1.22

3.9K 172 59
                                    

– Słuchaj, wzywając cię tutaj rzeczywiście chodziło mi o twoje sprawdziany. – zaczął, szukając czegoś w papierach na drewnianym blacie. – Sophie, jeśli dalej tak pójdzie... Oblejesz fizykę. – dodał, ponownie na mnie spoglądając.

~ Aha. Nie no, zajebiście. Mógł pan sobie oszczędzić powiadamiania mnie o tym, gdy znajduję się w takim stanie, w dodatku z pana dzieckiem z brzuchu. ~

– Ale nie martw się na zapas. – dodał pospiesznie, gdy zobaczył wyraz mojej twarzy. – Do zaliczenia przedmiotu potrzebujesz korepetycji, to powinno ci pomóc. – powiedział, a ja poczułam, że nie wyciągnął jeszcze wszystkich swoich kart, aby mnie zaskoczyć. – Ja będę ci pomagał z fizyką, Sophie. – dodał.

W pierwszej chwili nie do końca zrozumiałam, o co mu chodzi. Dlatego też wpatrywałam się w niego jak idiotka.

– Słucham? – wydukałam po chwili, a w duchu miałam nadzieję, że tylko się przesłyszałam.

– Będę udzielał ci korepetycji. – powtórzył wzruszając ramionami i opierając się tyłem o parapet, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. ~ No chyba nie dla mnie. ~ Potrzebujesz tego, Sophie, a ja... – urwał na moment, jakby bał się dokończyć. – Będę miał pretekst, aby się wami zaopiekować. – dokończył, wlepiając swoje szmaragdowe oczy w moje.

Przyznam szczerze, że osłupiałam. Kompletnie nie wiedziałam, co takiego powinnam powiedzieć. Czy on właśnie powiedział "zaopiekować"? Otworzyłam usta tylko po to, aby po chwili ponownie je zamknąć. Na myśl nie przychodziło mi żadne sensowne zdanie.

– W takim razie załatwione. – skwitował, szczerząc się. – Będę u ciebie w piątek po południu. – dodał.

– Pan będzie u mnie? – tylko tyle udało mi się wydukać, ponieważ z każdym kolejnym słowem mężczyzny, wydobycie z siebie choć słowa sprawiało mi jeszcze większą trudność.

– A co? Wolisz na odwrót? – uniósł brew, a mnie doszczętnie zadziwiło to, że chce poznać moje zdanie. Wow.

– Chyba...tak. – wybełkotałam, nie wiedząc nawet co takiego się ze mną dzieje. Jednak z dwojga złego wolałam, aby rodzice nie mieli z nim bliskiej styczności.

– W porządku. – odparł wzruszając ramionami. – W takim razie podam ci swój adres. – dodał, podchodząc do biurka i zgarniając jakąś kartkę, na której po chwili zaczął coś pisać.

~ Dziewczyno! W co ty się do cholery pakujesz?! ~ krzyczała moja podświadomość, z którą się całkowicie zgadzałam.

– Proszę. – wręczył mi świstek papieru, który nieśmiało odebrałam.

– Czy mogę już iść? – spytałam zmieszana, nie mogąc spojrzeć na nauczyciela. Mój wzrok już zgodnie z tradycją skierowany był w podłogę.

– Tak, to tyle. Jesteś wolna. – powiedział, a mnie w pewnym stopniu ulżyło.

– Do widzenia. – mruknęłam tylko, gdy znajdowałam się tuż przy drzwiach i nie czekając na odpowiedź wyszłam z klasy.

– To nie dzieje się naprawdę. – mruknęłam do siebie, czym zwróciłam uwagę jakiegoś pierwszoklasisty w okularach, który chyba pomylił drogi na stołówkę.

Z tego wszystkiego byłam pewna, że nie będę potrafiła przełknąć ani kęsa. Przysiadłam zatem na pobliskiej ławce, aby trochę unormować bicie serca. Nadal nie docierało do mnie to, co właśnie przed momentem wydarzyło się w klasie od fizyki.

– Hej, o czym tak myślisz? – usłyszałam nagle tuż przy swoim uchu, przez co drgnęłam. Nim zdążyłam się zorientować kto taki przyprawia mnie o kolejny zawał, owa osoba zajęła miejsce tuż obok mnie. – Pamiętaj o dzisiejszej próbie. Występ coraz bliżej. – powiedział Jacob, który właśnie posłał mi ten swój czarujący uśmiech.

– Pewnie, pamiętam. – uśmiechnęłam się trochę sztucznie, odwracając twarz w jego stronę, aby potwierdzić swoje słowa, a następnie znów skierowałam wzrok przed siebie, nagle czując małe onieśmielenie. – Too... Będzie trochę dziwne, nie sądzisz? – zaczęłam, chcąc choć na moment zapomnieć o rozmowie sprzed kilku minut.

– Co? Przedstawienie? – chłopak zmarszczył brwi. – Dlaczego? – wydawał się być rownież nieco rozbawiony moim stwierdzeniem.

– Tak myślę. – wymamrotałam wzruszając lekko ramionami, czując zażenowanie, że takie słowa wyszły w moich ust.

Poza tym moja rola stawała pod dużym znakiem zapytania ze względu na ciąże i brzuch, jaki miał towarzyszyć mi podczas przedstawienia. Miałam świadomość, że Cassie prędzej czy później będzie musiała się o tym dowiedzieć, a oznajmienie jej tego wcale nie będzie takie łatwe.

– Denerwujesz się? – chłopak szturchnął mnie ramieniem, wytrącając mnie z moich przemyśleń.

– Może trochę. – stwierdziłam zgodnie z prawdą.

– Będzie dobrze. – rzekł wstając i klepiąc mnie w udo, jakby chciał dodać mi otuchy. Następnie poprawił plecak na ramieniu i rzucił radosne – Trzymaj się!

– Cześć. – wymamrotałam cicho, również zbierając się do wędrówki na stołówkę, aby ostatnie kilka minut przerwy spędzić w towarzystwie Grace.

***
Po polekcyjnej próbie, którą jakoś udało mi się przetrwać, przyszedł czas na moment dzisiejszego dnia, o którym przez cały czas starałam się nie myśleć. Był to jednak chyba najmniejszy problem, jednak bardzo stresujący. Tuż po zajęciach wraz z mamą miałam udać się do ginekologa, któremy miał przyjrzeć się mojemu dziecku. Przed wizytą nie wydawało mi się to takie złe, jednak gdy od spotkania z lekarką dzieliły mnie zaledwie minuty, najprościej mówiąc - chciałam po prostu uciec z gabinetu.

– Spokojnie, Sophie. To nic takiego. Nie masz się czego bać. – mama chciała dodać mi otuchy, widząc moją dygającą sylwetkę na skraju krzesła, która jeszcze chwila i straciłaby przytomność. – Pójdę z tobą, jeśli chcesz. – zaproponowała.

– Dzięki mamo, ale chyba sobie poradzę. – wybełkotałam, choć wcale tak nie uważałam. Miałam wrażenie, że przy mamie czułabym się bardziej skrępowana.

Nim zdążyłam jeszcze raz wszystko przemyśleć, z gabinetu wyszła jakaś ciemnowłosa kobieta, a zaraz potem usłyszałam głos wołający moje imię i nazwisko zza drzwi. Wzięłam głęboki oddech i postarałam się wstać z krzesełka przy okazji nie upadając. Nim zniknęłam za drzwiami spojrzałam jeszcze na mamę, która starała się podnieść mnie na duchu posyłając mi zachęcający uśmiech.

~ Dzięki mamo, ale nie pomogło. ~ mruknęłam w myślach, a następnie przekroczyłam próg bardzo oświetlonego pomieszczenia.

***
Po mniej więcej pół godzinie wyszłam z gabinetu, a wraz z przekroczeniem progu, cały stres uszedł ze mnie jak z dziurawej dętki. Kiepskie porównanie, ale tak właśnie było. Na krześle, tam, gdzie poprzednio, siedziała zdenerwowana mama, która nerwowo tupała stopami o podłogę. Kiedy mnie dostrzegła wstała i podeszła w moją stronę.

– I co? – wydusiła z siebie tylko, mierząc mnie spojrzeniem przerażonych oczu od góry do dołu.

– Wszystko w porządku. – uspokoiłam ją, lekko się uśmiechając. – To ósmy tydzień. – dodałam, czując jak mięknie mi serce.

Ginekolog wręczyła mi zdjęcie maluszka. Choć była to tylko malutka fasolka, na USG widać już było bijące serduszko.

Mama nic nie powiedziała. Przytuliła mnie tylko a ja wiedziałam, że ulżyło jej tak samo, jak mnie. Kiedy wyszłyśmy pokazałam jej zdjęcie USG. Mogłoby się wydawać, że rodzicielka rownież wzruszyła się na widok wnuka.

Ja natomiast miałam już jeden powód do stresu mniej. Najbliższym takowym wydarzeniem miały być korepetycje, które odbyć się miały już następnego dnia. Jednak w tamtej chwili cały ten stres wydawał się być jakby mniejszy. Stwierdziłam, że jest to spowodowane tą całą wizytą i tym, że z maleństwem jest wszystko w porządku. To dodało mi sił.

👓👓👓👓👓

Nie chcę już chodzić do szkoły 😭

Pamiętaj o ⭐, jeśli rozdział się spodobał :D

Teacher 👓 ||Harry Styles||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz