Rozdział XXVI - "Przeczucie"

108 7 2
                                    

Z dnia na dzień było coraz cieplej. Lato zaczynało dawać nam się we znaki uraczając nas silnym upałem.
Opadłam na łóżko dzierżąc w dłoni butelkę soku wiśniowego. Cicho sapnęłam odkręcając nakrętkę i połykając spory haust napoju. Po moim spoconym ciele przebiegł chłodny dreszcz powodując przyjemne orzeźwienie. Przymknęłam powieki napawając się tym momentem bezgranicznie. W końcu po przedostatnim tygodniu szkoły nastał weekend. Czym byłam starsza tym czas leciał zdecydowanie szybciej zostawiając za sobą dobre i złe momenty, które zmieniały nas nie do poznania. Obserwowałam świat starając się ujrzeć każdą różnicę, jednak całe skupienie było niwelowane przez powiadomienia przychodzące na mojego smartfona. Denerwowało mnie to i niby wyłączenie internetu było jedną z prostszych rzeczy do wykonania, ale w naszej erze uzależnienie od telefonu i wszystkich mediów były tak powszechne, że dzień bez połączenia z wifi wydawał się dla większości ludzi na świecie dniem straconym, więc nie przyszło mi to łatwo. Nigdy nie byłam idealna. Obgryzałam paznokcie, wywracałam oczami, miałam swoje gorsze i lepsze dni. Było tyle rzeczy, których chciałam się wyzbyć, które chciałam zmienić, ale nie wszystko jest proste i łatwe. Zatopienie się w marzeniach jest chwilą wytchnienia, ale nigdy nie będzie trwać wiecznie, a zawód po niespełnionym pragnieniu przepełni kogoś bólem po raz enty. Tak właściwie to po co są marzenia? Po co to wszystko? Po co wogóle mamy prawo bytu? Ludzie są bestiami. Może nie wszyscy, ale są wśród nas bezuczuciowe i bezmyślne potwory. Gdyby spojrzeć na to z innej strony... Bez marzeń zatopilibyśmy się w smutnej, życiowej monotonii czekając na nieunikniony koniec. Gdybyśmy wszyscy byli dobrzy i idealni to wszystko nie miałoby sensu, chociaż... Może już nie ma sensu? Kto wie? Są pytania, na które odpowiedzi znają niektórzy, w pewnym sensie wybrani, ale większość i tak się nad tym nie zastanawia. A co jeśli świat już został pogrążony w bezdennej monotnii, jeśli wystarczy jeden ruch, by to wszystko straciło wszelkie kolory, by nasze nadzieje i pragnienia legły w gruzach? Co jeśli? Nie wiem co jeśli, zresztą kto to wie? Kto wie, co będzie dalej i co jest nam zapisane? Wiele pytań kłębiło się w mojej głowie i z każdą minutą tworzyło następne powodując pogłębiające się zapomnienie. Miałam wrażenie, że żyje w przeklętej iluzji zmieniającej się z dobrej na złą tak szybko jak w kalejdoskopie. Nagle dobiegło mnie ciche szczekanie. Uchyliłam powieki, a nas sobą ujrzałam rozbudzonego Tylera, a na mojej twarzy zagościł łagodny uśmiech. Piesek automatycznie zaczął lizać mnie po zaróżowionych policzkach nie dając się odgonić.
- Starczy - sapnęłam po chwili, odkładając psiaka obok siebie.
Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i zerknęłam kątem oka na komórkę leżącą na stoliku. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi numer. Niechętnie wzięłam smartfona do ręki i odebrałam. W słuchawce przywitała mnie głucha cisza.
- Halo, jest tam kto? - Przełknęłam ślinę, gdy z drugiej strony zaczęło dobiegać dyszenie. - Przepraszam, kto dzwoni? - chrząknęłam.
- Nie niszcz mojego życia. Trzy ostatnie lata są najlepszymi jakie przeżyłam w moim życiu, a ty możesz to wszystko zaprzepaścić. Nie zbliżaj się do mojego chłopca, rozumiesz? - Pewny, kobiecy głos wydobył się z głośnika.
- Kim jesteś? To jakaś pomyłka? - rzuciłam oniemiała.
- Znasz mnie doskonale, jednak możesz nie kojarzyć wcale mojej osoby.
- Okay... - Szybko się rozłączyłam rzucając telefon na materac łóżka.

Kto to do cholery był?

Podniosłam się z łóżka wydając z siebie głuchy jęk. Powolnie stawiałam kroki zbliżając się do lekko zakurzonego biurka i odpaliłam laptopa, następnie kierując się do wyjścia. Uchyliłam kremowe drzwi i rozejrzałam się po korytarzu. Dom był cichy i pusty, a powrotu mamy i Chrisa spodziewałam się dopiero około dwudziestej. Zeszłam po jasnych schodach na sam dół i skierowałam się do kuchni. Otworzyłam jedną z zielonych szafek, z których wydobyłam kubek z misiem oraz paczkę kakao. Wszystko ustawiłam na stole nasypując proszku do szklanki. Odsunęłam się od blatu na kilka kroków w tył.

Jeśli zapomnę. [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz