14.

2.3K 155 33
                                    

" A ona była rzadkim okazem motyla z innego świata, o cudownych kolorach i skrzydłach wysadzanych drogimi kamieniami, motyla na którego z przyjemnością się patrzyło, ale który nie pasował do jego rzeczywistości. "

Wigilia klasowa

Wraz z Amber powolnym krokiem weszłyśmy do budynku liceum. Zostawiłyśmy kurtki w szatni i skierowałyśmy się niechętnie na salę gimnastyczną, na której odbywały się od pół godziny jasełka. Sala była wypełniona po brzegi, więc stanęłyśmy u progu drzwi.

Na scenie rozbrzmiewały kolędy śpiewane przez szkolny chórek, który prowadziła babeczka od religii. Wszyscy byli ubrani jednakowo na biało i kołysali się w rytm muzyki. Gdy ucichł śpiew, na scenę weszli trzej królowie, niosąc dary. Dopiero teraz dostrzegłam, że za Maryjką stoi ubrany w świąteczne drzewko Dylan. Szepnęłam na ucho przyjaciółce, aby spojrzała w jego stronę.

Widok tego cymbała obrośniętego kupą wystających patyków z tyłu głowy sprawił, że śmiałyśmy się do rozpuku. Jakaś nauczycielka zwróciła nam uwagę, ale nie za bardzo podziałało, bo i tak pod nosem zanosiłyśmy się śmiechem, przyciągając uwagę coraz większej ilości osób. W końcu odwróciła się do nas Laura, która siedziała przez cały ten czas przed nami. Spiorunowała nas wzrokiem i wskazała wolne miejsca obok siebie. Usiadłam obok wychowawczyni, a po mojej prawej stronie usiadła Amber.

Jakimś cudem wytrwałyśmy do końca jasełek. Na środek sali wyszedł dyrektor, by wygłosić mowę końcową, wyciągnęłam pośpiesznie telefon i z ukrycia przybliżyłam na twarz Dylana. Cyknęłam kilka fotek upamiętniających tę chwilę. Laura szturchnęła mnie swoją nogą niezauważalnie. Przybliżyłam zdjęcie Dylana i pokazałam przyjaciółce, a potem nauczycielce. Amber ponownie zaniosła się śmiechem, a po twarzy Laury przemknął uśmiech, zacisnęła mocniej usta, aby się nie roześmiać, wzięła głęboki oddech i pokręciła głową. Uczniowie zaczęli się kłaniać, a w tle rozbrzmiewały oklaski. Wszyscy nagle zerwali się z krzesełek i ruszyli pospiesznie do wyjścia. Poszłyśmy za Laurą do pokoju wuefistów.

— Nieładnie tak naśmiewać się z kolegi.

Powiedziała żartobliwie, stojąc do nas tyłem. Szukała czegoś w swojej szarej torebce. Nie byłam w stanie się skupić na tym, co mówi. Bo wlepiałam wzrok w jej wypięty tyłek. O bogowie, jak dobrze, że ona nie potrafi czytać w myślach. Zabiłaby mnie na miejscu za te spostrzeżenia.

— Oj tam zaraz dokuczać — odezwała się przyjaciółka.

— I cóż, to za spóźnienie na jasełka moje drogie?

Odwróciła się w naszą stronę, podała nam klucz i skrzyżowała ręce na piersi, czekając na wyjaśnienia.

— Autobus nam uciekł — odpowiedziałam.

— Tak, zwłaszcza że mieszkasz dwie minuty od szkoły.

Laura oblała moje tłumaczenia, na co uśmiechnęłam się niewinnie.

— Dobrze mniejsza o to. Macie tutaj klucze, otwórzcie proszę klasę, ja się chwilę spóźnię.

Pod klasą byli już prawie wszyscy. Amber poszła zająć nam miejsce, a ja udałam się odłożyć prezent przyjaciółki oraz swój mały pakunek, który przez cały czas miałam schowany w kieszeni. Myślałam, że odpuścimy sobie robienie prezentów w ostatniej klasie, ale kilka dziewczyn oburzyło się na ten pomysł, więc tak jak zawsze przeprowadziliśmy losowanie. Z początku wylosowała mi się Amber i byłoby wszystko okej, gdyby nie to, że Miles chciał się zamienić. A wiadomo, kogo mógł mieć, że się tak chętnie wymieniłam.

Czerń i bielΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα