•40•

12K 500 82
                                    

Następny dzień•

Jestem taka szczęśliwa. Wczorajszy wieczór był po prostu cudowny.

Dumna z siebie wstaje z łóżka, a obok mnie leży moja miłość. Jeszcze niedawno nawet bym o tym nie pomyślała.

Na spokojnie wstaję i kieruje się do szafy. Muszę narzucić jakąś bluzkę, bo jednak w bieliźnie nie powinnam przechadzkać się po mieszkaniu.

Chociaż...

Pewnie i tak nikogo nie będzie, więc ubraniam jakąś luźną koszulkę.

Schodząc na dół zastanawiam się czemu w tym mieszkaniu jest tak ciepło. W zimnie cały czas narzekałam, że zamarzam, bo reszta nie lubi ciepła, to teraz nie ma normalnie czym oddychać.

Wstawiam wodę i siadam na wysepce. Jestem strasznie zmęczona, sama nie wiem czemu. W domu jak zawsze cicho, spokojnie. Zawsze wszyscy rano znikają, zostawiając mnie samą, a na wieczór wracają i demolują pół domu.

Nagle przypominam sobie o bardzo ważnej rzeczy. Przecież miałam załatwić sprawę z William'em. Obiecałam, że spotkam się z nim, jak będę gotowa, a całkiem wyleciało mi to z głowy.

Sięgam po telefon i szukam numeru, który jeszcze niedawno wpisywałam. Wystukuję treść wiadomości, ale przerywa mi w tym czyjaś dłoń, która ląduje na moim udzie i sprawia ogromną przyjemność.

- Jak się masz słoneczko? - pyta Matt i całuje mnie w usta.

- Bardzo dobrze. - Uśmiecham się, widząc na jego szyi ślady po moim małym prezencie.

Wspomnienia z wczorajszego wieczoru są cudowne...

Przerywa mi chłopak, łapiąc mnie za rękę i wpatrując się w oczy. Jestem dosyć zdziwiona, gdyż nie sądziłam, że może mnie powstrzymać.

- Nie chce... - mówi, a ja nie mogę wyjść z podziwu. - Nie chcę, żebyś już to ze mną zrobiła... Mamy czas.

Uśmiecham się do niego, bo nie chodziło mi o to. Zaczynam kontynuować rozpoczętą czynność. Brunet analizuje każdy mój ruch.

- Nie martw się, wiem co robię - odpowiadam, a on postanawia ze mną nie walczyć...

Przyglądam się swojemu dziełu. Piękne trzy malinki na szyi mojego chłopaka, które okazały się być wspaniałym prezentem. Nie sądziłam, że tak spodoba się mu ten znak przynależności.

On jest tylko i wyłącznie mój.

- Co chcesz dzisiaj porobić?- pyta, gdy ja przytulam go do siebie i obejmuje nogami. - Teraz cię nie wypuszczę.

- Nie wypuszczaj. - Uśmiecham się pewnie, a on puszcza mi oczko i podnosi z blatu.

- Tylko, żebyś tego później nie żałowała. - Śmieje się i zaczyna kręcić się ze mną dookoła.

Nagle zatrzymuje się i patrzy mi w oczy. Zaczynamy się głośno śmiać. Taki jest właśnie Matt, bezproblemowy, żyjący chwilą. Ja tak nie potrafię, muszę wszystko analizować, cały czas myśleć o przyszłości i skutkach tego co robię. Przy nim jest inaczej, on ma dystans do wszystkiego. Wtedy ważny jest tylko ten moment, teraz w tym momencie.

To tylko zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz