"..Każdy z nas ma jakąś mroczną przeszłość.."

5.7K 173 1
                                    

                  Po wczorajszym wyznaniu Justin po prostu wyszedł, musiał iść załatwiać jakieś super ważne biznesowe plany. Byłam pewna, że związane są z postrzałem ale nie miałam prawa się do tego wtrącać, albo nie chciałam tego robić. Powoli ruszyłam na siłownie jak każdego dnia z rana tylko, że dziś nie byłam na niej sama. Justin już ćwiczył na ringu ale zupełnie go ignorując poszłam w stronę bieżni, uwielbiałam to, że miałam siłownie w domu i nie musiałam nigdzie daleko na nią chodzić. Uruchomiłam jak codziennie bieżnię, założyłam słuchawki na uszy i powoli biegałam zupełnie zatracając się w muzyce. Miałam ochotę obejrzeć się tysiąc razy, miałam ochotę sprawdzić co robi ale byłam pewna, że on przygląda się teraz mi czułam jego palący wzrok na plecach. 

-Widzę że nie tylko ja ćwiczę o tej godzinie.- Podskoczyłam na bieżni zupełnie nie spodziewając się tego, że znajduje się za moimi plecami a on jak gdyby nigdy nic złapał mnie za biodra i ściągnął z urządzenia.- Nie bój się mała to tylko ja.

-Nigdy więcej tego nie rób o mało nie dostałam zawału.-Zaśmiałam się ,zupełnie rozluźniłam stojąc i patrząc w jego oczy, uwielbiałam je. 

-Posparujemy razem.- Spojrzałam na ring i lekko się uśmiechnęłam a więc to chodzi o jego męską dumę raz go "znokautowałam" więc chce mi pokazać gdzie moje miejsce. 

-Jeszcze nie skończyłam rozgrzewki a zdecydowanie nie mam ochoty na żaden uraz. Więc może lepiej poćwicz a ja do ciebie dołączę.- Chłopak przez chwilę mi się przyglądał i przecząco kiwał głową ale później się tylko uśmiechnął a ja wróciłam do treningu. Po niecałych 20 minutach znów usłyszałam jego kroki tym razem nie włączyłam muzyki aby móc słyszeć każdy jego krok. 

- Kończysz już?- Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.- Bardzo się nudzę.- Powoli ruszyłam w stronę ringu i tak miałam iść tam za pięć minut ale zdecydowanie bardziej wolę kiedy on mnie tam po raz drugi woła. Nagle znów poczułam jego ramiona na biodrach tym razem pomógł mi wejść na ring. 

- Dała bym sobie sama radę.- On tylko posłał mi jeden z tych swoich uśmiechów. 

        Zaczęliśmy oboje pomalutku, zdecydowanie bardziej dziś bawiąc się tym wszystkim, nie chciałam z nim walczyć i on raczej też chciał się po prostu ze mną powygłupiać. Zaśmiałam się kiedy chłopak sam zaplątał się w swoich nogach i prawie upadł na twarz, ale z gracją utrzymał równowagę. Nagle to ja straciłam równowagę i już po sekundzie razem z nim leżałam na deskach, na szczęście miałam miękkie lądowanie. Chyba mogła bym się przyzwyczaić do jego torsu, zdecydowanie dużo lepiej się tu czuje niż na deskach. Powoli podniosłam się poprawiając koszulkę, nie dam mu tej satysfakcji, myślał, że utonę w jego oczach i szczerze wam powiem mało brakowało. 

-Zaczekaj.- Spojrzałam niezrozumiale na chłopaka kiedy złapał mnie za łokieć i przyciągnął do siebie. Nagle bez żadnego wytłumaczenia podniósł mi koszulkę. Już po sekundzie wiedziałam o co mu chodzi kiedy przejechał dłonią po kawałku mojego brzucha na którym znajdują się blizny po przypaleniu papierosem.- Co ci się stało? 

-Nic.- Odpowiedziałam cicho, bo nagle cały koszmar z tamtego czasu wrócił. Nie umiałam o tym mówić nic nie czując, po sekundzie samotna łza spływała już po moim policzku a on ją w mgnieniu oka otarł.- Każdy z nas ma jakąś mroczną przeszłość.- Chciałam odejść, chciałam uciec i dać upust całej przeszłości ale silne dłonie chłopaka już były otoczone wokół mojej tali przyciskając mnie do siebie.

-Kto ci to zrobił kochanie.- Jedyne co mógł teraz usłyszeć to głucha cisza. Nagle powoli usiadł na ringu zmuszając mnie abym usiadła centralnie przed jego twarzą, patrzył mi w oczy oczekując czegoś, czego bałam się powiedzieć na głos.- Możesz mi powiedzieć.- Kiwałam tylko przecząco głową czując kolejną falę łez zalewająca moją twarz.-Logan?- Znów tylko pokiwałam przecząco głową.- Masz tego więcej?- Pokiwałam na tak.- Pokarz. 

               Zawsze starałam się zakrywać blizny jak nie długą koszulką to spodniami z wysokim stanem, dziś mi się to nie udało. Dlaczego akurat on musiał je zobaczyć może tak własnie miało być. Pokazałam mu blizny której już widział, pokiwał tylko twierdząco głową abym kontynuowała, zsunęłam ramiączko pokazując mu szereg kolejnych przy obojczyku idealnie kryjących się pod ramiączkiem stanika. Zawsze robił to tak abym nikt nie mógł tego zobaczyć, następnie zsunęłam kolejne ramiączko ukazując szereg takich samych blizn. Nabrałam głęboko powietrza kiedy miałam pokazać jedną z najgorszych, tą która zabolała mnie najbardziej. Lekko odsłoniłam podbrzusze które zawsze kryło się pod moją bielizną, chłopak tylko obserwował moje ruchy i kiedy pokazałam mu bliznę przechodzącą przez cały mój brzuch wstrzymał powietrze ale kiedy obróciłam się tyłem i zobaczył, że zatacza ona koło wokół całej mojej tali od razu obrócił mnie przodem do siebie. 

-Nóż.- Pokiwałam twierdząco głową potwierdzając jego teorie. To prawda mój były był popierdoleńcem ale najwidoczniej takich lubię,patrząc na fakt, że  pcham się w cokolwiek z Devilem. - Kto co to zrobił mała? 

- To już dziś nie ma znaczenia. -Powiedziałam cicho próbując się nie załamać.- Już dziś nie ma.- Mój głos był cichy i sama prawie go nie słyszałam, ale on doskonale wiedział co powiedziałam i tylko przecząco kiwał głową.- Kiedy mi to zrobił.- Wskazałam na ranę która otaczała całą moją talię.- Powiedział, że teraz jestem zepsutym egzemplarzem i skoro chcę odejść od niego, nikt inny nie zechce zepsutej zabawki.- Odetchnęłam głośno.- Te tutaj.- Wskazałam na przypalania.- To dni ile z nim wytrzymałam, robił mi jedną każdego dnia. Myślał, że kiedy się rozejdziemy będę cała w nich pokryta, podniecało go to, a ja byłam zbyt głupia żeby odejść. Byłam zbyt przerażona, żeby po prostu go zostawić. 

- Ile ich masz.- Spojrzałam mu w oczy po raz pierwszy kiedy się odezwałam.

-36.-Tylko tyle wydusiłam z siebie opuszczając głową.

-Jebany skurwysyn!- Podskoczyłam kiedy usłyszałam podniesiony ton a Cris wbiegł na siłownie zupełnie zdezorientowany tym co zobaczył.- Wyjdź.- Spojrzał tylko na chłopaka a ten od razu opuścił pomieszczenie.- Musisz mi powiedzieć jak on się nazywa.- Podniósł mój podbródek lekko się uśmiechając.- Powiedz mi, zapłaci za swoje grzechy. 

- Nie chcę do tego wracać Justin.- Spojrzałam prosto w jego oczy.- Nie przeżyję kolejnych 36 dni a wiem, że jeżeli do tego wrócę nie będę potrafiła znów normalnie żyć. Przepraszam.

       Wstałam szybko opuszczając siłownie, wpadłam na jakiegoś starszego mężczyznę w drzwiach, uśmiechając się tylko lekko w geście przeprosin. Jego uśmiech przypominał mi uśmiech ojca, był ciepły i delikatny a zarazem odpowiedzialny i srogi. Ruszyłam po schodach do pokoju zupełnie ignorując wszystkie twarze wpatrujące się we mnie. Zamknęłam się w łazience zatapiając się we wspomnieniach. 

Charlie.Porwana przez mafię./Zakończone.Where stories live. Discover now