Rozdział 13.

820 67 16
                                    

Wiem, że długo czekaliście, ale w nagrodę mam dla Was ogromną dawkę emocji. Zapraszam! :)

________________________________________________________

Zamarłam na ułamek sekundy i po prostu czekałam, aż jego wargi złączą się z moimi, bym mogła całować się z nim tak, jak naprawdę pragnęłam.

Ten słodki letarg, ta nasza maleńka i intymna przestrzeń... wszystko roztrzaskało się, gdy po domu rozległ się dźwięk otwieranych drzwi od pokoju mamy. Musiało być po piątej rano, właśnie wstawała do pracy.

Aleks spiął się i odsunął, a ja zacisnęłam oczy i wzięłam drżący oddech. Ten cudowny moment przepadł bezpowrotnie...

Poczułam, jak jego palce łapią za mój podbródek i unoszą moją głowę. Spojrzałam w te piękne oczy o barwie płynnej czekolady. Uśmiechnął się do mnie.

- Wszystko w porządku? – Czułość tych wyszeptanych słów była tak wielka, że miałam ochotę westchnąć. Przytaknęłam, a on mocno mnie do siebie przyciągnął i przytulił do swojego ciepłego, cudownego ciała, które było mi tak potrzebne... - Obiecuję ci, że do tego wrócimy – powiedział cicho, a następnie położyliśmy się w łóżku i zastygliśmy w objęciach, które były dla mnie bezcenne...

***

Przedświąteczna gorączka opanowała nie tylko całe miasto, ale także reklamy w telewizji, programy śniadaniowe, a przede wszystkim nasz dom. Mama odkopywała na strychu ozdoby choinkowe, robiła długie listy zakupów, planowała prezenty. A ja towarzyszyłam jej dzielnie we wszystkim i starałam się pogodzić domowe obowiązki z natłokiem nauki, próbami do studniówki i emocjonalnymi spotkaniami z Aleksem.

Kwestia mojego urodzinowego obiadu wywołała niemały spór między mną, a mamą. Moja kochana rodzicielka uparła się, żeby zaprosić prawie trzydzieści osób, a ja walczyłam o kameralne spotkanie.

W ciągu kilku dni nawarstwiło się wiele spraw do załatwienia, ale sen z powiek spędzało mi myślenie o tym, co powinnam kupić Aleksowi w prezencie na święta. Chciałam, żeby to było coś, co naprawdę go zachwyci. A przyznać trzeba, że był dość ciężkim egzemplarzem, jeśli idzie o robienie mu prezentów...

Pomysł spadł na mnie, jak grom z jasnego nieba... Pewnego wieczora, gdy wyciągnęłam spod łóżka puszkę z oszczędnościami i zaczęłam je przeliczać, przypomniałam sobie, jak Aleks mówił mi kiedyś, że chciałby sobie zrobić tatuaż. Nigdy nie sprecyzował, co by to miało być, ale stwierdził tylko, że nic przesadnie wielkiego.

Następnego dnia, uzbrojona w kilkaset złotych, udałam się do najpopularniejszego salonu tatuażu w Poznaniu. Było to miejsce bardzo typowe dla tego typu usług. Mężczyzna, który ze mną rozmawiał, oczywiście był ozdobiony najróżniejszymi malunkami... A jakże.

Wyjaśniłam mu o co chodzi, a on z niemałym zaskoczeniem stworzył dla mnie kartę podarunkową na usługi w ich salonie tatuażu. Wpłaciłam pięćset złotych na ten bon i z sercem wypełnionym radością i ulgą ruszyłam na poszukiwania podarków dla mamy i taty.

Mojej mamie zakupiłam stos ciepłych skarpet, nowy planer, kubek, przepiśnik i nowy fartuszek kuchenny. Dla taty wybrałam ładną koszulę w kratę, krawat w kolorze granatowym i spinki do mankietów.

Rezultat był taki, że w ciągu kilku godzin wydałam całe moje roczne oszczędności. Dobrze, że przynajmniej miałam prezenty dla najbliższych mi osób.

Na dziesięć dni przed świętami rozpoczęłam gruntowne porządki w domu. Myłam okna, prałam dywany, odsuwałam meble i zbierałam najmniejsze pyłki kurzu. Moje domowe wydanie było bardzo swobodne... włosy związane totalnie byle jak, dżinsowe ogrodniczki i za duży t-shirt. A wokół mnie odkurzacz, mop, dwa wiadra z wodą i mnóstwo butelek z detergentami.

Nadzieje, które mamy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz