niedowierzająco głową.

No to się zabawili pod naszą nieobecność. Nie spodziewałbym się nigdy takiego zachowania po Olce. Co jak co ,ale po niej w życiu. Ale kim ja jestem żeby jej kazania prawić. Ma 19 lat i całe życie przed sobą, niech korzysta co jej szkodzi. To tylko jeden skręt.

Przynajmniej tak mi się wydaje.

— Rudy! W łazience go nie ma! - słyszę krzyk Adriana z salonu.

— Spokojnie - wychylam się zza drzwi. — znalazłem naszą zgubę ,a nawet dwie dodatkowe. - spogląda na mnie pytającym spojrzeniem jednak jego kąciki ust unoszą się w górę.

Podchodzi do mnie i zagląda do środka. Cicho śmieje się na ten widok. Bierze do ręki telefon Bugajczyka leżący na szafce nocnej i strzela dwie fotki. Pojeb. Ja rozumiem ,że są jak bracia ,ale bez przesady. Chociaż znając mnie na jego miejscu pewnie zrobił bym to samo.

Zamykam drzwi od jej pokoju i wale się na sofę w salonie. Adrian siada na fotelu i wzdycha. Czuje jak powieki same mi się kleją. Z resztą po wyglądzie Adriana stwierdzam ,że mu też.

Zamykam oczy i odpływam.

Aleksandra

Budzę się. Leniwie otwieram powieki ,a przed oczami mam stopy Igora. Nie ma to jak miłe rozpoczęcie dnia. Nie no poważnie? Czy Bóg ,aż tak bardzo mnie nie lubi?

Zrywam się do pozycji siedzącej i lustruje pomieszczenie. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to szatyn leżący na podłodze. Jeszcze śpi ,a jego klatka powoli unosi się w górę i opada. Ma na sobie okulary przeciwsłoneczne.

I w tym momencie tak bardzo mnie kusi aby je mu zdjąć i zobaczyć czemu przez cały czas się za nimi chowa. Wierze ,że ma naprawdę cudowne oczy.

Czekaj, co?

Nie wcale tak nie myśle.

Właściwie to nie obchodzi mnie to.

schizy. retoWhere stories live. Discover now