Rozdział VI - "Kochanie, mam małe problemy i..."

165 20 14
                                    

Gdy tylko wróciłam do sali mamy nie było, ujrzałam jedynie białą kartkę na łóżku.

,,Kochanie, bardzo przepraszam, że zastałaś pustą salę, ale dostałam ważny telefon z pracy i musiałam jak najszybciej się zjawić. Potrzebna była moja pomoc gdyż pokręcili jakieś dokumenty itd. Rozumiesz, prawda? Wrócę do Ciebie, Słonko, najszybciej jak potrafię. Kocham Cię, Skarbku. Jakby co to dzwoń.

                                                                                                                                               Twoja Mama <3 "

— Okej, miło, zostawiła mnie samą, nie no, spoko — mruczałam pod nosem.

Kochałam mamę najmocniej jak umiałam. Jej praca wymagała od niej dużego poświęcenia więc mało czasu spędzała w domu, ale każdą wolną chwilę starała się poświęcić właśnie mi. Byłam jej jedynym dzieckiem, chociaż  doskonale wiedziałam, że pragnęła drugiego. Wiedziała bowiem jak źle zareagowałam na Evana, rozumiała mnie, albo przynajmniej się starała. Wiedziałam jak bardzo cierpiała po rozstaniu z ojcem mimo iż byłam dosyć mała. Wtedy oddała się całkowicie pracy. Wracała padnięta przez co nie myślała o rozwodzie, przynajmniej skłaniała moje myślenie do tego aby tak sądzić. Gdy miałam dwanaście lat poznała Chrisa. Był to pierwszy mężczyzna od rozwodu do którego coś poczuła. Widziałam jak mocno między nimi iskrzyło ale na początku nie mogłam tego zaakceptować, w końcu się udało i teraz są razem.

Mama nigdy nie zrobiła żadnej rzeczy wbrew mnie, nigdy. Widziałam jak jej na mnie zależy, każdego dnia okazywała mi swoją miłość, troszczyła się o mnie, nawet momentami gdy ledwie starczało nam na podstawowe rzeczy dostawałam jakieś drobne upominki. Dzięki temu nauczyłam się szanować inicjatywę tego, że ktoś nam coś podarował, albo chociaż o nas pomyślał. Nigdy nie żałowałam, że to właśnie ona jest moją mamą. O ojcu nie mogłam tego powiedzieć, gdy wiedział, że mama nie ma pieniędzy specjalnie nie płacił alimentów, czekał do następnego miesiąca, bo chciał mnie odzyskać. Odzyskać, ale nie z miłości tylko chęci kasy. Gdy dowiedział się, że znowu zostanie ojcem zaczął się mną jako tako interesować, a życie moje i mamy się ustabilizowało. Nie wiem, czy poczuł jakiś intynkt rodzicielski czy po prostu wydoroślał. Może to i to? Ale bądź co bądź zmienił się, bardzo się zmienił. Wreszcie zauważałam jego obecność, brał mnie na jakieś wycieczki, wysyłał kartki na urodziny, zaczął dzwonić i pytać o mnie, zapraszać do siebie i dawać mi prezenty. Niestety większą uwagą obdarowywał Evana, tego małego, niedoszłego wyrzutka społeczeństwa. Mimo wszystko zaakceptowałam też tego małego szatana. Wreszcie wszystko zaczęło się układać, a teraz tak nagle dowiedziałam się o epilepsji. Nie mogłam przyjąć tego do wiadomości, choć wiedziałam, że jest szansa, że był to jednorazowy atak. Jeszcze teraz ten Nick. Skrywał jakąś tajemnicę, tego byłam pewna, inaczej nie byłby taki agresywny po tym moim pytaniu.

Zamyślona znowu wyszłam na korytarz. Przed salą Nicka stał jakiś lekarz oraz młoda kobieta.

— Może to jego mama? — Przemknęło mi przez myśl.

Stwierdziłam, że podejdę bliżej udając, że się przechadzam.

— ... Czyli jest pani mamą Nicka? — spytał zdezorientowany, młody lekarz drapiąc się po głowie.

— Yhm... Nie do końca. Nie chcę o tym rozmawiać na korytarzu — rzuciła.

— Dobrze, porozmawiamy w moim gabinecie. — Próbował się uśmiechnąć.

— W porządku — odparła i ruszyli w kierunku gabinetu.

— Nosz kurde, teraz się niczego nie dowiem — burknęłam pod nosem.

Jeśli zapomnę. [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz