Chapter 4.

259 25 3
                                    

Harry
Był środek nocy i spałem jak każdy normalny człowiek. W pewnej chwili obudziłem się i miałem wrażenie jakbym nie mógł nabrać do płuc powietrza. Czułem jakbym mial się zaraz udusić.

Przez to wszystko co zaczęło się ze mną dziać obudziłem Nialla, który nie wiedział co się dzieje. Był w szoku najwidoczniej z powodu gdzie się znajdował i co ja robię z nim w pokoju.

-Zadzwoń na ten numer - powiedziałem z trudem łapczywie starając się złapać oddech.

Niall zadzwonił pod wskazany przeze mnie numer, do naszego opiekuna.
Facet wbiegł do pokoju niedługo później. Kazał Niallowi zadzwonić na pogotowie, a sam siedział obok mnie.

I może byłbym w stanie unormować oddech gdyby nie ból, który zaraz później pojawił się w klatce piersiowej.

-Tu leży - krzyknął Horan do ludzi z karetki. Ci wbiegli do pokoju i na noszach zanieśli mnie do pojazdu.

Później ruszyliśmy na sygnale do szpitala.

Sam zacząłem płakać, chociaż nawet nie jestem w stanie powiedzieć kiedy. Łzy same cisnęły mi się do oczu.

-Umieram? - udało mi się zapytać. Kobieta, która stała zaraz obok mnie pokręciła lekko głową.

***
-Harry! - usłyszałem głos Anne.
Co ona tu robi?

Z ulgą udało mi się odetchnąć.

-Żyję - prychnąłem.

-Jak się czujesz synku? - zaczęła głaskać mnie po włosach.

-Wolałbym umrzeć - obróciłem się do niej plecami.

Byłem zły, że ciągle żyję.
Ile takich ataków będę musiał jeszcze przeżyć zanim w końcu będę mógł w spokoju umrzeć?

-Harry człowieku - do sali wbiegł mój przyjaciel z podwórka. - Jak się czujesz? - usiadł na krześle obok mojego łóżka.
Nic nie poradzę, że uśmiechnąłem się lekko. Bawiło mnie jego przerażenie.

-Zostawię was na chwilę - uśmiechnęła się lekko moja rodzicielka.

-Jestem zmęczony Paul.

-To nie było nic poważnego?

-Spoko to normalne - uśmiechnąłem się sztucznie.

-Dobrze, że pogotowie przyjechało. Mogłeś się nawet udusić, czy coś.

-Mogłem umrzeć, nareszcie byłby spokój..

Louis
-Tu jest super! - krzyknąłem na tyle, na ile miałem siły.

-Chodź już do naszego mieszkania - poprosiła moja siostra. - Musisz odpoczywać, bo nikt nie chce, żeby twój stan się pogorszył.

-Chciałbym pojechać na koncert Justina Biebera - westchnąłem, kiedy mimo woli Lottie wpakowała mnie do auta. - Znalazłem ogłoszenie, że gdzieś tu niedaleko można skakać ze spadochronem! - powiedziałem z entuzjazmem.

-Mogę cię zabrać na wszystkie atrakcje jakie mamy w Londynie, ale o pomyśle ze spadochronem zapomnij.

-Lotts - jęknąłem. - Przecież czuję się świetnie!

-Załatwię ci bilety na ten koncert, ale temat skończony.

Wywróciłem oczami. I tak byłem pewien, że skończę ze spadochronem. Choćbym miał ich błagać na kolanach, zrobię to.

***
-Chodź chłopie - chłopak Lottie pomógł mi wysiąść z samochodu i właściwie zaniósł mnie do pokoju gościnnego w ich domu. Byłem zbyt słaby, żeby pójść do niego o własnych siłach.

-Idź spać Lottie - zaśmiałem się cicho. - Jutro masz cały dzień zarezerwowany dla twojego kochanego brata, więc musisz się wyspać - uśmiechnąłem się tyle, na ile miałem siłę.

-Posiedzę tu chwilę, ale ty śpij - pogłaskała mnie po ramieniu i otuliła kołdrą.

Lottie
Sama zaczynałam już przysypiać na fotelu obok łóżka Louisa. Wiedziałam jednak, że muszę go pilnować. W każdej chwili coś się może stać, a wtedy nie ma ani chwili na zastanowienie się co robić.
Zwyczajnie biegiem trzeba jechać do szpitala.

Zgodziłam się, żeby Lou do mnie przyjechał, bo wiem jak ciężko jest mojej mamie, która na codzień musi borykać się z opieką nad Louisem.
Oczywiście, że nigdy na to nie narzekała. Ona nie jest typem takiej osoby.
Kocha Louisa całym sercem i nigdy nie byłaby w stanie powiedzieć, że potrzebuje pomocy, bo jest wykończona.
Na szczęście mam oczy i widzę jak długo po nocach nie śpi, bo czuwa przy Lou. Widzę jak to wszystko pomału zaczyna ją przerastać.
Więc ja jako jej córka i siostra Louisa mam wręcz obowiązek jej w tym pomóc i to właśnie robię.

Kiedy minęła już około trzecia godzina nad ranem przymknęłam oczy i mimowolnie zasnęłam.

***
Rano obudziłam się z ogromnym bólem w kręgosłupie. Jednak co się dziwić. Spanie na takim krześle do szczytu moich marzeń na pewno nie należy.
Spojrzałam na Lou, który cały czas spał.
W nocy musiała mu się puścić krew z nosa, bo poduszka była poplamiona, a on sam od nosa aż do policzka miał czerwony ślad.

Louis
Otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się do mojej siostry, która dopiero co weszła do pokoju.

-Cieszę się, że nade mną nie sterczałaś- powiedziałem z uśmiechem podnosząc się. - Mama tak robi i nigdy mnie nie słucha, kiedy mówię, że wcale nie musi.

___________________
Jak wam minął dzień?

Jutro powinien być rozdział do Differences😏
Na dziś to tyle🎅

Ney21_🎄

„win with death" • larry ✓Where stories live. Discover now