#4

20.9K 1K 300
                                    

ROZDZIAŁ 4

15 - 21 października

Dzień 17 (czwartek)

Draco obrócił w dłoni swój świstoklik, przyglądając mu się nieuważnie, podczas gdy Potter nadrabiał towarzyskie zaległości ze swoimi przyjaciółmi. Świstokliki, które obaj dostali od Dumbledore'a, były tak zaprojektowane, by przenosić ich między kwaterą a ślizgońskim i gryfońskim dormitorium. W ten sposób mogli się bez problemu przemieszczać, bez potrzeby chodzenia po całym zamku za każdym razem, gdy zostawią coś w jednym z trzech miejsc, jakie mieli do dyspozycji.
Z ciekawością rozejrzał się po pokoju wspólnym Gryffindoru. Był tu już kiedyś, gdy Potter się wyprowadzał, ale trwało to za krótko, aby wczuć się w atmosferę pomieszczenia. Teraz jednak zauważył miękkie fotele w nieodłącznej złoto-czerwonej kolorystyce i ściany pokryte nadmierną ilością portretów. Nie było tu źle. Wszystko służyć miało bardziej wygodzie niż elegancji, ale naprawdę nie było źle. Mógłby się przyzwyczaić. I najwidoczniej musiał.
Wyciągnął swoje książki. Jako że nie odczuwał szczególnego entuzjazmu, zdecydował się na eliksiry, dzięki którym zawsze umiał się skoncentrować. Myśl o transmutacji przyprawiała go teraz o ból głowy. Niewyobrażalnie trudny temat nauczany przez niewyobrażalnie pozbawioną humoru nauczycielkę. Zasnąłby w ciągu kilku minut, a nie chciał tego robić otoczony przez Gryfonów.
Po raz kolejny poczuł wdzięczność do Snape'a za zorganizowanie powrotu do dormitoriów w sposób idealnie dostosowany do jego współdomowników. W swoim aktualnym stanie Draco nie chciał przebywać blisko Ślizgonów, którzy posiadali nieomylny instynkt wykrywania słabości. W zamian, bez szkody dla swojego wizerunku, zgodził się najpierw na pobyt w wieży Gryffindoru.
- Tylko nie spędzaj tam całego wolnego czasu - powiedziała mu Pansy. - My też chcielibyśmy się z tobą widzieć, nieważne, czy Potter tęskni za swoimi małymi przyjaciółmi, czy nie. Szczerze mówiąc, jesteśmy totalnie wkurzeni, że wszystko to dzieje się z powodu emocjonalnych potrzeb Biednego Małego Głupottera. Jakież to tutaj typowe.
- Kiedyś na pewno wpadnę - zapewnił ją Draco. - Prawdopodobnie cały czas będę się tam uczył, tyle mam do nadrobienia.
- Serio? Nie przeprowadzisz dla nas małego rekonesansu? Żeby odkryć, co nikczemnego planują w celu zdobycia władzy nad światem?
- Proszę cię. To Gryfoni, ich pomysłem na nikczemny plan jest „pracujmy bardzo ciężko i ryzykujmy naszym życiem z byle powodu".
Draco spojrzał przelotnie na Pottera, który rozmawiał właśnie z jakimiś trzecioklasistami. Nie miał pojęcia, o czym mówią, ponieważ gdy tylko dobre maniery na to pozwoliły, rzucił wokół siebie zaklęcie wyciszające. Dosyć dziwnie było siedzieć wśród raczej sporej, radosnej grupy ludzi i niczego nie słyszeć, ale z pewnością ratowało go to od przymusu prowadzenia pogaduszek z przyjaciółmi Pottera.
Skupił się na eliksirach. Miał tak cholerne zaległości, że nawet nie chciało mu się myśleć o ich nadrabianiu. Zamiast tego znalazł rozdział o miksturach energetycznych, mimo że na razie nie musieli ich znać. Coś takiego zażyją z Potterem jutro, aby mogli utrzymać przytomność na lekcjach, nawet jeśli będą tylko na połowie zajęć. Równie dobrze mógł się dowiedzieć, czym jest środek, który musi wypić.
Ta ospałość była niewiarygodnie irytująca. Kto by pomyślał, że opieranie się piekielnemu zaklęciu tak bardzo im zaszkodzi? Oczywiście udzielono im odpowiednich informacji, przeczytali też otrzymane materiały. „Pacjent może przez kilka dni doświadczać dotkliwej utraty sił." Jednak w życiu wszystko wyglądało inaczej niż na stronach książek.
Gdy Potter dotknął jego kolana, Draco uniósł wzrok i zakończył zaklęcie wyciszające.
- Co?
- Seamus kupił likworowe pałeczki, chcesz? - Potter wyciągnął jedną w jego stronę. Draco uśmiechnął się. To były jego ulubione słodycze z Miodowego Królestwa.
- Dziękuję - powiedział Finniganowi, gdy pałeczka roztopiła się i zalała jego usta smakiem lukrecji, tak trwałym, że zapewne będzie go czuł jeszcze przez kilka najbliższych godzin.
Wrócił do czytania, ponownie rzucając wokół siebie zaklęcie wyciszające, jednak Potter znowu szturchnął jego nogę.
- Tak?
- Mamy też musy-świstusy i...
- Potter, zostaw mnie, proszę, w spokoju. Dla niektórych oceny są ważniejsze niż towarzyskie spotkania i słodycze.
Potter wzruszył ramionami.
- Jasne. Nie chciałem tylko, żebyś czuł się odstawiony na boczny tor.
- To bardzo szlachetnie z twojej strony, ale jestem Ślizgonem w pokoju wspólnym Gryfonów. Boczny tor to miejsce, gdzie teraz najchętniej chciałbym być, dzięki.
- Rozumiem. - Potter uśmiechnął się i odwrócił, nie przeszkadzając mu już więcej w nauce.
Próbując wyobrazić sobie, jak odpowie na szczególnie podchwytliwe pytania, Draco pomyślał, że wyjątkowo łatwo było przyzwyczaić się do pewnych rzeczy. Jak choćby do siedzenia w bańce przyjemnej ciszy w środku rozgadanej grupy ludzi. Nic - poza przelotnym dotknięciem nogi lub ręki Pottera czy sporadyczną ucieczką własnych myśli - nie odwracało jego uwagi od studiowanego właśnie tematu.
A gdy temat okazywał się tak zawiły i wymagający jak eliksiry, nietrudno było zapomnieć o wszystkim poza interakcją właściwości poszczególnych składników i wzorami, jakie tworzyły. Na przykład waleriana, używana z powodu swoich własności uspokajających, w połączeniu z kijankami w jakiś sposób działała wręcz odwrotnie. Kijanki sprawiały też, że kryształki syrenich łez zmieniały się w środek pobudzający, a sproszkowane smocze łuski w miksturę poprawiającą humor. I jeśli jesteś w stanie zrozumieć zasady działania tych trzech składników, mógłbyś zacząć zastanawiać się, jak je wykorzystać w całkowicie nowych eliksirach. Prawdziwym wyzwaniem w tej dziedzinie było właśnie zrozumienie własności i wzorców na tyle dobrze, aby tworzyć własne mikstury, nie tylko kierując się czymś...
Draco uniósł głowę, gdy Potter szturchnął go w ramię.
- Tak?
- Muszę iść do łóżka - powiedział Gryfon, ziewając. - Skończyłeś już?
- Zostało mi jeszcze trochę do końca rozdziału...
- Malfoy, czytasz od ponad dwóch godzin.
Draco, trochę zaskoczony, rozejrzał się po pokoju wspólnym. Pomieszczenie wykazywało wszelkie oznaki niedawnego świętowania - talerze i kubki pokrywały prawie każdą dostępną płaską powierzchnię, opakowania po produktach z Miodowego Królestwa zaścielały podłogę, wszędzie walały się resztki po grze w eksplodującego durnia. Przebywało tu już niewiele osób i byli to głównie uczniowie starszych lat. Większość z nich wyglądała na, delikatnie mówiąc, lekko przytłumionych.
- Racja. - Draco wstał, zaznaczył czytane miejsce w podręczniku, przeciągnął się i ruszył za Potterem.
- Dobranoc, Harry - powiedział Finnigan. - I... Malfoy - dodał po chwili wahania.
Draco odwrócił się, lekko zaniepokojony.
- Dobranoc - odparł automatycznie, marszcząc czoło i ponownie ruszając za Potterem po schodach prowadzących do dormitorium chłopców z siódmego roku.
- Jesteś zakłopotany - zauważył Potter, kiedy wspinali się po stopniach.
- Co? Nie, wcale nie jestem.
- W takim razie przestraszony.
- Nie. Może. Mniejsza z tym. Nie czytaj mi w myślach, to irytujące.
- Przepraszam.
Potter ruszył do łazienki, gdzie mogli przygotować się do snu. Draco zmarszczył nos na widok wspólnych umywalek i blatu zabrudzonego pozostałościami po czyimś goleniu. Fakt, że w ich wspólnych kwaterach nie musiał dzielić łazienki z nikim poza Potterem, był jedną z rzeczy, które zdecydowanie doceniał. Mimo że Gryfon nie należał do najschludniejszych osób, to akurat miejsce trzymał w nieskazitelnej czystości.
- Pozostali ciągle na przyjęciu? - spytał, gdy weszli do pustego dormitorium.
- Jest dopiero jedenasta. Nie mów mi, że Ślizgoni o tej porze są już w łóżkach.
- Jedenasta? - Draco uświadomił sobie, że zupełnie stracił rachubę czasu. To z pewnością dlatego, że ostatnio tak dużo spali.
- Poza tym wydaje mi się, że... eee... chcieli dać nam trochę prywatności - dodał Potter, gdy kładli się do łóżka.
Draco zachichotał.
- Dzięki Merlinowi, wcale jej nie potrzebuję. Jeszcze przez jakiś czas, mam nadzieję.
Potter wzruszył z zakłopotaniem ramionami.
- Pomfrey i Esposito powiedziały, że nie wiedzą, kiedy dokładnie...
- Nie martw się o to, Potter - odparł Draco lekceważąco.
- Łatwo ci mówić.
- Co?
- To dla ciebie żaden problem, prawda?
- Żaden problem w obmacywaniu się z cholerną dziewicą, która osobiście wydaje mi się obrzydliwa, a do tego jest zbyt przestraszona, żeby czegokolwiek spróbować? - spytał Draco zjadliwie. - Faktycznie, żaden problem, wręcz przeciwnie, całkiem przyjemna perspektywa. Bardzo polecam wszystkim, którzy chcą się nabawić wrzodów.
- Och, zamknij się - powiedział Potter, odwracając się do niego plecami.
- Jak to może nie być problemem?
- Nieważne. Przepraszam, że cokolwiek mówiłem.
Draco przez chwilę rozważał, co mogło oznaczać pytanie Gryfona, ale w końcu zdecydował, że tak naprawdę mało go to obchodzi.
- Świetnie. Dobranoc.
- Dobranoc.

[T] Bond/Związani DrarryWhere stories live. Discover now