Rozdział 16.

456 42 6
                                    

Aleksander

Przez prawie dziesięć lat, po każdym przebudzeniu i przed każdym zaśnięciem zastanawiałem się, jak czułbym się, gdybym jeszcze kiedykolwiek mógł stanąć twarzą w twarz z Zuzanną Różańską. Utraciłem ją w sposób, którego nigdy nie zaakceptowałem. Ona była najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Kochałem ją od dnia, gdy po raz pierwszy się do mnie uśmiechnęła. I wiecie co?

Nigdy jej tego, kurwa, nie powiedziałem. Nie powiedziałem jej, że jest dla mnie bezcenna, że kocham ja nad życie, że jest dla mnie wszystkim... Nie zrobiłem tego w zwyczajny dzień, nie zrobiłem tego podczas jednej z tych nocy, gdy u niej spałem. Nie zrobiłem tego w nasze ostatnie wspólne Boże Narodzenie, ani podczas koncertu Daughtry'ego, gdy płakała z radości i wyglądała tak pięknie, jak nigdy wcześniej. Nie zrobiłem tego nawet wtedy, gdy w noc sylwestrową oddała mi się cała...

Moim świątecznym prezentem dla Zuzy był wyjazd do Zakopanego na Sylwestra. Urodzinowym prezentem były dwa bilety na koncert zespołu Daughtry w Berlinie. O ile koncert był przeżyciem przełomowym głównie dla Zuzy, o tyle Sylwester zmienił między nami wszystko... Otoczenie gór, śnieg skrzypiący pod butami i mróz szczypiący w skórę twarzy... To wszystko, a już zwłaszcza ogień trzaskający w kominku przyczyniły się do tego, że przedwcześnie opuściliśmy zabawę Sylwestrową w naszym przytulisku i udaliśmy się do naszego wspólnego pokoju. Porozumiewaliśmy się za pomocą spojrzeń, bez słów. Przebywaliśmy wtedy w prawdziwej góralskiej chacie - całej z drewna, wypełnionej tym niesamowitym klimatem. Gdy zamknęły się za nami drzwi pokoju, Zuza uśmiechnęła się nieśmiało i przekręciła klucz w zamku. Następnie odwróciła się do mnie, spojrzała mi w oczy z powagą i podeszła o krok, całkowicie niwelując między nami jakąkolwiek przestrzeń. Zarzuciła mi ręce na szyję i pocałowała tak nieśmiało, ale najwspanialej na świecie. 

Czciłem jej nagie ciało każdym muśnięciem opuszek moich palców, kochałem ją każdym oddechem i pocałunkiem. Wszedłem w nią powoli i tuliłem, gdy zakwiliła z bólu. A później patrzyłem jej w oczy przez cały czas, spijałem każdy oddech z jej warg i zapisywałem w pamięci wszystko, co miało miejsce... Kochaliśmy się przez całą noc, nie obchodziły nas fajerwerki i odgłosy zabawy. 

Witaliśmy nowy rok razem... I nie miałem pojęcia, że właśnie w ten wspólnie powitany rok utracę ją na wiele długich lat...

Nawet przez ułamek sekundy nie brałem pod uwagę możliwości, że Zuza pojawi się na Zjeździe Absolwentów. Zniknęła z Poznania zaraz po maturze i spaliła za sobą wszystkie mosty. Próbowałem ją odnaleźć, robiłem wszystko co tylko mogłem zrobić. Zniknęła ze wszystkich social mediów, zapadła się pod ziemię. Kilkadziesiąt razy błagałem matkę Zuzy o jakąkolwiek informację na temat jej córki. Za każdym razem odpowiadała to samo: "Aleks, jesteś dobrym chłopakiem i wierzę, że nie miałeś nic wspólnego z tym, co się stało. Ale Zuza nie chce cię znać i powiedziała, żebym nigdy nie zdradziła ci, gdzie wyjechała. Przepraszam, ale to moje ostatnie słowo w tej sprawie". 

Rozumiałem, że tu chodzi o lojalność matki do córki i nie było siły, żeby się przez to przebić. W końcu zmuszony byłem odpuścić. Przestałem pytać, gdzie jest i co robi. Któregoś razu odwiedziłem panią Różalską i zapytałem tylko: "Jest szczęśliwa?". A ona odpowiedziała: "Tak, Aleks. Myślę, że teraz wreszcie jest. Spotyka się z kimś i to wygląda na coś poważnego". 

Zacisnąłem zęby do bólu. Serce pękło mi wtedy na tryliardy kawałków. Przytaknąłem, ale nie byłem w stanie wykrztusić, że się cieszę. Wiedziałem, że muszę popracować nad radością z tego powodu, bo przecież zależało mi na szczęściu Zuzy, więc czemu poczułem się tak, jak gdybym utracił sens życia? 

Nadzieje, które mamy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz