Dni mijały szybko. Za szybko. Podczas tych kilkunastu lekcji, przerywanych przerwami, natknęłam się na pana Styles'a tylko kilka razy. Zawsze jednak starałam się kroczyć w przeciwnym kierunku albo po prostu odwracać wzrok. Powstrzymywałam się od tego jedynie w obecności Grace, która mogłaby zacząć coś podejrzewać i snuć jakieś niezbyt przyjazne dla ucha teorie.
Po za krótkim weekendzie nastał początek kolejnego tygodnia, a co za tym idzie - kolejne dwie fizyki przede mną. We wtorek - pierwszy dzień znienawidzonej przeze mnie lekcji, już od samego rana miałam w głowie pewien niecny plan. Był strasznie dziecinny, jednak jak widać po całym moim zachowaniu - nadal byłam bachorem.
Kiedy tylko wstałam z łóżka, od razu zeszłam na dół, gdzie jak zwykle krzątała się mama, zaś tato siedział przy kuchennym stole i czytał poranną gazetę. Zwykły dzień, choć nie rutyna.
Postanowiłam udać chorobę. Zwykłą grypę, albo coś w tym rodzaju.
– Dzisiaj zostaję w domu. – oznajmiłam wchodząc do pomieszczenia, próbując brzmieć bardzo wiarygodnie.
– Bo? – mama zmarszczyła brwi i zmierzyła mnie wzrokiem.
– W szkole panuje grypa żołądkowa. Chyba się zaraziłam. – dodałam w myślach czując, że mój plan się powiedzie.
Jak już mówiłam - wszystko poszło po mojej myśli. Byłam pełnoletnia (przynajmniej teoretycznie), dlatego też pewnie uważali, że mam swój rozum i nie kłamałabym, gdyby rzeczywiście nic mi nie było. To była jednak sprawa wyższej rangi. Sprawy jednak potoczyły się w takim kierunku, że środę również spędziłam w domu. Mama uznała - a ja się nie sprzeciwiałam - że powinnam zostać jeszcze jeden dzień dla pewności, że szkolnych lekcji nie spędzę w toalecie, wymiotując jak przysłowiowy kot.
***
Jak to się mówi - nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki - dlatego też w czwartek nastał dzień, kiedy fizyka w końcu miała wkroczyć do mojego życia i żadna udawana choroba nie mogła tego powstrzymać. Nie mogłam unikać jej w nieskończoność. Obiecałam Grace, że więcej jej nie opuszczę, dlatego też postanowiłam w końcu się przełamać.
W czwartki lekcja fizyki zwykle odbywała się na trzeciej godzinie lekcyjnej. Jednak tamtego dnia pani od geografii z niewiadomych powodów oznajmiła, że spóźni się na pierwszą godzinę, toteż fizyka została przesunięta, natomiast geografia wskoczyła na trzecią. Krótko mówiąc - lekcje po prostu zamieniły się miejscami.
~ Spokojnie. Pierwsza godzina minie szybko, a później już z górki. ~ tłumaczyłam sobie, kiedy szłam w kierunku szafek, aby zabrać ze swojej odpowiednie książki. Następnie udałam się pod klasę, w której miała odbyć się lekcja fizyki.
Grace siedziała na ławce przy ścianie wpatrzona w jakąś grubą książkę, której tekst śledziła - można by uznać - na wstrzymanym oddechu.
– Cześć. – powiedziałam i uśmiechnęłam się promienie, przysiadając na wolnym miejscu obok ciemnowłosej.
– O, cześć. – odparła, kiedy już mnie zauważyła. – Wow, w końcu przyszłaś na fizykę. Pan Styles na pewno bardzo się ucieszy. – dodała obojętnym tonem obdarzając mnie na chwilę spojrzeniem, jednak zaraz powróciła do swojej lektury.
– Pewnie tak. – mruknęłam niepewnie i wychyliłam się aby sprawdzić, czy przypadkiem nie zbliża się w naszą stronę.
Dzwonek zadzwonił i cała klasa wpakowała się do sali zajmując swoje miejsca. Nasza "wywalczona" ławka znajdowała się na szarym końcu, a kiedy w końcu do niej dotarłyśmy, również usiadłyśmy rozpakowując się.
CZYTASZ
Teacher 👓 ||Harry Styles||
FanfictionSophie ma osiemnaście lat i wszystko, czego tak naprawdę dusza może zapragnąć. Kochającą rodzinę, zaufanych przyjaciół oraz piękny dom w samym sercu Miami. Pewnego dnia jednak zmuszona jest opuścić miasto, a co za tym idzie wszystko, co jest z nim...