6.

2.7K 148 20
                                    

" Zbieg okoliczności jest promyczkiem, który wymknął się przeznaczeniu"

Nadrobiłam w końcu wszystkie zaległości, które nazbierały mi się przez cały wrzesień. Tempo, jakie nauczyciele w tym roku narzucili nie pozostawiało złudzeń, że będzie lżej.

W tym tygodniu wszystkie klasy maturalne miały „wycieczkę" na uniwerek, o ile wyjście z jednej szkoły do drugiej można zaliczyć do miana wycieczki.

Wybraliśmy się z jeszcze jedną klasą na Uniwersytet Ekonomiczny, gdzie odbywały się dni otwarte. Ludzi było jak mrówek, nie szło spokojnie przejść. Zaraz po przekroczeniu szklanych drzwi jakaś Pani próbowała wcisnąć mi ulotkę, ale grzecznie odmówiłam, co nie przyniosło rezultatu, bo zaczęła mnie namawiać, abym, jednak się zastanowiła.

Za trzecim razem przecedziłam przez zęby, że naprawdę nie jestem zainteresowana. W końcu odpuściła i poszła męczyć kolejną ofiarę.

— Co ty taka dziś nerwowa? Szturchnęła mnie Amber.

— Nie wiem wstałam lewą nogą dziś — odpowiedziałam, chowając ręce do kieszeni bluzy. - Gdybym wiedziała, że będziemy cały dzień chodzić po tym zasranym uniwerku, to bym została w domu.

— Cóż, to za słownictwo słoneczko? — zapytała donośnym głosem Laura.

— Do słoneczka dużo jej dziś brakuje — skomentowała Amber, a ja odwróciłam głowę, aby spojrzeć na nauczycielkę.

Laura uśmiechnęła się i powróciła do rozmowy z nauczycielką od biologii.

Czekaliśmy na wykład 15 minut, aż grupa przed nami skończy. Po czym weszliśmy do sali wykładowej i zajęliśmy pierwsze z brzegu miejsca. Na moje nieszczęście usiadła obok mnie Havens, a miałam zamiar założyć słuchawki i posiedzieć za ten czas na telefonie... Na środek sali wyszedł starszy mężczyzna. Ubrany był w schludny granatowy garnitur. Profesor mógł liczyć około 60 lat. Starałam się słuchać, o czym mówi, ale nie wytrzymałam. Mężczyzna wypowiadał się bardzo wolno. Samo słuchanie jego, okropnie męczyło. Wyciągnęłam dyskretnie telefon, lecz nie trwało to długo, bo Laura zauważyła, że bawię się na nim, szturchnęła mnie i pokazała mi, że mam odłożyć telefon i słuchać, o czym mówi profesor. Wytrzymałam praktycznie do końca, chciałam sprawdzić, która jest godzina, gdy nagle Laura wyrwała mi telefon z ręki i schowała do swojej torby.

Rozłożyłam ręce i szepnęłam jej do ucha, że chciałam tylko sprawdzić godzinę. Pokiwała głową. Wyciągnęłam rękę w jej kierunku, sugerując, że chciałabym swój telefon, na co Havens wyciągnęła cukierka i położyła mi go na dłoni. Odwinęłam papierek i zjadłam cukierka, czekając, aż do końca wykładu.

Po wykładzie Laura oznajmiła, że mamy czas wolny dla siebie i z powrotem mamy pojawić się o 13 pod wielkim posągiem niedźwiedzia, który znajdował się na zewnątrz.

Nie miałam co ze sobą zrobić, więc włóczyłam się za Amber. Przyjaciółka obleciała praktycznie wszystkie stanowiska, a ja robiłam za jej tragarza. Nie mam pojęcia, po co jej tyle ulotek i innych bzdetów i niekoniecznie miałam ochotę wnikać w to.

— Idę jeszcze do ubikacji, bo nie wytrzymam. Jak chcesz Kate, to idź na zbiórkę.

— Dziękuję za pozwolenie — ukłoniłam się.

Wyszłam na zewnątrz i dołączyłam do Laury, która już czekała pod figurą owego niedźwiedzia, więc podeszłam do niej. Uśmiechnęła się do mnie.

— Chyba twój chłopak dobijał się do ciebie, bo cały czas wibrował Ci telefon — wyciągnęła telefon i spojrzała na mnie badawczo.

— Nie mam chłopaka wyciągnęłam rękę, aby zabrać co moje. Oddała mi telefon, odblokowałam ekran, jednak nie było żadnych powiadomień. Chciałam już coś powiedzieć, ale podeszła grupa dziewczyn z naszej klasy w tym również Amber.

Czerń i bielWhere stories live. Discover now